Sołtys Wielkich Łunaw zapewniał nas kilka dni temu, że szybko znajdzie dom dla młodego czworonoga podrzuconego mieszkańcowi Wielkich Łunaw. I tak się stało.
Przypomnijmy, przez ponad tydzień pies znajdował się w gospodarstwie Józefa Marszałka.Ten nie chciał zwierzęcia, ponieważ miał już swojego czworonoga. Chciał, aby zabrała go gmina. Sprawą zajął się jednak sołtys wsi.
- Wiedziałem, że po opublikowaniu materiału w "Pomorskiej" znajdziemy dla pupila nowy dom - twierdzi Zbigniew Kiljan. - Jeszcze w tym samym dniu, kiedy ukazał się artykuł, zadzwonili do mnie państwo z okolic Grudziądza, którzy zadeklarowali, że chcą go przygarnąć. I to mimo iż go jeszcze nie widzieli. Umówiliśmy się i przyjechali po niego.
Nowi właściciele chcą zachować anonimowość. - Stwierdzili, że biorą pieska z dobroci serca, a nie dla rozgłosu i nie chcieliby pojawiać się publicznie - tłumaczy Zbigniew Kiljan. - Opowiadali mi, że niedawno zdechł im ich stary, niewidomy piesek, który był członkiem ich rodziny przez wiele lat. Przyzwyczaili się do tego, że mają w dom pupila, jest też z kim wyjść na spacer. Bez wahania zabrali go do swojego domu.
Sołtys Wielkich Łunaw zapewnia, że za kilka miesięcy sprawdzi, jak czworonogowi jest u nowych właścicieli. To oni również wybiorą dla niego imię. Jak mówi, to nie pierwszy pies, którego podrzucono na terenie jego wsi.
- Zawsze staram się dla tych pokrzywdzonych psów znaleźć nowych właścicieli na własną rękę - informuje Zbigniew Kiljan. - Potem sprawdzam, czy nie dzieje się im u nich żadna krzywda. Schronisko dla zwierząt to według mnie ostateczność.
Czytaj e-wydanie »