W nocy z 29 na 30 kwietnia 1945 r. strażnicy zamiast patrolować teren obozu, zebrali się przy bramie. Część z nich w tym czasie bezgłośnie opróżniała obozowy magazyn broni. Gdy skończyli, grupa 35 mundurowych odeszła w stronę lasu. W ten sposób porucznik LWP Alojzy Bruski zorganizował największą na Pomorzu dezercję z wojska.
Bruski był wojennym bohaterem. We wrześniu 1939 r. został ranny podczas oblężenia Warszawy. W czasie okupacji zorganizował Obwód Tczewski AK, dowodził jednym z największych na Pomorzu (ok. 150 ludzi) oddziałów partyzanckich. Dla Niemców był nieuchwytny. Został odznaczony Krzyżem Walecznych. Po wycofaniu się Niemców ujawnił swój oddział i zgłosił się do polskiego wojska podporządkowanego Moskwie.
Dostał zadanie - zorganizować pod Bydgoszczą obóz dla Niemców, którzy nie zdążyli uciec na Zachód. Miejsce - puste baraki w Łęgnowie i Zimnych Wodach, w dawnym obozie jenieckim. Tu zaczęto zwozić z okolicy niemieckich cywilów - przede wszystkim kobiety, starców i dzieci.
Nowi przełożeni Bruskiego nie wiedzieli jednak, że nadal jest on żołnierzem podziemia. Komendant w obozie gromadził swoich dawnych podkomendnych, którzy w Zimnych Wodach stworzyli zakonspirowany oddział.
Wiosną 1945 r. Bruski postanowił ze swoimi ludźmi uciec do lasu. Jak później zeznawał, nie mógł znieść tego, co bezkarni Rosjanie wyprawiali w obozie. A działy się tam rzeczy straszne - nawet komendant nie mógł zapobiec gwałtom, rozbojom, a nawet zbrodniom na Niemcach. Wszystko to Bruski i jego ludzie zostawili za sobą 30 kwietnia 1945 r.
W partyzantce wytrwali zaledwie miesiąc. Pod koniec maja oddział został rozbity, a sam Bruski został niedługo potem aresztowany w Bydgoszczy na ul. Wileńskiej. Został skazany na śmierć.
**
Wielka ucieczka
(no)

Porucznik Alojzy Bruski
Nocą w obozie dla internowanych Niemców w podbydgoskich Zimnych Wodach panowała cisza. Więźniowie korzystali z chwil spokoju. Wśród strażników panowało jednak niezwyczajne ożywienie.