Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Widać, że cierpi

Rozmawiał Roman Laudański
Rozmowa z księdzem ADAMEM BONIECKIM, redaktorem naczelnym "Tygodnika Powszechnego"

     - Jaki jest stan zdrowia Jana Pawła II? Jak papież radzi sobie z chorobą?
     - Myślę, że jest to gigantyczna walka ze słabością człowieka, który do końca chce być obecny i nie wycofuje się, jak przegrany król, do wnętrza Watykanu. Tyle, ile ma siły, tyle używa do tego, żeby być ze swoim ludem. To zmaganie było widać podczas błogosławieństwa, gdzie napięcie psychiczne, stres - jak interpretują to lekarze, odebrały mu w ogóle możliwość wydobycia głosu. Niewątpliwie stan Jana Pawła II jest w tej chwili poważny. Widać, że cierpi. Ma wielkie trudności w odżywianiu i oddychaniu, więc jego stan jest poważny.
     - Mówimy tu o niedzielnym błogosławieństwie "Urbi et Orbi" - miastu i światu?
     - To niezwykle przejmujące błogosławieństwo, które chciał wypowiedzieć i nie był w stanie. Tylko nieartykułowany szept doszedł z głośników.
     - Przez wiele lat media przedstawiały papieża wręcz jako atletę bijącego kolejne rekordy: a to liczby pielgrzymek, a to kolejnych spotkań. Czy m.in. dlatego teraz tak trudno zaakceptować nam schorowanego papieża?
     - Nie dotyczy to tylko kontrastu między papieżem-atletą a papieżem-schorowanym starcem, ale jest to także produkt naszej kultury. Ona ukrywa słabość, chorobę, starość. Ta cywilizacja udaje, że nie ma śmierci, nie ma brzydoty, nie ma cierpienia. To wszystko gdzieś się chowa i triumfuje młodość, sprawność, sukces i energia. I papież jakby chciał tę prawdę, w tym etapie swego pontyfikatu, powiedzieć światu: że człowiek to jest czyn, twórczość, podejmowanie kolejnych wyzwań, a wśród nich jest wyzwanie słabości, które też trzeba podejmować! Przez to chyba bardzo pomaga ludziom cierpiącym, którzy czują się odsunięci na margines, jeśli nie wyrzuceni na śmietnik. Widzą człowieka, który walczy do końca. Pokazuje, że można nie dać się zgnieść i poniżyć cierpieniu.
     - I to chyba odpowiedź na pytanie: czego uczy nas cierpiący papież?
     - Tak, tego nas uczy. I jest to także przekreślenie tego łatwego sloganu o "cierpieniu, które uszlachetnia". Cierpieniu można nadać sens i papież w swoim słowie do uczestników Drogi krzyżowej cytuje słowa świętego Pawła: na ciele swoim dopełniam tego, czego brakuje w męce Chrystusa. I papież dodaje od siebie: ofiarując to za Kościół. Można to cierpienie ofiarować i nadać mu sens, bo samo w sobie - jeśli człowiek czegoś z nim nie zrobi - jest jakimś strasznym absurdem i poniżeniem.
     - Ostatnio pojawiają się spekulacje dotyczące problemów z kierowaniem Kościołem, rzekomej rywalizacji między najbliższymi papieża?
     - Nie wiem, czy na temat rywalizacji mamy plotki czy informacje?
     -**Ja mam wrażenie, że jest tam poważny podział funkcji, które trzeba było objąć i podjąć, więc nie dawałbym wiary plotkom. To jest przenoszenie naszych stosunków na Kościół. Tu mamy jeszcze jedną wielką katechezę papieża - co to jest Kościół? Otóż Chrystus nie przekazał Piotrowi obowiązków: administrowania kurią, obsadzania stolic biskupich, troski o finanse Kościoła i całej tej wielkiej działalności w świecie, którą Kościół przez wieki często z wielkim pożytkiem wypełniał. Natomiast przekazał mu troskę o słowo boże, sakramenty i posługę dotyczącą zbawienia ludzi. Nazywamy ją władzą Piotrową. Jan Paweł II całe życie raczej delegował, przekazywał te wszystkie funkcje administracyjne ekspertom i specjalistom, sam koncentrując się na świadczeniu Ewangelii. Na tym, co jest źródłem, a nie na "naprawianiu kanalizacji". I w tej chwili mamy chyba szczyt tego kierowania Kościołem modlącym się, cierpiącym, idącym za Chrystusem. Mówienie: ach, taki niedołężny papież powinien ustąpić przypomina nieodparcie wołanie: jeśli jesteś tym, za kogo się podajesz, to zejdź z krzyża. Chrystus na krzyżu był kompletnie nieskuteczny. Już nikogo nie uzdrawiał, nigdzie nie mógł iść, właściwie nie mógł mówić, a wtedy dokonywało się zbawienie świata! Myślę, że tutaj mamy wielką lekcję o Kościele i o roli papieża. Przez działanie historii, sposób mówienia o Kościele - wielkiej międzynarodowej instytucji, nam się to w głowach pomieszało.
     - Skąd tak mocne słowa kardynała Ratzingera podczas drogi krzyżowej o "grzechach i winach błądzącego Kościoła" ? Porównuje on nawet Kościół do "tonącej łodzi".
     - Sądzę, że jest to owoc głębokich przemyśleń człowieka, który jest w samym centrum trudnych spraw Kościoła. On ma ich bardzo dobry ogląd. Widzę tu podjęcie wątku, który Jan Paweł II rozpoczął w czasie Roku Jubileuszowego w nabożeństwie wyznania win ludzi Kościoła. Kardynał Ratzinger jakby chciał powiedzieć: to nie są tylko sprawy dawne i przeszłe. Nasze winy są największym zagrożeniem Kościoła także i dzisiaj! Trzeba było kogoś z tak wielkim autorytetem, jak właśnie on, żeby w takim miejscu móc to jednoznacznie wypowiedzieć. Widzę w tym kontynuację stylu Jana Pawła II. On wie, że prawda oczyszcza, nawet jeżeli jest dla niektórych bardzo trudna do przyjęcia.
     - Wielu starszych ludzi modli się o dobrą śmierć. Czy taka modlitwa może towarzyszyć Janowi Pawłowi II?
     - Jest to jedna z piękniejszych modlitw i nie tylko papieżowi, ale i tym wszystkim, których kochamy powinna towarzyszyć. Śmierć jest tak ważnym momentem w życiu i historii człowieka, że dobra śmierć jest cudowną łaską Pana Boga i o nią należy prosić dla siebie i bliskich. Nie widzę niczego niewłaściwego w takiej modlitwie.
     - I może ona towarzyszyć papieżowi?
     - To moment największej próby, bardzo tajemniczy moment, bo nikt nam nie opowiedział, jak to jest w momencie śmierci. Myślę, że o to, żeby była to dobra śmierć trzeba modlić się dla ludzi, których się kocha.
     

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska