Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

"Wojna przyszła do nas. Nie chcieliśmy jej" - Olha Zin'ko jest już bezpieczna w Tucholi i prosi o pomoc dla swoich rodaków

Anna Klaman
Anna Klaman
Uciekające z Łucka kobiety z dziećmi nie miały czas na zabranie wielu bagaży
Uciekające z Łucka kobiety z dziećmi nie miały czas na zabranie wielu bagaży Fot. Nadesłane
Ostatnio do Tucholi z ogarniętej wojną Ukrainy dotarły m.in. Olha Zin'ko z 5-letnim synem Timko i Nata Czernota z 11-letnim Mykołą. Kobietom mieszkanie udostępnił jeden z braci Kurkowego Bractwa Strzeleckiego w Tucholi. Panie nie oczekują pomocy dla siebie, ale apelują o pomoc innym Ukraińcom, którzy potrzebują pomocy.

- Za kilka chwil będzie więcej osób - tych, którzy są w najgorszej sytuacji. Proszę, żebyście podawali im dłoń i otworzyli przed nimi swoje serca. A za to jak mieszkańcy Tucholi otworzyli przede mną serce, jedyne, co mogę powiedzieć, to dziękuję - mówi pani Olha.
Poniżej zamieszczamy wypowiedź Pani Olhi. Uwaga, została przetłumaczona z ukraińskiego przez google translate.

"Wczoraj żyliśmy tak spokojnie jak Wy tutaj, a jedynym problemem było to, co ugotować na obiad, aby dziecko było nakarmione. Pracowaliśmy. Dzieci chodziły do przedszkola, szkoły i mieliśmy wielkie plany na przyszłość. Budowaliśmy naszą Ojczyznę i żyliśmy spokojnie. Martwiliśmy się tak jak Wy o naszych rodziców, żeby nie zachorowali na Covid-19. A dzisiaj wojna przyszła do nas - nie chcieliśmy tego, a nasi mężczyźni stali się obrońcami Ojczyzny - zamiast budować mosty, niszczą je, by nie wpuścić wroga na moją ziemię. Ojcowie u nas, zamiast dzisiaj przytulać dzieci, mają w rękach karabiny. Ale dzisiejsza wojna to nie kilka kilometrów, to zagrożenie dla tych, którzy mieszkają daleko od linii frontu. Rakiety latają wszędzie i trafią w każdy punkt na ziemi. Mieszkałam 1,5 tys. km od Ługańska, gdzie wojna trwa już od 8 lat. A 24 lutego, kiedy Polska świętowała "Tłusty Czwartek", o 4.45 czasu kijowskiego (1 września 1939 r. dokładnie o 4.45 padły pierwsze strzały z niemieckiego pancernika "Schleswig-Holstein" w kierunku Westerplatte - red.) - tak o tej strasznej dla Polaków godzinie - obok mojego domu wybuchły rakiety, a w mieście zawyły syreny. Moje dziecko i ja, oraz sąsiedzi z całego domu, uciekliśmy do piwnicy. W tej strasznej godzinie otrzymałam propozycję schronienia się w gościnnej Tucholi. Podziękowałam za wsparcie, ale nie zamierzałam opuszczać rodziny. Mój mąż zdecydował jednak, że będzie spokojniejszy, gdy będzie wiedział, że jestem bezpieczna i przyjęliśmy pomocną dłoń z Polski, więc dlatego tu dzisiaj jestem. Mam na imię Ola, jestem nauczycielką, matką, mam 36 lat, a syn - 5. Lubię się śmiać, kocham swoją rodzinę i pracę. Byłam dotychczas szczęśliwa i nagle to wszystko przeminęło. Nie życzę nikomu na świecie, nawet Rosjanom, aby uciekali tak jak ja ze swojego domu. Teraz ogarnia mnie smutek, gdy patrzę, jak zniszczona jest moja Ukraina - mój DOM. Jestem tu bezpieczna, bo mam przyjaciół i nie potrzebuję już pomocy. Za kilka chwil będzie więcej osób - tych, którzy są w najgorszej sytuacji. Proszę więc, żebyście podawali im dłoń i otworzyli przed nimi swoje serca. A za to jak mieszkańcy Tucholi otworzyli przede mną serce, jedyne, co mogę powiedzieć, to dziękuję."

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Uwaga na chińskie platformy zakupowe

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska