Turysto, jesteś przemytnikiem?
Zobacz na własne oczy
Zobacz na własne oczy
Wystawa przedmiotów, których nie wolno sprowadzać z zagranicy i zwierząt zagrożonych wyginięciem czynna jest do 18 czerwca w Centrum Edukacji Ekologicznej w bydgoskim Myślęcinku codziennie w godz. od 10 do 18
Krokodyle i kajmany powinny zostać w swoim kraju. Nie wolno przywozić też ani butów, ani torebek, ani jakiejkolwiek innej galanterii z nich wykonanej.
Włoży, bo jest dobrze wyszkolony. - Celnik zakłada rękawiczki i sprawdza cały bagaż. Mylnie turyści myślą, że się brzydzimy. Taka to praca, że ręce trzeba wkładać i do kosmetyczki i do worka z brudną bielizną - mówi Piotr Tałałaj z Izby Celnej w Warszawie.
Ale nie słyszał, by po włożeniu rąk w bieliznę celnika coś ugryzło. - Zdarzyło się jednak, że z bagażu transportowanego przez lotnisko Cargo w Warszawie uciekł wąż. Na szczęście nie ukąsił nikogo.
Nie był jadowity. Zidentyfikowano go jako pytona królewskiego i oddano do ogrodu zoologicznego.
Robal, który pluje kwasem
Pyton okazał się niegroźny. Ale nigdy nie wiadomo, co nas zaatakuje. Bywa że turyści w swoich plecakach mają niebezpiecznego pasażera na gapę.
- Otwieramy torbę, a z niej wypełza pluskwiak, który pluje kwasem. Ma gruczoł produkujący żrącą substancję i może opluć tak, że zostanie blizna na całe życie. I uwaga - nie wolno tego przemywać wodą, bo tylko pogorszymy sprawę. Trzeba to zetrzeć tłuszczem - radzi Tałałaj.
Celnik wie, gdzie szukać. I dlatego powinniśmy się liczyć z tym, że może sprawdzić wszędzie. Jeśli myślimy, że uda nam się przemycić dendrobatesy (maleńkie żabki) w plastykowych pojemniczkach po filmach fotograficznych, to jesteśmy w błędzie. Tak właśnie nakryto jednego z przemytników tych okazów.
- To koniak - do końca upierał się pewien turysta. Celnik nie uwierzył. Znalazł papugę w pudełku po alkoholu, który zapewne wcześniej w świetnym wakacyjnym humorze opróżniono. I turyście już nie było do śmiechu.
Płazy i kręgi walenia
Luźno w walizkach przemycane są żółwie, jaszczurki i żaby. A propos tych ostatnich, płazów... można powiedzieć, że nawet turystom takie wykroczenia płazem nie uchodzą.
Za przywieziony z Egiptu koralowiec turystka na bydgoskim lotnisku musiała zapłacić karę w wysokości 1.200 zł. Ale kara może być dużo dotkliwsza. - Za przemyt możemy trafić do więzienia. Przewidziane prawem kary sięgają nawet 5 lat pozbawienia wolności. Sąd jednak zwykle zezwala na zamienną karę pieniężną w wysokości zależnej często od zarobków skazanego - wyjaśnia celnik.
Jednymi z bardziej oryginalnych przemycanych okazów były kręgi walenia.
- Przekonywano nas, że to plastykowa rzeźba - wspomina Piotr Tałałaj.
Najczęściej jednak z zagranicznych wyjazdów przywozimy mniejsze, wydawałoby się - niewinne, pamiątki. Muszelki.
Jeśli są małe, to zwykle legalnie możemy "zwinąć je" z plaży i potem w domu wrzucić do akwarium. Ale już te większe - niekoniecznie. Prawo zabrania przywożenia muszli chronionych małż i ślimaków. Na przykład przydaczni albo skrzydelnika.
Niedźwiedź na wisiorku
Bo muszla to część stworzenia. I nie wolno go przywozić ani żywego ani martwego, ani żadnej jego części.
- Czasami turystom się wydaje, że skoro żółwia nie zapakowali do walizki, to wszystko w porządku, a jego skorupa, zwykle część grzbietowa, czyli karapaks, nie powinna przykuć uwagi celnika - mówi Tałałaj. - Niestety, w kraju pochodzenia powinny zostać tak skorupy żółwia, jak i kość słoniowa, skóra krokodyla i futro drapieżnika - jaguara, pumy czy geparda.
Zakaz dotyczy także wszystkich towarów wykonanych z tych zwierząt - biżuterii, butów, płaszczy, spinek do włosów. Lepiej nie dajmy się skusić kupcom, którzy obniżą cenę na te towary nawet o połowę.
- Nie wolno przywozić wisiorka z pazurem niedźwiedzia, spinek z piórami papugi ani nawet kolczyków z kości słoniowej - podkreśla nasz rozmówca.
I nawet jeśli w Indiach na każdym straganie możemy za kilka rupii kupić specyfiki oparte, np. na naturalnych recepturach, to pamiętajmy, że wielu z nich do kraju przywieźć nam nie wolno.
- Bo wystarczy, że znajduje się w nich powiedzmy piżmo z jelonków lub zmielone kości z lamparta, aby ich sprowadzenie było nielegalne.
Tylko 125 gramów kawioru
Ani egzotycznych specyfików, ani nawet kawioru z ryb jesiotrowatych.
- Czyli tego oryginalnego, bo coraz częściej jemy podróbki z innych ryb. Ten tradycyjny można wprawdzie przywieźć z wakacyjnych wojaży, ale jedynie w ilości do 125 gramów - twierdzi celnik.
Wiedzą o tym producenci, bo często pakują kawior w słoiczki o mniejszej gramaturze. Mniej zorientowani są turyści, którzy pakują do swoich toreb po kilka sztuk.
A już turysta przyłapany na posiadaniu większej ilości niż dozwolona, musi liczyć się z tym, że celnik zabierze wszystko.
Brandy z wężem
O tym, jakie są ograniczenia w ilości sprowadzonego alkoholu, wie zdecydowania większość turystów. Nie każdy alkohol wolno jednak przywozić. Nie pakujmy do domu, np. takiego, w którym zanurzony jest... wąż.
- To ulubiona pamiątka z Tajlandii. Jeszcze kilka lat temu w alkoholu zanurzone były kobry. Niestety, wytłukli kobry i teraz do butelek wciskane są węże z gatunku piscator.
Lista gatunków, których sprowadzanie jest nielegalne, znajduje się na naszej stronie internetowej.
A tam setki nazw, często łacińskich albo niewiele nam mówiących. Skąd zatem mamy wiedzieć, co możemy, a czego nie wolno nam przywieźć?
- Zasada jest prosta, lepiej z zagranicy nie przywozić niczego, co żyje, albo żyło, ani jego części. A jeśli mamy wątpliwości, to przed odprawą zapytajmy celnika - on powinien wiedzieć, albo ustalić, czy dany towar może wyjechać z jego kraju - radzi Piotr Tałałaj.