Zawodnicy Pomorzanina wrócili już do Torunia z Halowych Mistrzostw Świata w Poznaniu. Czasu na świętowanie nie miał trener srebrnej drużyny Karol Śnieżek. Wyjechał do Hiszpanii, gdzie do sezonu przygotowuje się jego holenderska drużyna.
Zadania dla wszystkich
- Mistrzostwa świata w roli gospodarza wcale nie są łatwe, ale w Poznaniu rozkręcaliśmy się z meczu na mecz, bardzo pomagała w tym świetna atmosfera w zespole - opowiada Krystian Makowski, jeden z najmłodszych zawodników w polskim zespole.
Wszyscy zgodnie podkreślają, że nie byłoby tej atmosfery i prawdopodobnie także sportowego sukcesu bez trenera Karola Śnieżka. - Byliśmy świetnie przygotowani, nie było żadnych przypadkowych akcji, wszystko było przygotowane i omówione na treningach. Rezerwowi, w tym także ja, wchodzili na boisko z konkretnymi zadaniami, każdy doskonale wiedział, co ma robić w czasie gry - podkreśla Makowski.
Jak zastąpić lidera?
Chyba najtrudniejszą rolę w polskim zespole miał Michał Raciniewski. 22-letni napastnik był zmiennikiem Dariusz Rachwalskiego, absolutnego lidera kadry, jej najskuteczniejszego strzelca, wybranego także najlepszym zawodnikiem turnieju. Torunianin z tego zadania wywiązał się dobrze, a najlepszy mecz zaliczył w półfinale. Wtedy strzelił Austrii swoją jedyną bramkę w turnieju. - Myślę, że to było ważne trafienie, które dało nam prowadzenie. Żałuję jedynie, że nie udało nam się obronić prowadzenia w finale. Dokładnie wiedzieliśmy, jak Niemcy zagrają w finale. Znali już dokładnie nasze słabe strony, ale my byliśmy na taką taktykę przygotowani - ocenia hokeista Pomorzanina.
Wszyscy torunianie najczęściej wracają do meczu finałowego z Niemcami. Nie byłoby zapewne tak wiele emocji, gdyby rywale zwyciężyli zdecydowanie, tak jak zresztą wskazywała pozycja obu drużyn na świecie. Przegrana dogrywka będzie jednak śniła się polskim hokeistom długo.
- Na samym początku dodatkowego czasu gry mieliśmy dwie okazje, z których mogły paść gole, brakowało jednego kroku, jednego uderzenia. Taka porażka musiała zaboleć i upłynęło trochę czasu, zanim zaczęliśmy cieszyć się ze srebra - przyznaje Krystian Makowski.
- Po naszym zwycięstwie z Niemcami w meczu grupowym ich trener podszedł do mnie i powiedział: chcę was mieć w finale. Wiedziałem, jak bardzo chciał się zrewanżować i przypuszczam, że wszyscy Niemcy mocno nam kibicowali w półfinale. Naprawdę niewiele brakowało, abyśmy sprawili im psikusa po raz drugi - podkreśla trener Karol Śnieżek.
Radość na bankiecie
Zadowolony z turnieju w Poznaniu może być zwłaszcza Karol Szyplik, który zdobył pięć goli i był drugim strzelcem polskiej drużyny. - Być może powinno być tych goli kilka więcej, ale w sumie chyba sporo pomogłem drużynie. Szkoda, że mistrzostwo uciekło nam w takich okolicznościach. Dopiero na bankiecie z udziałem wszystkich drużyn zapomnieliśmy o tej dogrywce i zaczęliśmy świętować srebrne medale - podkreśla napastnik Pomorzanina.