
- A ty skąd jesteś? - mogłaby spytać bydgoska wiewórka. - Ja? Jestem od Barei - mógłby odpowiedzieć słomiany miś.
(fot. Fot. Archiwum)
Niektórzy byli nimi zachwyceni, inni nie kryli irytacji na widok zielono-żółto-brązowych roślinnych figur wiewiórek. Wszystkie pięć maskotek otrzymało od bydgoszczan imię "Bydzia". Miały wprowadzić mieszkańców w nastrój sportowego święta i zdobić nasze miasto podczas zeszłorocznych Mistrzostw Świata Juniorów w Lekkiej Atletyce.
Na bydgoskich placach stały jednak całe lato. I wszystko wskazuje na to, że w tym roku również będą przykuwały uwagę bydgoszczan.
Figury z ziemi i trawy
Dwumetrowe wiewiórki zaprojektowała firma ze Szczecina. Gryzonie mają metalową konstrukcję wypełnioną ziemią, a latem całość porastały specjalne gatunki trawy i kwiatów. W sezonie można było je oglądać na rondzie Skrzetuskim, u zbiegu ulic Gdańskiej i Śniadeckich, przy ulicy Nad Torem, w pobliżu dworca PKP oraz na rondzie przy moście fordońskim.
Obecnie wiewiórki są pogrążone w śnie zimowym i czekają na nadejście wiosny w magazynach Zieleni Miejskiej.
Znów staną na placach
- Na pewno nie pozwolimy, by wiewiórki zalegały przez cały rok w magazynach - mówi Janusz Bordewicz zastępca dyrektora wydziału gospodarki komunalnej bydgoskiego ratusza. - Wszystkie pięć figur stanie znów w różnych miejscach Bydgoszczy. Dopóki nie ma jeszcze gotowej koncepcji rozplanowania zieleni w mieście, nie możemy powiedzieć, gdzie dokładnie pojawią się wiewiórki.
Nad planem zagospodarowania terenów zielonych w Bydgoszczy pracuje Hanna Pawlikowska z referatu zieleni w wydziale gospodarki komunalnej:
- Decyzja o tym, gdzie w tym roku staną wiewiórki, zapadnie w ciągu dwóch tygodni - mówi Pawlikowska.
Nie to jednak, gdzie zamieszkają wiewiórki, najbardziej interesuje bydgoszczan. Nasi Czytelnicy zastanawiają się, dlaczego każda z figur kosztowała ponad 20 tys. zł.
Drogie gryzonie
- Czy wiewiórki były warte takiego wydatku? Zwłaszcza, że w czasie upałów rośliny, które je porastały, usychały i całość wyglądała nieciekawie - pyta pani Elżbieta Jaworska.
Za pięć wiewiórek miasto musiało zapłacić 113,5 tysiąca zł. Dlaczego kwietne gryzonie były aż tak drogie?
Janusz Bordewicz: - Czy jest to cena wygórowana? Mogę tylko powiedzieć, że przetarg na wykonanie wiewiórek odbył się zgodnie z prawem, w drodze konkursu. Przede wszystkim pamiętajmy, że te figury mają dość skomplikowaną konstrukcję. Posiadają przecież własny system nawadniający.
Bordewicz tłumaczy, że w cenę wiewiórek zostały wliczone też koszty dostawy i montażu kwietnych figur.
Nie wolno też zapomnieć o pieniądzach wydanych na utrzymanie konstrukcji. Systematycznie trzeba było przecież wymieniać uschnięte rośliny na świeże.
Parafrazując cytat z "Misia" Stanisława Barei, można powiedzieć, że są to wiewiórki na miarę naszych możliwości. Czy jednak koniecznie - na miarę naszych kieszeni? Bo nawet, gdy cena mercedesa w salonie spadnie o 20 proc., to mnie i tak na niego nie stać