Mariusz Umerski od ponad roku jest bezrobotny. Wcześniej pracował m.in. na budowie. Nowego zajęcia poszukać nie mógł, więc wpadł na pomysł, żeby za pieniądze odśnieżać i usuwać lód z dachów i chodników.
- Miesiąc temu, zanim nastały jeszcze siarczyste mrozy, w całym mieście rozwiesiłem 500 karteczek z ofertą takich usług - opowiada Umerski. - Chciałem w ten sposób znaleźć pracę sezonową.
Na ogłoszeniu podał dwa numery telefonów komórkowych. Do siebie i do syna.
Jaki efekt? - Zerowy. I to nie chodzi o to, że komuś nie podobały się proponowane przeze mnie ceny. Nikt nawet nie zadzwonił i nie zapytał o nie - dodaje mężczyzna.
A jakie stawki oferuje? - Wyliczyłem sobie, że za odśnieżanie dachu za metr kwadratowy wezmę 3 złote. Za chodnik biorę złotówkę od metra.
To, według potencjalnych jego klientów, zbyt drogo. Pani Dorota ma dom na Miedzyniu. - Dach ma 120 metrów kwadratowych. Gdybym skorzystała z usług firmy tego pana, jednokrotne odśnieżenie dachu kosztowałoby mnie 360 złotych. Usunąłby lód i śnieg z dachu, a przecież jeszcze tego samego dnia mógłby znowu spaść śnieg. To interes niewarty takich pieniędzy.
Sprawdziliśmy, ile za takie same usługi płacą wybrane spółdzielnie mieszkaniowe. Okazuje się, że stawki za odśnieżanie dachu wynoszą około 2 złotych za metr, a chodnika - 80 groszy.
Anna Świerczyńska, członek zarządu Spółdzielni Mieszkaniowej "Zjednoczeni": - Rozmowy z firmami, które chciały dla nas świadczyć takie usługi, zaczęliśmy dosyć wcześnie, bo w listopadzie. Wtedy mogliśmy sporo wynegocjować. Za metr kwadratowy dachu płacimy 2-2,50 złotych. Odśnieżanie chodników i pieszojezdni przeliczamy na godziny. Jedna kosztuje nas 70 złotych. Chodniki tuż przy blokach odśnieżane są przez nasze panie sprzątaczki. To ich obowiązek.
Udostępnij
