www.pomorska.pl/wloclawek
Więcej informacji z Włocławka znajdziesz na stronie www.pomorska.pl/wloclawek
Budynek ma 164 lata, niegdyś pełnił rolę spichrza. Podczas Powstania Styczniowego zorganizowano tu więzienie, w którym wśród innych wrogów cara Aleksandra II przebywał między innymi płk. Stanisław Bechi.
Od 1905 roku spichrz służył za koszary; od 1912 do 1989 roku był domem mieszkalnym. Aż przyszło nowe. W 1990 roku zabytek stał się własnością miasta, które cztery lata później sprzedało go prywatnemu przedsiębiorcy.
Dlaczego akurat temu, skoro chętnych było wówczas wielu? Trudno dziś to wyjaśnić, choć z pewnością są ludzie, którzy znają odpowiedź na to pytanie. Faktem jest jednak, że pod okiem nowego właściciela zabytek zaczął w szybkim tempie niszczeć.
- O ile pamiętam, nie wykonano tam żadnych prac, chodziły natomiast słuchy, że nieruchomość posłużyła właścicielowi jako zastaw pod liczne bankowe zobowiązania - mówi Arkadiusz Horo-nziak, niegdyś pracownik Urzędu Ochrony Zabytków, dziś zastępca prezydenta Włocławka. - Na pewno nie zostały spełnione wymogi, jakie na nabywcę takiej historycznej nieruchomości nakładają przepisy ustawy o ochronie zabytków i opiece nad zabytkami.
Budynek wraz z działką jest obłożony licznymi wierzytelnościami na kwotę 600 tys. złotych. To praktycznie uniemożliwia zakup lub wywłaszczenie tej nieruchomości na rzecz miasta. Zresztą nie byłoby to możliwe, skoro już od dłuższego czasu nikt nie może znaleźć właściciela.
- Ten zabytkowy spichrz, kupiony w 1994 roku przez osobę fizyczną, osiem lat później został wniesiony aportem do firmy z siedzibą w Radziejowie - wyjaśnia wiceprezydent Jacek Kuźniewicz. Niezależnie jednak od tego, kto w danym momencie był czy jest jego właścicielem, pewne jest jedno: Mimo zapewnień, zawartych przed laty w ofercie kupna, nikt nie ruszył palcem, by poprawić stan techniczny tego budynku.
Danuta Walczewska, kierownik włocławskiej delegatury Wojewódzkiego Urzędu Ochrony Zabytków ostrzegała już dawno, że budynek w każdej chwili może runąć. Może właśnie o to chodzi właścicielowi, który pozostałby z "czystą" działką w atrakcyjnym pod względem inwestycyjnym punkcie Włocławka. Póki co jednak, dawny spichrz wywołuje ponure skojarzenia. - Również do ratusza napływają liczne sygnały o konieczności wyremontowania dawnego więzienia - mówi Monika Budzeniusz, rzeczniczka prezydenta. Co tu mówić o zmuszeniu jego właściciela do zajęcia się obiektem, kiedy nawet nie można go znaleźć. Tłumaczymy cierpliwie, że to nie jest własność miasta.
Trudno z kolei zmusić właściciela do podjęcia prac, skoro nie można go nawet znaleźć...