
Sławomir Sielicki
Niegdyś sokół wędrowny gnieździł się licznie niemal na całym świecie. Na początku lat 50. nastąpił katastrofalny spadek liczebności tego gatunku, a w wielu miejscach, w tym w Polsce, doszło wręcz do zaniku.
Reintrodukcję sokoła wędrownego, czyli ponowne wprowadzanie gatunku na stare miejsca bytowania, rozpoczęto w połowie lat 80. Włocławek był jednym z pionierów, dzięki autentycznej pasji nieżyjącego już Czesława Sielickiego. To on, najpierw jako łowczy wojewódzki, później jako wojewódzki konserwator przyrody, obok swego domu w Michelinie stworzył ośrodek, który wkrótce stał się dumą Włocławka.
Ikona Włocławka
O sukcesach w odbudowywaniu populacji rzadkich ptaków informowały ogólnopolskie media, a zdjęcia sokołów zamieszczano w folderach i na plakatach promujących miasto. Ptaki stały się jedną z włocławskich ikon. Dziś hodowlę i reintrodukcję ptaków prowadzi syn pana Czesława, Sławomir. Ośrodek nadal mieści się obok domu Sielickich w Michelinie, gdzie równocześnie działa, utworzone w 2002, Stowarzyszenie na Rzecz Dzikich Zwierząt "Sokół". Sławomir Sielicki, prezes stowarzyszenia, jest też pracownikiem Gostynińsko-Włocławskiego Parku Krajobrazowego.
Jeden z trzech
- Kiedyś w Polsce było pięć takich ośrodków, zostały trzy. Jeden w Krakowie, drugi w Czempiniu, no i my - mówi Sławomir Sielicki (na zdjęciu). - Oficjalnie ośrodek prowadzony jest przez Gostynińsko-Włocławski Park Krajobrazowy, którego jestem pracownikiem. Dotacje na działalność otrzymujemy z Wojewódzkiego Funduszu Ochrony Środowiska.
W ciągu ponad 20 lat działalności ośrodka przyszło na świat ponad 300 sokołów. Zdaniem Sielickiego powinno ich być znacznie więcej, jednak dla placówki, działającej w strukturach parku, wciąż brakowało funduszy. Utworzenie fundacji zmieniło sytuację. Pojawiła się szansa na unijne pieniądze, sponsorzy zwarli szeregi. Tylko z jednego procenta podatków zebrano 65 tys. zł. - W tej sytuacji w listopadzie ubiegłego roku wystąpiliśmy, jako stowarzyszenie, do wojewody kujawsko-pomorskiego, o przekazanie nam ośrodka - mówi Sielicki. - Wojewoda odesłał nas do dyrekcji parku, tam więc poszło kolejne pismo. Niestety, odpowiedź była negatywna.
Andrzej Drozdowski, dyrektor Gostynińsko-Włocławskiego Parku Krajobrazowego przyznaje, że ośrodek już go nie interesuje. Przekonuje, że sokołów w Polsce jest już dość i nie ma potrzeby sztucznie ich rozmnażać. A obiekty w Michelinie, już się, zdaniem dyrektora "zdekapitalizowały", więc pora placówkę zamknąć. - No, może warto pomyśleć o stworzeniu zaplecza na rehabilitację ptaków różnych gatunków - dodaje dyrektor.
Sokoły, puchacze, orły bieliki, a nawet bocian, mają trafić zostać przekazane do ogrodów zoologicznych. - To spowoduje zniszczenie ponad 20-letniego dorobku pracy ośrodka, efektu pracy wieku osób - mówi Sławomir Sielicki. Przypomina, że od samego początku sokoły, trafiające do ośrodka, pochodziły z prywatnych darowizn.
Dziś dyrektor Andrzej Drozdowski ma rozmawiać o likwidacji ośrodka w Wojewódzkim Funduszu, mającym - zgodnie z nazwą - chronić środowisko. Czy ochroni?