- W czwartek 23 maja ok. 18.00 robiłem zakupy w sklepie spożywczym przy ul. Lelewela 45 - mówi pan Marek z Bydgoszczy. - W tym czasie w sklepie pojawił się chłopiec w wieku ok. 10-11 lat. Kręcił się przy stojaku z napojami energetyzującymi. Ekspedientka, która stała za ladą, była czujna i obserwowała, co dziecko robi. Gdy zobaczyła, że chłopiec bierze do ręki taki napój, zapytała: „A ty masz skończone 16 lat? Bo wydaje mi się, że nie”. W efekcie nie sprzedała go dziecku. Nie ukrywam, byłem zbudowany postawą sprzedawczyni. Brawa dla tej pani!
Zobacz także: Przez 500 plus podrożeją atrakcje turystyczne? ZOO i muzea będą kosztować o wiele więcej? 500 plus zaczyna zbierać żniwo
Zachowanie bydgoskiej ekspedientki chwalą też lekarze. - Przyznaję rację tej pani - mówi dr nauk med. Danuta Kurylak, zastępca dyrektora ds. lecznictwa w Wojewódzkim Szpitalu Dziecięcym w Bydgoszczy. - Dobrze, że są ludzie, którzy tak rozsądnie reagują. Przecież sprzedając taki napój dziecku, ekspedientka nie ma wiedzy, jaki jest stan jego zdrowia. Może mieć ono, np. cukrzycę czy nadczynność tarczycy. Jako lekarz radzę zachować szczególną ostrożność przy stosowaniu tego typu preparatów przez dzieci. Te napoje mają wysoką zawartość białka, mikroelementów, pozwalają budować masę mięśniową i mogą mieć zgubny wpływ na zdrowie, zwłaszcza, gdy nie mamy pewności, czy dziecko na coś choruje, czy nie.
Rakotwórcze produkty. Co cię może zabić? Tego unikaj, by zmn...
Tymczasem nie ma przepisów, które zabraniają spożywania przez dzieci i młodzież napojów energetyzujących. - To temat wciąż niesformalizowany oraz nieuregulowany także pod względem prawnym. I to jest problem - mówi dr nauk med. Danuta Kurylak.
Sanepid przypomina, by takich napojów unikały także kobiety w ciąży i mamy karmiące, osoby z nadciśnieniem tętniczym, cukrzycą, arytmią serca lub wrażliwe, na któryś ze składników.
