Tragedia rozegrała się 3 listopada 2019 roku na fragmencie trasy, która dziś ma już status ekspresowej S5, ale wtedy była to tylko jedna oddana kilka dni wcześniej do użytku jezdnia o dwóch pasach ruchu – jeden w kierunku Poznania, drugi w stronę Żnina. Droga miała tymczasowe oznakowanie. Generalnie nadal była to droga krajowa nr 5.
Przyjechał z Australii i zginął
Krystian Łaziński, na stałe zamieszkały w Australii, odwiedził rodzinę w Poznaniu i feralnego jechał tą drogą swoim fiatem bravo. Podczas wyprzedzania innych aut zderzył się czołowo z busem marki Mercedes. Wypadku nie przeżył, a trzy osoby z mercedesa odniosły rany.
Mógł nie wiedzieć, że są to dwa przeciwne pasy ruchu - twierdzi brat zabitego na „piątce” w Cotoniu
Krystian miał w tym roku wziąć ślub z Joanną Markiewicz. Był wykształconym w Polsce lekarzem, zaś w Australii skończył studia prawnicze.
Tydzień później na tym samym odcinku pod Cotoniem doszło do drugiego wypadku, którym zderzyły się cztery auta i zginął 43-letni kierowca.
Kierowcy byli zdezorientowani
Już wtedy na forach internetowych pojawiły się głosy innych kierowców krytykujące tymczasową organizację ruchu i oznakowanie. Ich zdaniem miało się wrażenie, że jest to gotowa trasa ekspresowa lub autostrada o dwóch pasach w jednym kierunku, a nie nadal droga, na której z przeciwnego kierunku można i należy spodziewać się innych pojazdów. Dopiero gdy zauważali nadjeżdżające z przeciwka pojazdy, orientowali się, że coś tu jest nie tak i jeśli znajdowali się na lewym pasie, szybko zjeżdżali na prawy unikając „czołówki”.
Brat wytyka nieprawidłowości
Marcin Łaziński, brat Krystiana, australijski prawnik, przyjechał do Polski wraz z rodzicami, aby poprowadzić prywatne śledztwo w tej sprawie. Jego zdaniem do obu wypadków doszło na skutek zaniedbań ze strony inwestora budowy S5, czyli Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad lub wykonawcy. Nie oznakowano bowiem prawidłowo tej drogi, co mogło mylić kierowców, zwłaszcza gdy robiło się ciemno.
Łaziński wyjaśnił nam, że na drodze nie było znaku ostrzegawczego A-20, który informuje o ruchu w dwóch kierunkach. Dopiero po wypadku pojawił się znak F-15 informujący o podziale jezdni dla przeciwnych kierunków ruchu. Nie było też podwójnej ciągłej linii rozdzielającej kierunki ruchu ani pachołków rozdzielających te pasy. Pachołki pojawiły się później.
Jedzie się niby ekspresową S5, a to „krajówka”. Ludzie się tam w regionie zabijają
Australijski prawnik zdobył tzw. klauzulę projektu rozpatrzenia organizacji ruchu z 9 sierpnia 2019 roku GDDKiA, w której zatwierdzono ustawienia znaku A20 przed wjazdem na S5 w kierunku Poznania oraz na dojeździe do ronda od strony Cotonia.
- Zrobię wszystko, aby dojść do prawdy – deklaruje Marcin Łaziński.
Mój brat nie jest winny tego wypadku. Był dobrym i rozsądnym kierowcą.
W grudniu ubiegłego roku, gdy GDDKiA oddawała uroczyście tę 25-kilometrową drogę do użytku (już o dwóch pasach ruchu w obu kierunkach, oddzielonych barierami), pojawił się z symboliczną urną.
Opinia do poprawki
Pan Marcin powiadomił o tym wszystkim żnińską prokuraturę, która wszczęła śledztwo. Jest już opinia biegłego z zakresu bezpieczeństwa ruchu drogowego, ale prokuratura nie jest z niej zadowolona.
- Opinia wymaga uzupełnienia. Stwierdziliśmy w niej także formalne błędy, które trzeba skorygować – mówi Dariusz Mańkowski, szef żnińskiej prokuratury. - Na podstawie tej opinii nie można jeszcze formułować żadnych wniosków co do przyczyn tego tragicznego wypadku i odpowiedzialności kogokolwiek. Myślę, że nowa będzie gotowa za miesiąc. W tym roku wszystko, w tym obieg dokumentów, opóźnia się ze względu na epidemię. Niestety nie mamy też kontaktu z bratem ofiary, który przebywa zapewne w Australii. Korespondencja z rodziną odbywa się za pośrednictwem pełnomocnika.
