Mieszkańcy domów ulicy odchodzącej od głównej, przy której mieści się szkoła, są zrozpaczeni. Odwiedziliśmy ich w sobotę rano. Godzinę wcześniej przyjechali strażacy z Huty, Koronowa. - Nasz adres? Proszę pisać: Błotna, numer zachlapany - śmieje się Sylwester Abramczyk. Choć mu wcale nie do śmiechu. - Od 6 grudnia wodę w piwnicy mamy non stop. W garażu również. Do domu bez kaloszy nie można wejść, bo wokół woda.
Zimno, bo piec zalany
Zofia Rybarczyk mieszka z mamą obok. Załamuje ręce. - Nie palę, bo piec mi w piwnicy zalało. Zimno siedzimy. Co mam robić?
Jej dom stoi nieco niżej posesji Abramczyka. Pan Sylwester z sąsiadami rozkuwają lód na ulicy, żłobią rowy, by woda spływała w stronę niżej położonych stawów.
Sąsiedzi nie pozwolili
Miejscowi strażacy OSP , a także z Huty i Wilcza zdążyli już rozłożyć prawie 700 metrów węży i pompy tłoczą wodę z posesji pani Zofii do jeziora. - Byłoby bliżej, przez pola, ale ludzie mieszkający wyżej są tu tacy, że nie pozwalają węży prowadzić przez ich pola. Rozłożyliśmy więc je na ulicy, utrudniając nieco ruch kierowcom - mówią strażacy.
- Pola za nami są położone znacznie wyżej - opowiada Sylwester Abramczyk. - Niemcy zmeliorowali je w roku 1915.
Przerwana drenarka?
- Rurki są ceramiczne, o niewielkim, bo 60-milimetrowym przekroju. Ale drenarka działała dobrze jeszcze w latach 70. My tu mieszkamy od lat 80. Na palcach jednej ręki możemy policzyć lata, w których nie byliśmy podtapiani. A wszystko przez to, że drenarka została przerwana podczas telefonizacji wsi i innych prac ziemnych. Trzeba naprawić, położyć grubsze rury.
Nadzieja w gminie
- Trzeba zbudować kanalizację deszczową, odprowadzającą stąd wodę - mówi sołtys Barbara Olejnik. - Od lat obiecuje się nam wykonanie tej kanalizacji. I ciągle brakuje na to w gminie pieniędzy. Pompowanie wody kosztuje przecież drożej, niż wykonanie tej kanalizacji.
Do tematu wrócimy.
Udostępnij