O tym, że przy ul. Olsztyńskiej grasuje wataha dzików, urzędników poinformował torunianin. Zwierzęta żerowały w poniedziałek wieczorem przy ulicy Olsztyńskiej, w pobliżu budynków TBS. Pojawiły się na osiedlu zwabione łatwym dostępem do jedzenia, po czym przez cały następny dzień kręciły się w okolicy.
- Nie słyszałem o przypadku, by dziki kogokolwiek zaatakowały w Toruniu - mówi Tadeusz Wierzba, dyrektor wydziału ochrony ludności urzędu miasta. - Dopóki nikt ich nie drażni, z reguły zachowują się łagodnie. A to, że pojawiają się na osiedlach mieszkalnych, to zwykle zasługa samych torunian, którzy podrzucają im jedzenie. Warto pamiętać, że dziki szybko mogą przyzwyczaić się do tak łatwo zdobytego pożywienia i wracać.
W utrzymywaniu dzików z dala od ludzkich siedzib może pomóc również zwykłe sprzątanie - bardzo często zwierzęta przywabia również zapach wyrzuconego jedzenia.
Co jednak zrobić, gdy dzikie zwierzęta zaczną zachowywać się agresywnie? Na początek: warto zawiadomić mundurowych i wydział ochrony ludności. Trzeba jednak liczyć się z tym, że interwencja nie zawsze będzie możliwa.
- Czterdziestu dzików naraz nie uśpimy i nie wywieziemy - przyznaje Tadeusz Wierzba. - Strzelać do nich też nie można w granicach administracyjnych miasta. Najlepiej po prostu ich nie dokarmiać, a wówczas nie będą przychodzić.
Dziki to jedne z najczęstszych zwierzęcych gości na toruńskich ulicach. Zdarzają się jednak i bardziej egzotyczni "spacerowicze" - jak łosie, które ubiegłego lata pojawiły się na osiedlu w okolicy Ronda Pokoju Toruńskiego.
Dwa ze zdezorientowanych zwierząt ostatecznie uciekły z zabudowanych terenów, przepłynęły Wisłę i ukryły się w lesie; trzeci łoś zaplątał się w ogrodzenie jednego z budynków. Niezbędna była interwencja weterynarza, który uśpił rogacza i wywiózł go w bezpieczne miejsce. Wizyty dzikich gości nie powinny dziwić: Toruń leży w dolinie Wisły, stąd też podmiejskie tereny często przecinają korytarze migracyjne zwierząt.
Czytaj e-wydanie »