Pani Ewa mieszka z mężem i siedmiorgiem dzieci w Wielkiej Nieszawce. Od kilku lat wynajmują tam stary, niewielki dom: dwa pokoje, kuchnia, łazienka. Mimo remontów prowadzonych własnymi siłami i ciągłych napraw, mieszka się tam coraz gorzej. Dlaczego?
Dach nad głową coraz mniej pewny
- Siedzimy na bombie zegarowej - mówi Ewa Purcelewska. - Dach przecieka, ostatnio obudziliśmy się z deszczówką w łóżku. Sufit już raz spadł, córka odskoczyła w ostatniej chwili. Do rana usuwaliśmy gruz, później sami naprawiliśmy sufit, ale to za mało.
Kolejny kłopot to wilgoć, która rozprzestrzeniła się do tego stopnia, że skromnymi środkami nie da się jej zwalczyć.
W ciągu kilku lat państwo Purcelewsy założyli centralne ogrzewanie i instalację elektryczną, położyli podłogi, zreperowali sufit, zabezpieczyli dach folią. Systematycznie starają się usuwać usterki.
Ale to nie wystarcza, bo ich dom od dawna wymaga gruntownego remontu. Jednak na to rodziny z Wielkiej Nieszawki nie stać.
Pani Ewa z mężem już w zeszłym roku zaczęli szukać bezpiecznego lokum dla swojej rodziny. Teraz nie mają wyjścia. - Właściciel domu, w którym mieszkamy, chce tu sprowadzić swoją matkę, więc my musimy się wyprowadzić i to jak najszybciej - dodaje kobieta. - I tak dobrze, że z dnia na dzień nie znaleźliśmy się na bruku. Dostaliśmy czas, aby czegoś poszukać, ale to nie takie proste. Wynajęcie mieszkania w Toruniu kosztuje 2 tys. zł. To tyle, ile mamy na miesiąc na utrzymanie całej dziewięcioosobowej rodziny.
Gmina zrobiła wszystko, co mogła
Pani Ewa szukała więc mieszkań do wynajęcia i w Wielkiej Nieszawce, i w okolicach. Sprawdzała nawet oferty w Łysomicach. Nie znalazła jednak, nic, na co byłoby stać jej rodzinę. Z prośbą o pomoc zwróciła się do wójta gminy Wielka Nieszawka. - Usłyszałam, że jestem zaradna, więc jakoś sobie poradzę - mówi kobieta. - Nie chcę niczego za darmo, ale wiem, że gmina robi dofinansowania do mieszkań w blokach popegeerowskich. Dlaczego my nie moglibyśmy z tego skorzystać?
Wójt Kazimierz Kaczmarek stawia sprawę jasno. Gmina nie posiada żadnych lokali socjalnych, bloki są własnością spółdzielni mieszkaniowej, a mieszkańców w trudnej sytuacji jest wielu. - Zrobiliśmy dla pani Purcelewskiej wszystko, co mogliśmy - mówi. - Rodzina otrzymuje od gminy wszystkie możliwe świadczenia. W zeszłym roku nasi pracownicy socjalni na własną rękę szukali mieszkań do wynajęcia wśród prywatnych właścicieli. Zaproponowaliśmy pani Purcelewskiej kilka lokali w dobrym stanie, ale żaden jej nie odpowiadał. Nie może być tak, że mieszkaniec prezentuje jedynie postawę roszczeniową, a sam nie wykazuje inicjatywy. Korzystanie z pomocy gminy nie może być sposobem na życie.
Sytuację sprzed roku zupełnie inaczej wspomina pani Ewa. Owszem, pojawiła się propozycja zmiany lokum, ale tylko jedna i zupełnie nie do przyjęcia. - Zaoferowano nam wynajęcie jednego pokoju z kuchnią w domu, w którym mieszka kilku pijaczków - wspomina. - Nie mogłam pozwolić na to, by dzieci dorastały w takich warunkach.
Czy jest szansa na rozwiązanie sytuacji? - Jeśli pani Purcelewska znajdzie mieszkanie, które chciałaby wynająć i podpisze umowę, będzie jej przysługiwał dodatek mieszkaniowy - wyjaśnia Kazimierz Kaczmarek. - Gdy wykona ten krok, gmina postara się ją wesprzeć. Nie możemy jednak zrobić wszystkiego za nią.