Zobacz także: Wielki finał Vive Tauronu na zdjęciach
- To jest niesamowite przeżycie, nigdy nawet sobie nie wyobrażaliśmy, że ten puchar kiedykolowiek może być w Kielcach. Do końca wierzyliśmy w tę wygraną - mówił Tadeusz Węgrzyn, jeden z kibiców witających piłkarzy.
Zanim szczypiorniści pojawili się przed halą, do kieleckich kibiców dołączyli zachrypnięci, choć wciąż w świetnej formie fani towarzyszący drużynie w Kolonii. Zaczęła się zabawa - wzajemne pozdrowienia, śpiewy na cześć bohaterów. Kulminacja radości nastąpiła, gdy pod halę zajechali szczęśliwi zwycięzcy. Brawa i wiwaty otrzymywał każdy wyłaniający się z busa zawodnik. Szczególne oklaski płynęły w kierunku Julena Aginagalde, który z pojazdu wyłonił się ze zwycięskim pucharem, a także w stronę trenera drużyny. - Dziękujemy, dziękujemy! - krzyczeli Tałantowi kielczanie.
- Chłopaki zasłużyli na odpoczynek, bo dali z siebie wszystko na boisku. Ci, którzy są w reprezentacji Polski mają na niego czas do niedzieli - mówił trener Vive Tauronu.
Zapytany o swoje opanowanie podczas meczu przyznał, że stalowych nerwów na pewno nie ma, a liczby przekleństw padających na turnieju wolałby nie liczyć. - Na mecz finałowy nie byliśmy super przygotowani i to było widać na parkiecie. To dzięki naszym zawodnikom, ich wierze i walce mamy to zwycięstwo - mówił.