Przewód sądowy zakończył się wczoraj, ale ze względu na złożoność problemu sąd wyda wyrok w poniedziałek.
Sprawa rzeczywiście nie jest jasna. Pewne w niej na razie jest tylko jedno: bezpieka chciała zwerbować Jana T., obecnego wójta gminy Grudziądz. Czy jej się to udało? Tu już zdania są podzielone.
Wiadomo, że funkcjonariusze SB po raz pierwszy skontaktowali się z Janem T. w latach 70., przy okazji jego wizyty w biurze paszportowym. - Temu nie przeczy nawet wójt - podkreślał w swojej mowie końcowej prokurator Andrzej Golec. - Podczas przesłuchań zeznał, że pamięta rozmowę z esbekiem, który "zaskakująco dużo o nim wiedział".
Przeczytaj także:Lustracja wójta gminy Grudziądz? Kolejna rozprawa po wakacjach
Do następnego spotkania miało dojść w mieszkaniu - prokuratura dowodzi, że to właśnie tam Jan T. podpisał dokument o współpracy z bezpieką i stał się TW Janem.
Sąd powołał więc dwóch biegłych. Jeden z nich uznał, że podpis wójta jest autentyczny, ale drugi uznał, że na podstawie tak małej próbki pisma nie da się jednoznacznie określić autora podpisu. - Funkcjonariusz, który werbował Jana T., miał podobny charakter pisma - przypominał w swoim wystąpieniu Dariusz Kłos, obrońca wójta. - Poza tym, kto wybrałby sobie pseudonim jak własne imię?
Dodatkowo sprawy nie ułatwia fakt, że teczka TWJana nie zachowała się. W archiwach IPN jest tylko stworzony na jej podstawie przez esbeków mikrofilm, na którym jednak brakuje zdjęć wielu kart.
Z mikrofilmu można dowiedzieć się, że TWJan w latach 80. zaczął unikać spotkań z esbekami. Przeprowadzono z nim rozmowę ostrzegawczą, a następnie w 1984 r. wykreślono z ewidencji "na skutek zdecydowanej niechęci do współpracy". Zdaniem prokuratury dowody są jasne. - Jan T. współpracował z SB świadomie, przekazywał informacje, robił to w sposób tajny - przekonywał oskarżyciel. - Dlatego złożone w 2008 roku oświadczenie wójta należy uznać za niezgodne z prawdą.
Prokuratura domaga się dla wójta zakazu sprawowania funkcji publicznych i startowania w wyborach przez najbliższe 4 lata.
Sam wójt konsekwentnie od początku postępowania nie przyznaje się do winy. - Nigdy na nikogo nie donosiłem - mówił wczoraj przed sądem. - Nigdy nie zdradziłem ani kolegów, ani moich przekonań. Zmuszony byłem żyć w takim kraju, w jakim żyłem - ale przez cały czas zachowywałem się uczciwie. Nie jestem kłamcą lustracyjnym.
Czytaj e-wydanie »