Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Władysław Weber i jego księgi adresowe

Jolanta Zielazna
Rodzina Weberów w komplecie: Władysław  i Teresa  z dziećmi. Obok mamy najmłodszy Grzegorz, Ewa przy ojcu, w środku najstarszy Jurek. Zdjęcie  prawdopodobnie  z połowy lat 20.
Rodzina Weberów w komplecie: Władysław i Teresa z dziećmi. Obok mamy najmłodszy Grzegorz, Ewa przy ojcu, w środku najstarszy Jurek. Zdjęcie prawdopodobnie z połowy lat 20. zbiory rodzinne
Zasłużony urzędnik bydgoskiego magistratu z zawodu był mechanikiem. Dla wielu przede wszystkim pozostał autorem ksiąg adresowych.

Tym urzędnikiem jest Władysław Weber. "Coby było gdybyśmy tych ksiąg nie posiadali? Dziś żadna władza lokalna ani kupiectwo obyć się bez nich nie mogą" - pisał "Dziennik Bydgoski" w 25-lecie pracy dyrektora biur magistrackich.

Rzeczywiście, to nie zasługi w urzędniczej pracy (a są ogromne), ale książki adresowe pozostały tym dziełem Władysława Webera, po które do dziś bardzo często sięgamy. To nieocenione materiały dla wszystkich, którzy interesują się historią miasta.

Wydawał te księgi własnym sumptem i, jak się okazuje, nie miał z nich dochodu. - W rodzinie mówi się, że dziadek na tych książkach zbankrutował - wspomina rodzinne opowieści prof. dr hab. Małgorzata Kościelska z Instytutu Psychologii UKW. Władysław Weber był jej dziadkiem. Z jej inicjatywy jedna z sal bydgoskiego ratusza otrzymała imię zasłużonego urzędnika, odsłonięto też tablicę przypominającą jego zasługi dla miasta.

Wojskowa służba

- Dziadek był pogodny, ciepły, zaangażowany w wiele społecznych działań. Miał szerokie znajomości w kręgach towarzyskich ówczesnej Bydgoszczy - wspomina pani profesor. Dzięki przechowywanym pamiątkom i dokumentom wiadomości mamy z pierwszej ręki.

Władysław nie był bydgoszczaninem, pochodził z Wielkopolski. Urodził się 9 czerwca 1883 roku w Książu (pow. śremski). W życiorysie z końca lat 40. opisywał swoje dzieciństwo. Wcześnie został sierotą, od 1899 roku uczył się w średniej szkole budowy maszyn w Magdeburgu i praktykował w tym zawodzie. Szkoły nie zdążył skończyć, bo dostał powołanie do wojska. No i funduszy też na to nie wystarczyło.

I właśnie służba w pruskiej armii przywiodła go do Bydgoszczy. W latach 1903-1906 służył tu, jak pisze w życiorysie, w 14. pułku piechoty. Dosłużył się stopnia podoficera. Po ukończeniu służby został już w Bydgoszczy. Najpierw pracował w kancelarii adwokata Melchiora Wierzbickiego, zaangażowanego w walkę o polskość Bydgoszczy. Gdy pryncypał został prezesem Polskiego Komitetu Wyborczego w wyborach 1907 roku, Weber został sekretarzem. A 24 października 1907 roku zaczął pracę magistracie bydgoskim. I tam został do emerytury.

Praca urzędnicza nie miała przed nim tajemnic. Zaczynał jako pomocnik biurowy, na emeryturę odchodził ze stanowiska naczelnika wydziału VI stopnia. Po drodze... Po drodze zaliczył pracę w tylu miejskich wydziałach i instytucjach, że funkcjonowanie Ratusza poznał od podszewki.

Już po roku pracy dostał tzw. stabilizację, czyli został stałym urzędnikiem miejskim z prawem do emerytury. 25-latek, jedyny Polak w gronie etatowych urzędników! "Nie było biura, w któremby nie pracował, z którego agendami dokładnieby się nie obznajomił" pisał "Dziennik Bydgoski". Poznał m.in. Miejski Urząd Policyjny, Miejską Kasę Oszczędności, kasy miejskich instytucji, Urząd Ubezpieczeń.

Być może urzędnicze doświadczenia sprawiły, że gdy w roku 1915/1916 dostał powołanie do pruskiego wojska (trwała wojna światowa), pełnił służbę garnizonową, "przeważnie kancelaryjną".

W swoim życiorysie, ładnym wyrobionym charakterem, Władysław Weber pisał: "W okresie powojennym, od roku 1918-1920 byłem mężem zaufania Bydg. Rady Ludowej na terenie Magistratu, pełniąc służbę konspiracyjną i przygotowując zarazem nowe kadry urzędników polskich, dla których urządziłem kursy fachowe, na których byłem wykładowcą. Reorganizacja Magistratu, obsada stanowisk i spolszczenie personelu ciążyło na moich barkach". W praktyce wyglądało to tak, że krótko przed przejęciem miasta przez władze polskie został przeniesiony do Biura Prezydialnego i komisarycznego prezydenta Jana Maciaszka wtajemniczał w zasady funkcjonowania tej instytucji. Dla przyszłych polskich urzędników samorządowych przygotował i prowadził wieczorowe kursy w szkole przemysłowej.
Sam Weber, gdy w 1921 roku w mieście wybuchły antyniemieckie manifestacje, musiał postarać się o poświadczenie obywatelstwa. Zachował się dokument, który głosi, że dyrektor biur Magistratu jest Polakiem.

To również on przygotował włączenie w administracyjne granice Bydgoszczy w kwietniu 1920 roku 18 przedmieść.

Szanowany, towarzyski

Zasłużony urzędnik doczekał się w ratuszu tablicy pamiątkowej. Obok jest sala jego imienia.
(fot. Jolanta Zielazna)

W czerwcu 1912 roku Władysław Weber poślubił grudziądzankę Teresę Wiśniewską. W 1913 roku urodził się Jerzy, rok później - Ewa (mama prof. Małgorzaty Kościelskiej, niebawem obchodzić będzie 100 lat). Pięć lat później na świecie pojawił się najmłodszy Grzegorz. - Babcia dbała o wykształcenie dzieci - wspomina córka Ewy, prof. Małgorzata Kościelska. - Mama uczyła się u Rolbieskiej oraz w konserwatorium, jeden syn w gimnazjum realnym, drugi w klasycznym.
Dziadkowie prowadzili dom otwarty, młodzież grała w brydża, odbywały się potańcówki.

Na działkach przy ul. Libelta spotykała się elita umysłowa Bydgoszczy. - Dziadkowie utrzymywali towarzyskie kontakty z wieloma ważnymi postaciami tego miasta - prof. Kościelska pokazuje obrazy z dedykacją od Kazimierza Boruckiego (dyrektora Muzeum Miejskiego), portret swojej mamy pędzla Mariana Turwida.

Adresy cenne do dziś

Władysław Weber był postacią w mieście znaną i powszechnie szanowaną. Udzielał się w wielu organizacjach społecznych, m.in. Towarzystwo Gimnastyczne Sokół, Kurkowe Towarzystwo Strzeleckie (sekretarz), BTW, Automobilklubie. Działał też dla urzędników. W 1925 roku został prezesem Związku Urzędników Miejskich. Wcześniej założył dla nich kasę oszczędnościowo-pożyczkową, kasę pogrzebową, fundusz pomocy lekarskiej w letniskiem w Solcu Kujawskim. Korzystano z niego do wybuchu wojny w 1939 roku.

Kto lub co natchnęło Władysława Webera do wydania książek adresowych Bydgoszczy - tego już się pewnie nie dowiemy. Może po prostu powielił niemiecki wzór, bo takie księgi ukazywały się już w XIX wieku. I choć, jak głosi rodzinny przekaz, nie tylko na nich nie zarobił, ale jeszcze prawdopodobnie dołożył do interesu, to błogosławią go za to po dziś dzień zarówno historycy, jak i cała rzesza miłośników historii miasta. To nieocenione źródło informacji o międzywojennej Bydgoszczy, spis mieszkańców w dwóch układach (alfabetycznie i według ulic), spis firm, instytucji, organizacji i ich szefów, a także mnóstwo innych danych. Na końcu zestawienie, kto się z miasta wyprowadził, kto przybył.

Książek ukazało się w sumie osiem: Adresy Miasta Bydgoszczy na rok 1922 i 1923 oraz Książka Adresowa Miasta Bydgoszczy 1925,1926,1928,1929, 1933 oraz 1936/37. Szczególnie cenna jest ta z 1933 r., bo zawiera starą i nową numerację ulic. Kilka lat temu książki zostały zdigitalizowane i można przeglądać je w internecie.

Honorowy prezes

W 1932 roku Władysław Weber świętował 25 laty pracy, a od 1 października 1935 r. na własną prośbę przeszedł w stan spoczynku. Kilka miesięcy wcześniej koledzy wybrali go na honorowego prezesa związku urzędników. Na emeryturze chciał odpocząć? Nic z tych rzeczy. Uznał, że jest na to za wcześnie.

Od 1 marca 1937 do końca maja 1947 roku pracował w firmie "Bacon Export" Gniezno SA. Kierował filią w Gdyni, Tczewie, sklepem w Bydgoszczy, pełnił różne funkcje w bydgoskiej centrali.

Przed wybuchem wojny Weberowie mieszkali przy 20 Stycznia 19. - Dziadka ostrzeżono, żeby lepiej zniknął z Bydgoszczy - opowiada prof. Małgorzata Kościelska. - Był na liście mieszkańców wskazanych do aresztowania. Schronił się w Tczewie.

Bacon obóz i roboty

"Bacon Export" już przed wojną wyrobił mu zezwolenie na przebywanie w strefie nadgranicznej. A jednak już na samym początku wojny, 7 września 1939, właśnie w Tczewie Władysław Weber został aresztowany. Przetrzymywany w różnych więzieniach, w obozie w Gdańsku, wysłany do robót rolnych został zwolniony po 4 miesiącach po interwencji "Bacon Export".

Dla tej firmy pracował przez całą wojnę i później, do maja 1947 roku. Wówczas nazywała się już Państwowe Przedsiębiorstwo Mięsne nr 1 w Bydgoszczy. Bo po zakończeniu wojny Weber szczęśliwie wrócił do rodziny, do Bydgoszczy.

Gdy zwolnili go z "Bacon Export", zatrudnił się w Izbie Przemysłowo-Handlowej. Ale były redukcje, musiał odejść. Dlatego w lipcu 1949 roku prosił "Dyrekcję Przemysłu Miejscowego Ogólno-Branżowego" o przyjęcie do pracy. "Jestem zdrów i chętny do pracy" - pisał. Miał wówczas 66 lat.

Został w Szczecinie

Długo w Bydgoszczy już nie pomieszkał. Pogarszały się warunki materialne, emerytura ze starego, przedwojennego portfela była coraz skromniejsza. W lipcu 1953 roku młodszy syn Grzegorz zabrał rodziców do Szczecina. Władysław zmarł tam 7 marca 1961 r.

Najstarszy syn Władysława, Jerzy w czasie II wojny światowej był jeńcem w Woldenbergu. Prof. Małgorzata Kościelska przytacza zapamiętane powiedzonko, wiążące się z pobytem w oflagu. Mówiono tam: "Jak cię bierze cholera, idź na kawę do Webera". Jerzy nie wrócił do Polski, został we Francji.

Grzegorz po wojennej zawierusze wrócił do rodzinnego miasta, ale później przeniósł się do Szczecina. Został radnym. Podobnie jak ojciec zaangażował się w sprawy publiczne. Jego córka, a wnuczka Władysława Webera, dr ekonomii Jadwiga Jefimowicz jest strażniczką rodzinnej pamięci.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska