Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wojna na Ukrainie rok później. Przyznajemy: zdaliśmy egzamin z pomocy uchodźcom, chociaż nie wierzyliśmy, że się uda

Katarzyna Piojda
Katarzyna Piojda
Wojna na Ukrainie wybuchła 24 lutego 2022. Jeszcze tego samego dnia pierwsi uchodźcy przekroczyli naszą granicę. Minął rok...
Wojna na Ukrainie wybuchła 24 lutego 2022. Jeszcze tego samego dnia pierwsi uchodźcy przekroczyli naszą granicę. Minął rok... Krzysztof Kapica
- Wojna wybuchła na Ukrainie, a ty zamiast oglądać wiadomości, na zakupy idziesz? - zapytał mąż. Żona na to: - Tak. Co kupię, spakuję do torby i przekażę uchodźcom.

Zobacz wideo: Rok 2023 w Bydgoszczy ogłoszony został rokiem Andrzeja Szwalbego

od 16 lat

Iza z Bydgoszczy zamówiła dzieciom buty przez internet. To było 23 lutego 2022 roku. Dostała maila z potwierdzeniem transakcji. Nazajutrz miała otrzymać drugą wiadomość - o przygotowaniu wysyłki. To „nazajutrz” nastało jednak zupełnie inne.

W czwartek odruchowo, jak każdego ranka, sięgnęła po komórkę. Chciała sprawdzić, czy sklep przysłał komunikat o zamówieniu w toku. Przeżyła szok. Dochodziła szósta rano. Dwie koleżanki z pracy już do niej odezwały się na messengerze. Pisały o wojnie!

- Zwariowały? Piły coś? Jaka wojna?! - Iza szybko włączyła telewizor. Akurat miała dzień wolny za nadgodziny. Przez kilka godzin oglądała jeden po drugim programy informacyjne. Oczom i uszom nie wierzyła. Mąż-rencista patrzył i słuchał oniemiały.

Twaróg w kostkach

Iza nagle wstała i powiedziała, że idzie do sklepu. - Wojna na Ukrainie, wszyscy nasłuchują, co nowego, a ty zamiast oglądać wiadomości, to sobie na zakupy idziesz?! - oburzył się mąż.
Odpowiedziała: - Tak. Co tylko kupię, spakuję do torby i przekażę, przecież ludzie już stamtąd uciekają do nas. Kiełbasy paczkowane, masło, herbatę, ser pakowany, twaróg w kostkach, trochę słodyczy dla małych Ukraińców.
On: - Chyba nie ma żadnych Ukraińców z dziećmi na naszym osiedlu. Za kilka dni ten twaróg będzie przeterminowany.
Ona: - Za kilka dni Ukraińców będzie u nas pełno. Zdążę dać im jeszcze dobry twaróg.

Miała rację. Pierwsza ukraińska rodzina z dziećmi zamieszkała w bloku naprzeciw Izy i jej męża. To było drugiego albo trzeciego marca. Rencista zauważył przez okno starszą panią, młodszą i dwóch kilkuletnich chłopców. Kobiety miały walizki, chłopcy plecaczki. Uciekli z Ukrainy do Polski. Zabrali się z sąsiadką i jej córką. Podróżowali pięcioosobowym samochodem w siódemkę. Już w Polsce rozdzielili się. Tamte dwie kobiety skierowały się na Wrocław. Babcia, mama i dwóch synków pokonali autokarem 500 kilometrów z Przemyśla do centrum Bydgoszczy. Busem podjechali pod blok.

Iza nie widziała, kiedy się wprowadzali, ale mąż jej wszystko opowiedział. W tym czasie ona była w bydgoskim Myślęcinku. I choć są tam tereny rekreacyjne, ona nie relaksowała się. Pomagała. Pod koniec lutego w Bydgoskim Centrum Targowo-Wystawienniczym miasto uruchomiło centralny magazyn darów dla Ukraińców. Zgłosiła się jako wolontariuszka.

Do magazynu zaczęła spływać pomoc humanitarna z innych punktów zbiórek, utworzonych w mieście i okolicach. Ludzie tłumnie przynosili właściwie wszystko - jedzenie, ubrania, buty, pościel, lekarstwa, materiały opatrunkowe, latarki i naładowane powerbanki.

Ramki do zdjęć

Nawet ramki na zdjęcia ofiarowali. Wiedzieli, że wielu Ukraińców, uciekając przed Rosjanami, zabrało najpotrzebniejsze rzeczy i jedyne pamiątki, chociażby pierścionki zaręczynowe, pierwsze śpioszki, które wkładali dzieciom albo właśnie zdjęcia. W nowych domach uchodźcy mogli postawić te pamiątki w ramkach.

Pomocników, jak Iza, było sporo. 200-400 wolontariuszy stawiało się każdego dnia w magazynie darów w Myślęcinku. Potrzeby rosły z dnia na dzień. Tylko w ciągu pierwszych trzech dni ponad 200 osób z Ukrainy trafiło do ośrodków dla uchodźców w naszym województwie. Na początku kwietnia w 386 obiektach było przygotowanych już 11 000 miejsc dla nich, w tym ponad 6000 już zajętych. Na początku kwietnia region otrzymał 11 mln zł na opiekę dla uchodźców. Przede wszystkim na to, żeby samorządy rozliczyły się z hotelami i innymi obiektami, zapewniającymi zakwaterowanie oraz wyżywienie obcokrajowcom ze Wschodu.

Ruszyły wypłaty dla osób, które przyjęły Ukraińców. Rząd w ramach programu tymczasowego wsparcia zdecydował o przyznaniu pieniędzy tym, którzy goszczą uchodźców. Stawka wynosiła 40 zł dziennie na osobę. Do końca kwietnia Kujawsko-Pomorski Urząd Wojewódzki przekazał lokalnym samorządom 43,8 mln zł, z czego 22,8 mln zł stanowiły fundusze na rozliczenie wnios ków osób prywatnych o wypłatę 40 zł za osobodobę.

Wielu mieszkańców naszego regionu zapewniło dach nad głowami Ukraińcom, zanim ktokolwiek usłyszał o tych stawkach. Po prostu - przyjęliśmy gości w swoich domach.

Przywrócona wiara

Dwa dni po wybuchu wojny na Ukrainie z naszą redakcją skontaktowała się bydgoszczanka. Na rynku nieruchomości (konkretnie: wynajmu mieszkań) działa od lat. Akurat miała trzy wolne mieszkania. Poinformowała, że zamieszkają w nich ukraińskie rodziny. Właścicielka nie wzięła od nich ani złotówki, a jeszcze pełne wyposażenie i prowiant zapewniła. - 25 lutego moja pracownica kupowała dodatkowe naczynia, garnki i ręczniki do tych mieszkań - opowiadała na szybko.

Zamieszkały tam Ukrainki z dziećmi. Ich mężowie i ojcowie zostali w swoim kraju, żeby walczyć.

"Przywraca pani wiarę w drugiego człowieka" - brzmiały opinie pod niestandardowym ogłoszeniem. Wśród komentujących byli Ukraińcy, którzy kilka czy kilkanaście godzin wcześniej zamieszkali w Bydgoszczy.
Małżeństwo z podbydgoskiego Osielska zagwarantowało lokum dla czterech osób w odnowionym domku gospodarczym. Trzyosobowa rodzina z Torunia mieszka na dwóch małych pokojach, więc nie miała warunków, aby przyjąć wojennych uciekinierów do siebie. Wykupiła natomiast dla dwóch emerytek noclegi z wyżywieniem na dwa tygodnie w minipensjonacie pod miastem. Te Ukrainki nie zamierzały zatrzymywać się na dłużej w naszym kraju.

Opłata za pobyt

- Normalnie za dobę trzeba było zapłacić 190 zł za pokój dwuosobowy - wspomina Czytelniczka. - Ugadałam się z właścicielką pensjonaciku na połowę kwoty. I tak nie miała gości. To nie był przecież sezon turystyczny. Zresztą rezerwacje, których przedtem dokonali polscy turyści, anulowali zaraz po 24 lutym; wszyscy stracili ochotę na relaks, skoro wojna u sąsiadów trwała na dobre i zaraz mogła rozlać się na nasze tereny.

Szefowa pensjonatu zadzwoniła do torunianki pod koniec drugiego tygodnia. - Oddam pani te 1330 zł - oznajmiła. - Zamieszkało u mnie łącznie osiem pań z Ukrainy, w tym dwie od pani. Żadna nie umie mówić po polsku. Trochę rozumieją. Ja jednak zrozumiałam, że wydostały się z piekła. Noc w noc ryczę. Tak mi żal ich. Od ludzi, którzy im pomagają, nie wezmę ani złotówki.

Torunianka nie chciała zwrotu pieniędzy. - Niech pani kupi za to jedzenie dla tych Ukrainek. Niech u pani jeszcze trochę pobędą. I niech w miarę spokojnie śpią.

Kiedy jedni w miarę spokojnie spali, drudzy spędzali noce za kółkiem. Właściciel firmy transportowej z Włocławka oferował przewóz spod granicy polsko-ukraińskiej do Włoc ławka lub okolic. To tym, którzy nie dostali się do pociągów, bo były już nad miarę zatłoczone. Jednorazowo przyjeżdżało z nim do naszego rejonu osiem osób. Miał dla każdej przygotowany nowy śpiwór, który przekazała parafia, do której należy. Do tego miał zgrzewki soków i ciepłe obiady w menażkach. To jego żona taki prowiant pasażerom męża serwowała.

Urlop na żądanie

Nie tylko kierowcy-zawodowcy odbierali uchodźców spod granicy i rozwozili po Polsce. Prywatnych kierowców nie brakowało. Część wzięła urlopy na żądanie, żeby jako wolontariusze jeździć z Ukraińcami. O tym, gdzie zawiozą pasażerów ze Wschodu, dowiadywali się dopiero, gdy ci wsiadali z bagażami do samochodu. Niektórzy Ukraińcy jednak nie wiedzieli, dokąd się udać. Kierowcy w drodze dzwonili do swoich rodzin czy znajomych i wypytywali o możliwość przenocowania obcokrajowców. Choć na dzień, tydzień.

Alarm przeciwlotniczy

Bywało, że kierowcy czekali na umówione rodziny z Ukrainy kilkanaście godzin pod granicą. Uchodźcy mieli utrudniony dojazd do Polski z powodów alarmów przeciwlotniczych albo komórki im przestały działać, więc kontakt się zerwał. Większość uchodźców zapisała sobie na kartkach numery do kierowców. Czasami udawało im się zadzwonić do Polaków z telefonów innych osób uciekających z Ukrainy. Nie wszyscy mieli tę możliwość. Kierowcy wiedzieli, że umówieni dotrą, czekali cierpliwie. I prawie za każdym razem się w końcu doczekali.

Niektórzy transportowali po zaledwie dwie osoby. To ci, którzy reagowali na tego rodzaju apele: "36-letni pan z Mariupola z porażeniem mózgowym zatrzyma się na jakiś czas w Bydgoszczy. Zorganizowano dla niego specjalne łóżko, na którym będzie jemu wygodniej przetrwać podróż. Będzie mu towarzyszyć 67-letnia schorowana mama. Do granicy Polski mają zapewniony transport. Szukamy kierowców z województwa kujawsko-pomorskiego, najlepiej gratisowych". Chwilę po ukazaniu się takiego anonsu pojawiał się dopisek: "Załatwione".

Pierogi ukraińskie

Pomagali ludzie w każdym wieku. Przedszkolaki w Przedszkolu Miejskim „Bajka” w Wąbrzeźnie przygotowały Dzień Ukrainy. Zrobiły kotyliony, serduszka i inne emblematy w barwach Ukrainy. Na obiad jadły barszcz ukraiński i pierogi, wiadomo, że ukraińskie. Była też zbiórka z myślą o maluchach z Ukrainy.

Dzieci z Zespołu Szkół Specjalnych nr 1 w Świeciu zaprosiły na kiermasz wielkanocny dla Ukrainy. Można było kupić stroiki świąteczne i jedzenie. Nikt z organizatorów nie spodziewał się tak dużego zainteresowania i w związku z tym zakończenie kiermaszu ogłoszono szybciej niż planowano.

10-latka z Bydgoszczy w maju miała pierwszą komunię. W prezencie dostała rower, hulajnogę elektryczną, książki i ponad 2000 złotych w gotówce. Dziewczynka pieniądze włożyła do skarbonki, ale część do tej skarbonki nigdy nie trafiła. Mała bydgoszczanka jeszcze przed przyjęciem zdecydowała, że 500 złotych przeznaczy na pomoc Ukraińcom. Tak się złożyło, że w sąsiedztwie mieszkali uchodźcy. Ciocia 10-latki gościła Ukrainkę z dziećmi. Dziewczynka z mamą, ciocią, panią z Ukrainy i jej dziećmi wybrały się do marketu. Ukrainka wybrała jedzenie, ubrania, przybory szkolne. Wartość zakupów wyniosła 500 zł. Fundowała 10-latka.

Agregat prądotwórczy

Zespół Appassionata z Torunia miał cykl charytatywnych koncertów na rzecz Ukrainy. Prezesem grupy jest Lucyna Sokołowska, emerytowana przed szkolanka, uczestniczka programu „The Voice Senior”. Zes pół zebrał pieniądze m.in. na zakup agregatu prądotwórczego dla żołnierzy, leżących w szpitalu w Tarnopolu.

Z malutkich miejscowości płynęła duża pomoc. W świetlicy wiejskiej w Szczutkowie (powiat włocławski) Koło Gos podyń Wiejskich "Niezapominajka" i tutejsza Ochotnicza Straż Pożarna zorganizowały zbiórkę rzeczy, środków czystości, pościeli. Wolontariusze ze Związku Harcerstwa Polskiego z gminy Choceń i powiatu włocławskiego wyruszyli na tydzień na granicę polsko-ukraińską pomagać uchodźcom. Ochotnicy na ten czas dostali do dyspozycji gminny autobus.

Przedsiębiorstwa z regionu tak samo ruszyły z odsieczą. - Mój pracownik, Igor, płacze. Na Ukrainie ma żonę i 3-letnie dziecko. Jest w rozpaczy, gdy nie może dodzwonić się do żony. Ona często nie ma zasięgu, bo ciągle siedzi w piwnicy - opowiadał Stanisław Barański, właściciel firmy Opakmet w Inowrocławiu. - Staramy się pomóc tym ludziom, jak się da, ściągnąć ich żony i dzieci. To bardzo trudne, ale jesteśmy w stanie zagwarantować im bezpieczne zakwaterowanie. Wcześniej już adaptowaliśmy lokale dla pracowników ze Wschodu.

Przeczucie wojenne

Niektóre rodziny jechały z Ukrainy do Polski pięć dni nim znalazły wsparcie. Jak Anna Drozdova z Nowowołyńska. Z dwoma synami (4-letni Dawid i 12-letni Jurij) i 70-letnimi rodzicami zamieszkała w Chojnicach.

- Czułam, że będzie wojna - przyznała na początku marca, gdy osiedliła się z rodziną na naszym terenie. - Intuicja podpowiadała mi, że Putin zrobi to w nocy, jak Hitler. Od dwóch tygodni miałam problemy ze snem, a nocą z 23 na 24 lutego zasnęłam około czwartej nad ranem. Do mamy, z którą mieszkałam, o piątej rano zadzwonił syn mojej siostry. Pracuje w Straży Granicznej Ukrainy. Powiedział, że zaczęła się wojna.

Pani Anna z bliskimi z tej wojny się wydostała. Właścicielka pensjonatu w Chojnicach zaprosiła rodzinę. - Gdy to wszystko zaczęło się na Ukrainie, od razu pomyślałam, że chcę komuś pomóc. Mąż też był na tak - mówiła Weronika Nakonieczna, u której gościła rodzina.

- Myślałam, że będą to dwie matki z dziećmi - dodała. - Kolega, który zabrał rodzinę z granicy, przysłał mi zdjęcie śpiącego słodkiego Dawidka i napisał "Jedzie do Ciebie". Okazało się, że wiezie do mnie pięcioosobową rodzinę. Przyszykowałam pokój. I są z nami.

- Jak dobrze, że są - ucieszyli się prowadzący dom dziecka we Lwowie na widok przedstawicieli Stowarzyszenia Łatwo Pomagać z Gościeradza pod Bydgoszczą. Organizacja pomagała nie tylko osieroconym podczas wojny dzieciom, ale także Ukraińcom, którzy mimo wojny zostali u siebie. Piece typu koza, agregaty prądotwórcze, koce i pieluszki były wśród nietypowych prezentów.

Chleb nasz powszedni

Gdy po ataku Rosji na Ukrainę pani Iza z Bydgoszczy została wolontariuszką w magazynie darów dla uchodźców, pierwszego dnia kupiła siedem bochenków chleba. Zamierzała zrobić kanapki w magazynie. Nie zdążyła. Chleb rozdała Ukrainkom, zanim jeszcze weszła do hali BCTW.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska