https://pomorska.pl
reklama

Włodzimierz Słodowicz z Ciechocinka od lat jako emeryt prowadzi zespoł taneczny.

Jolanta Zielazna, [email protected]
Włodzimierz Słodowicz jako radny dopiął swego w 2003 r. Wtedy otworzył pierwszy publiczny plac zabaw w Ciechocinku.
Włodzimierz Słodowicz jako radny dopiął swego w 2003 r. Wtedy otworzył pierwszy publiczny plac zabaw w Ciechocinku. autorka
W Ciechocinku znają Włodzimierza Słodowicza chyba wszyscy. Jedni kłaniaja się mu jako byłemu nauczycielowi i wychowawcy, inni radnemu, jeszcze inni - szefowi lubianego i znanego zespołu.

Uczył 11 tysięcy

W naszym plebiscycie "Babcia i dziadek na medal" Włodzimierz Słodowicz dostał wyróżnienie. Został "Dziadkiem na medal" na włocławskim wydaniu "Gazety Pomorskiej".

Nie przejdziesz z nim spokojnie ulicą w Ciechocinku. Co chwilę ktoś mu się kłania: Dzień dobry. Dzień dobry.
W kawiarni zastanawia się, skąd zna kelnerkę, która przynosi kawę. Po chwili wiadomo: to żona ucznia z ostatniej ósmej klasy. Dla nich przed laty przesunął przejście na emeryturę. Chciał doprowadzić klasę do końca edukacji w podstawówce.

Niewiele jest chyba mieszkańców Ciechocinka, którzy nie wiedzą, kim jest Włodzimierz Słodowicz. Albo był ich wychowawcą (lub wychowawcą ich dzieci), albo chodzili do szkoły, w której uczył muzyki, ewentualnie należeli do drużyny harcerskiej, którą prowadził. Jeśli nie zaszła żadna z tych możliwości, to z pewnością oglądali harcerski zespół taneczny "Świerszcze", który założył.
Może uczył ich śpiewu, gry na instrumencie? Może podziwiają występy obecnego, drugiego już zespołu tanecznego Świerszcze 2"?

W każdym razie uczniowie ostatniej ósmej klasy Słodowicza obliczyli, że przez jego ręce w ciągu 32 lat pracy przewinęło się ponad 11 tys. uczniów. - Może z 20 osób z tej grupy nie mówi mi "Dzień dobry" - podkreśla Słodowicz.
Ostatnie dwie kadencje był radnym miejskim. I to takim, który nie jest "malowanym radnym". W mieście można wskazać wiele rzeczy, które zmieniły się dzięki inicjatywie Słodowicza.
No i w końcu w niedużym przecież mieście mieszka od połowy lat 50.

Nauczyciel muzyki, który porywał uczniów zapałem

Skąd się wzięła ta muzyczna pasja? Z domu. Nie pierwszy raz potwierdza się, jak rodzina nas kształtuje. Ojciec Włodzimierza Słodowicza też uczył muzyki, stworzył zespół pieśni i tańca, który prowadził baletmistrz bydgoskiej opery. W końcu został pierwszy po wojnie inspektorem kultury i oświaty w powiecie. Pięknie ustawiony głos miała mama.

Włodkowi karierę w "Mazowszu" przerwała kontuzja kolana, ale podczas nauki na Studium Nauczycielskim we Wrocławiu był solistą Dolnośląskiego Zespołu Pieśni i Tańca. Gdy w 1966 roku wrócił do Ciechocinka, do Szkoły Podstawowej nr 1, miał raptem 20 lat. Od najstarszych uczniów nie był wiele starszy.

Lekcji muzyki czy śpiewu uczniowie nie traktują jako najważniejszych - pamiętam to ze swoich szkolnych lat. Tym bardziej, że nie każdego natura obdarzyła dobrym głosem czy słuchem.
Jak wobec tego traktowali lekcje ze Słodowiczem jego uczniowie? - pytam Leszka Dzierżewicza, burmistrza Ciechocinka. Przed wielu laty pan Włodzimierz uczył go muzyki. - Pan Włodzimierz Słodowicz tworzył wyjątkowy klimat na swoich lekcjach - mówi burmistrz . - Myśmy wtedy niecierpliwie wyczekiwali na spotkania z bardzo młodym, ale bardzo otwartym, sympatycznym nauczycielem. To były pierwsze lata jego pracy. Nie był rutyniarzem, który prowadzi lekcje według sztampy.

I dodaje: - Był niezwykle pracowity i to zostało mu do dziś, bo jest instruktorem tańca i śpiewu. Ogromnie dużo wymagał od siebie.

"Świerszcze" to jego tlen

Od początku pracy w szkole Włodzimierz Słodowicz prowadził szkolny chór. - Na 120 osób! - podkreśla. Szybko też wdał się w harcerstwo i na początku l. 70 utworzył Harcerski Zespół Pieśni i Tańca "Świerszcze".
Prowadził go do przejścia na emeryturę w 1997 r. Odnosili sukcesy, wygrywali w ogólnopolskich konkursach.

- Dzieciaki i zespół to tlen mojego życia. Dzięki nim jestem, jaki jestem - powtarza kilkakrotnie Włodzimierz Słodowicz.

Po 32 latach pracy w szkole, 15 lat temu odszedł na emeryturę. Chciał? Musiał? - Miałem już dość - mówi szczerze. - Dość życia według zegarka, dzwonka, dość stresu, nieubłaganego rytmu, mimo że swoją prace bardzo lubię.
Przyznaje też, że trochę pozazdrościł żonie, która przeszła na wcześniejszą emeryturę i mogła się nie przejmować budzikiem.
- To był bunt organizmu - mówi. - Nie zastanawiałem się, że jak popracuję dłużej, to będę miał większą emeryturę. Mam taką, że wstyd się przyznać.

Z jednej strony chciał z pracy odejść, z drugiej - bał się co na emeryturze będzie robił? (- Myślałem, że umrę z nudów), a teraz nie może sobie przypomnieć, co takiego przez te cztery lata robił?

Zajmował się wnukami, dawał lekcje śpiewu, współpracował ze szkołą i pomagał prowadzić "Świerszcze". Nic szczególnego. Słodowicz nawet mówi, że nic mu w głowie z tego okresu nie zostało. - Mam chyba przerwę w życiorysie - żartuje.

I kto wie, jak długo trwałaby ta przerwa, gdyby pewnego razu nie poszedł z wnukiem na plac zabaw przy jednym z ośrodków wypoczynkowych w Ciechocinku. Bo innych placów zabaw nie było. Z tego placu go zwyczajnie wyproszono. - Wtedy byłem wściekły - opowiada. Gdy przypomina sobie tamtą sytuację, jeszcze z niego wychodzą emocje. - Wtedy nagle zobaczyłem, że nie ma publicznego placu zabaw, nic nie ma dla dzieciaków. Ocknąłem się, że one nie mają tu co robić!
- Dostałem wtedy kopa. I ten kop do dziś mnie trzyma.

Jak go wyrzucili z placu zabaw, to sam poszedł i powiedział, że chce być radnym. - Postawiłem sobie za cel utworzenie takiego placu.
Słodowicz zostały wybrany na radnego w 2002 roku, potem na następną kadencję. Ostatnie wybory przegrał jednym głosem. - Ale spełniłem się jako rady - uważa. - Od początku założyłem, że będę działał z myślą o mieszkańcach. Ja chcę być dla mieszkańców. O kuracjuszy niech martwi się burmistrz.

Jestem, jaki jestem

Z placem zabaw dopiął swego. W parku, niedaleko słynnego ciechocińskiego Grzyba powstał pierwszy. W 2003 r. Słodowicz osobiście przecinał wstęgę.

- Był jednym z najbardziej pracowitych radnych - uważa burmistrz Leszek Dzierżewicz. - Bardzo wiele jego pomysłów udało się wdrożyć w życie. Dużo rozmawia z ludźmi, wsłuchuje się w ich opinię - wylicza burmistrz.

A jak wyglądały spotkania dawnego nauczyciela, który został radnym i ucznia, który został burmistrzem? - Nie zdarzyło się panu pomyśleć, że znowu będzie o coś suszył głowę? - prowokuję Leszka Dzierżewicza. - Pan Słodowicz na spotkania przychodził z kajetem, gdzie - bez przesady - dwie strony maczkiem miał zapisane. Jest niezwykle bystrym obserwatorem, celnie wychwytuje, co miastu jest potrzebne. Źle by o mnie świadczyło, gdybym nie chciał słuchać ludzi, którzy z miastem związani są ponad 50 lat. Pan Słodowicz zna większość mieszkańców, jest przez nich ceniony i szanowany.

Panu Włodzimierzowi kłaniają się ciechocińscy rikszarze. Interweniował, by postój dla nich został w centrum miasta. I został. Miłośnicy rowerów może nawet już nie pamiętają, że dopominał się o ścieżkę rowerową. Spacerowicze i starsi - że kłócił się, by na ulicach łączących osiedle mieszkaniowe z kościołem, cmentarzem - ustawiono ławki. Że zmieniło się otoczenie figurki Matki Bożej. Uporządkowano krzaki, położono bruk, są ławki, oświetlenie.

Wyliczać można by jeszcze długo, ale najważniejsze są "Świerszcze". Drugi zespół taneczny o tej samej nazwie. Tak się jakoś Słodowicz zgadał z dyrektorką Miejskiego Centrum Kultury Barbarą Kawczyńska, ale nie pamięta już czy to było zanim został radnym, czy tuż po? W ogóle więcej dorosłych jest jego sprzymierzeńcami w pracy z zespołem.

I od razu widać, że ten zespół to jego życie. Wymienia sukcesy wokalne, jakie indywidualnie odnoszą jego członkowie, namawia, by spróbowali się w You Can Dance (ale nie chcą słuchać), opowiada, jakie cykliczne imprezy dla miasta przygotowują. "Świerszcze" stały się już znakiem rozpoznawczym dla mieszkańców i kuracjuszy. Po występie kuracjusze zatrzymują Słodowicza na ulicy, gratulują.
- Taniec i muzyka to mój tlen - podkreśla. - Mam prawie 70 lat, a dzięki temu jestem pełen życia i energii. Dzięki nim jestem, jaki jestem - powtarza któryś raz.

Co jest dla niego w życiu ważne?
Zamyśla się. - Trudno odpowiedzieć na to pytanie. Największą radością jest praca z ludźmi, ale strasznie przeżywam występy i przygotowania, bo jestem bardzo wymagający dla dzieciaków i dla siebie.

Czytaj e-wydanie »

Komentarze 1

Komentowanie zostało tymczasowo wyłączone.

Podaj powód zgłoszenia

P
Piotr B
Wszystkiego najlepszego i dalszych sukcesów.

Wybrane dla Ciebie

Tym osobom należy się prawie 350 złotych dodatku do emerytury. Oto zasady wypłaty

Tym osobom należy się prawie 350 złotych dodatku do emerytury. Oto zasady wypłaty

Kryształy PRL w cenie złota. Tyle kosztują w 2025 roku popularne misy i wazony

Kryształy PRL w cenie złota. Tyle kosztują w 2025 roku popularne misy i wazony

Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska