Siedemdziesięciopięcioletnia pani Zofia potknęła się na uszkodzonej płytce chodnikowej przy swoim bloku na ulicy Bajecznej. Ze złamaną ręką trafiła na oddział chirurgii urazowo- ortopedycznej włocławskiego szpitala, gdzie przeszła skomplikowaną operację. Złamanie było bowiem poważne, towarzyszyło mu przemieszczenie kości łokciowej.
Po powrocie ze szpitala pani Zofia wystąpiła do Spółdzielni Mieszkaniowej "Zazamcze" o odszkodowanie. Sądziła, że sprawa będzie prosta - miała bowiem dokumentację lekarską z przebiegu leczenia i świadka wypadku. Pracownik spółdzielni sporządził protokół oględzin. Niestety, po kilku dniach pani Zofia otrzymała pismo ze spółdzielni informujące, że jej roszczenia o odszkodowanie
nie może być uznane
Dlaczego? Bo, jak napisała prezes SM "Zazamcze" Anna Janiak, miejsce wypadku nie znajduje się na terenie należącym do spółdzielni. Jak się okazuje, drogi osiedlowe - jezdnie wraz z chodnikami Spółdzielnia Mieszkaniowa "Zazamcze" przekazała w zarząd miastu. - W związku z powyższym proszę kierować roszczenia powypadkowe do Urzędu Miasta - poradziły władze spółdzielni. Pani Zofia z tej rady skorzystała. W odpowiedzi otrzymała Zdzisława Kozińskiego, naczelnika Wydziału Gospodarki Komunalnej UM we Włocławku lakoniczną odpowiedź: "Urząd nie może uznać Pani roszczeń za zasadne".
Dlaczego? Jak twierdzi naczelnik Koziński, ulica Bajeczna stanowi pas drogi wewnętrznej. - Spółdzielnia Mieszkaniowa "Zazamcze" dokonała jednostronnego zrzeczenia się pasów dróg wewnętrznych na osiedlu Zazamcze, wykorzystując powstałą lukę prawną - wyjaśnia. - Jednostronne zrzeczenie się tych dróg było podyktowane złym stanem technicznym i niechęcią spółdzielni do ich remontowania.
Po przeprowadzeniu wszystkich spraw proceduralnych miasto przekazało Bajeczną, podobnie jak inne ulice na osiedlu Zazamcze, w zarząd Miejskiemu Zarządowi Dróg. MZD nie poczuwa się do odpowiedzialności, bo wypadek, któremu uległa pani Zofia miał miejsce przed tym, zanim przejął Bajeczną w zarząd. - Miejski Zarząd Dróg nie jest właściwy do rozpatrzenia roszczenia - uznał dyrektor Piotr Kosseda.
Spółdzielnia Mieszkaniowa "Zazamcze" także nie chce płacić. - Nie możemy przejmować odpowiedzialności za zdarzenie mające miejsce na terenie będącym pod innym zarządem - twierdzi prezes Anna Janiak.
Urząd Miasta także umywa ręce. Naczelnik Koziński poradził 75-letniej kobiecie, by w sprawie odszkodowania zwróciła się do swego ubezpieczyciela lub poszukała sprawiedliwości w sądzie. Słowa "przepraszam" dotychczas Czytelniczka nie usłyszała.