Oblężenie przeżywają natomiast przychodnie i apteki. - O tej porze roku to norma - uspokaja dr Tomasz Zwolenkiewicz.
O ile jednak do przeziębień, katarów i stanów gorączkowych zdążyliśmy się już przyzwyczaić, o tyle tegoroczną nowością jest ropa, która w wielkich ilościach pojawia się w oczach maluchów. Zwalczyć ją można jedynie antybiotykiem w kroplach - na przykład biodacyną.
- Nie ma jednak żadnych powodów do paniki - mówi Tomasz Zwolenkiewicz - lekarz pediatra, ordynator Oddziału Dziecięcgo Pałuckiego Centrum Zdrowia w Żninie. - W powietrzu krąży wirus lub bakteria, która wywołuje takie stany. O ile dziecko jest odpowiednio pielęgnowane - w krótkim czasie powinno zwalczyć wszystkie objawy choroby.
Zdaniem lekarzy, winą za choroby maluchów należy obciążyć w głównej mierze... cywilizacyjny postęp. - Już nie mówię o pogodzie, która jest dziś niemal wiosenna. W domach jest jednak zbyt ciepło, później dzieci wychodzą na zewnątrz często nieodpowiednio, zbyt lekko ubrane. Dużą winę ponoszą też palący rodzice, którzy "biorą dymka" w obecności swych pociech. To oczywiście osłabia ich system odpornościowy. Kolejną przyczyną jest niechęć do przyjmowania szczepień antygrypowych, a iniekcje w skuteczny sposób chronią przed chorobami, lub choćby zapewniają ich łagodniejszy przebieg.
Tegoroczna fala zachorowań jest jednak nieco mniejsza niż ubiegłoroczna. Lekarze twierdzą jednak, że wszystko jeszcze przed nami. - Wierzę jednak, że nie powtórzy się sytuacja z ubiegłego roku, kiedy mali pacjenci nie mieścili się już na oddziale dziecięcym i trzeba było szukać łóżek m.in. na chirurgii. W styczniu - lutym tego roku mieliśmy prawdziwy horror. Mam nadzieję, że w tym sezonie powtórki nie będzie, ale... wielka w tym rola rodziców.