Młodzieżowa Rada Gminy miała być kuźnią przyszłych samorządowców. Mieli się w niej znaleźć uczniowie społecznie zaangażowani. Chcący działać na różnych płaszczyznach, w czym mogła być pomocna bliskość władz miasta. Mogli być ciałem doradczym dla Rady Miejskiej Świecia w sprawach dotyczących dzieci i młodzieży. Tyle teorii. Praktyka bardzo szybko pokazała, że oczekiwania dorosłych od wyobrażeń gimnazjalistów i licealistów bardzo się różnią.
Wiało nudą
Pierwszej MRG nie udało się byt wiele zrobić. Skutecznych metod współpracy, przynoszących widoczne efekty, nie udało się wypracować radnej Helenie Ratka-Fejtko. Młodzież nie przychodziła na spotkania, bo zupełnie nie była zainteresowana pisaniem projektów uchwał, wniosków i zapoznawanie się z zagadnieniami administracyjnymi wiążącymi się z funkcjonowaniem samorządu. Szczerze mówiąc, trudno się dziwić.
Wydawało się, że nowemu, młodszemu koordynatorowi łatwiej będzie znaleźć wspólny język z młodzieżą. Jednak i on nie wniósł orzeźwiającego powiewu. Pod koniec kadencji, na spotkaniach pojawiało się 4-5 radnych.
Wymyślcie coś!
W ubiegłym roku zmieniono skład młodzieżowej rady. Pawłowski miał nadzieję, że nowi ludzie inaczej podejdą do sprawy. Pomylił się. Właśnie dlatego złożył rezygnację z funkcji koordynatora. - Nie widzę żadnego zaangażowania - podkreśla. - Zabranie nawet całego, trzyosobowego zarządu jest problemem. Jak w takich warunkach można mówić działaniu? Mówiłem "wymyślcie coś ciekawego na Dzień Dziecka, a ja postaram się o pieniądze na realizację tego", ale nie było żadnego odzewu. Mam nadzieję, że na najbliższej sesji 26 marca zostanie przyjęta moja rezygnacja.
Jeśli tak się nie stanie, Pawłowski dalej będzie się męczył z Młodzieżową Radą Gminy. Przewodniczący RM wciąż ma nadzieję, że obecny koordynator zmieni zdanie. - Podczas ostatniej sesji MRG miałem wrażenie, że udało się przełamać tę niemoc - mówi Jerzy Wójcik. - Uważam, że radny Pawłowski nadaje się do funkcji koordynatora.
Rzecz w tym, że nie chce jej pełnić. Po co więc uszczęśliwiać go na siłę? A może warto byłoby zrobić coś ponad podziałami i postawić pytanie wprost: "Który z radnych ma ochotę i odwagę prowadzić MRG?" - Ciekawy pomysł, zastanowię się nad nim - stwierdza Wójcik.
Można spróbować jeszcze innego rozwiązania. Niewykluczone, że któryś z byłych radnych nadal nosi w sobie potrzebę pracy społecznej i chciałby zostać koordynatorem lub jego zastępcą? Nie ulega wątpliwości, że potrzebny jest człowiek energiczny, pomysłowy, umiejący dobrze pokierować młodzieńczą energią.
Chyba, że radni zupełnie przez przypadek trafili do rady, np. po to, aby przypodobać się nauczycielowi lub poprawić ocenę z zachowana. W takim układzie lepiej będzie podjąć odważną decyzję i zlikwidować radę niż dłużej utrzymywać fikcję.