Serce Błonia, ulica Broniewskiego, plakaty w witrynach 6 sklepów, między numerami 4-6. Sklep spożywczy "Ada", monopolowy "Trol", szewc "Halinka", papierniczy "Margo", pasmanteria o tej samej nazwie i "Pralchem". Pracuje tu ponad 20 osób.
Likwidacja: zysk dla spółdzielni
- Chcą tu zrobić market - mówi Halina Klucz, współwłaścicielka "Ady". Jej matka, Dorota Gaudyn, prowadzi sklep od 1991 roku, ale pracuje tutaj od 1981 roku, gdy należał jeszcze do "Społem". - Płacimy regularnie dzierżawę, 5 tys. zł miesięcznie. Odkąd tu jestem, od 23 lat, spółdzielnia niczego nie remontowała, wszystko było na naszej głowie - twierdzi pani Dorota. - Teraz tłumaczy, że pieniądze z likwidacji pójdą właśnie na remonty.
- Pytałam prezesa: gdzie my teraz znajdziemy pracę? Odpowiedział: "Nie jestem od zmniejszania bezrobocia, tylko od przynoszenia zysków spółdzielni" - _dodaje jej córka. - _Kolejne pytanie: jaki to ma cel, przecież, gdy powstanie kolejny market (jest już "Biedronka" i "Netto" - przyp. red.), także inni sklepikarze zrezygnują, i to bez wypowiedzenia umowy. Jaki był komentarz prezesa? "Sama sobie pani odpowiedziała". Nie rozumiem także decyzji, dlaczego nasz sklep ma być zlikwidowany. Mieścimy się w innym budynku, niż pozostałe, które są w jednym pasie. Moi sąsiedzi nie dostali wypowiedzenia.
Za to dostał je m.in. jedyny na Błoniu szewc, Krystian Szczepański. - Jestem tu od 14 lat, płacę 1500 zł czynszu i nie wiem, co zrobię ze sobą, gdy zamknę warsztat.
O swoją przyszłość obawiają się także właścicielka i pracownicy "Trola". Jedna ze sprzedawczyń, Iwona Klunder powiedziała: - Pracuję w "Trolu" od 6 lat. Jak tylko sięgam pamięcią, zawsze był tu monopol. Teraz chcą go zamknąć. Nie jesteśmy tutaj za darmo, płacimy ponad 3 tys. zł miesięcznie.
Taki los czeka także "Pralchem" i znajdujący się w tym samym lokalu lumpeks. Violetta Bonin z "Pralchemu" jest oburzona: - Moja firma działa na Błoniu od 32 lat. Grażyna Szuda prowadzi sklep z odzieżą używaną: - Mam już swoich klientów, dlaczego muszę znowu zaczynać od zera? Dzierżawa tego lokalu wynosi 3,5 tys. zł.
Sprawa dla reportera
Barbara Budziszewska-Sas, mieszkanka Błonia codziennie robi zakupy w tych sklepach: - Najłatwiej jest likwidować sklepy i stawiać markety. Ktoś pewnie wziął za to łapówkę.
Kupcy oplakatowali sklepy. Zebrali prawie 2300 podpisów od swoich klientów. - Nie damy się tak łatwo pozbawić jedynego źródła dochodu! - ostrzegają. Sprawę zna już Elżbieta Jaworowicz z telewizyjnej "Sprawy dla reportera". Na pomoc kupcy wezwali lokalną telewizję.
Wysłali pismo do zastępcy prezydenta miasta, Lidii Wilniewczyc, co potwierdza Beata Kokoszczyńska, rzecznik prezydenta Bydgoszczy: - Choć nie mamy kompetencji, aby wpłynąć na decyzję spółdzielni, ze względu na zaufanie, jakim kupcy darzą panią prezydent, rozpatrzymy tę sprawę w ciągu najbliższych dni.
Jan Jankowiak, przewodniczący Rady Osiedla Błonie: - Zebrane podpisy świadczą o tym, że mieszkańcy osiedla nie chcą likwidacji sklepów i nie chcą marketu. Trzeba się też zastanowić: kto żyje Błoniem, a kto żyje z Błonia? W organizację 40-lecia osiedla włączyli się sklepikarze, markety nic nie dały. Pomogła też spółdzielnia.
- Bronimy własnych interesów, a nie rynku pracy - wyjaśnia **_Ryszard Kocieniewski, prezes BSM. - _Potrzebujemy pieniędzy, m.in. na remonty! Mamy kontrahenta, który oferuje więcej niż kupcy. Przejmie także nieużyteczne zaplecze, którego nikt nie chce. W budynku, gdzie jest m.in. szewc powstanie lokal handlowy, w miejscu spożywczaka - sklep innej branży. Mieliśmy prawo podjąć taką decyzję. Jest ostateczna! A Jaworowicz się nie boję!
Prezes powiedział także, że spożywczaków jest na Błoniu za dużo. Tymczasem nieoficjalnie wiadomo, że przy ul. Broniewskiego powstanie PoloMarket, który... także sprzedaje m.in. takie artykuły. I jeszcze jedno: skoro sklepów spożywczych jest za dużo, dlaczego likwiduje się jedyną osiedlową pralnię i jedynego osiedlowego szewca?
