ZOBACZ TEŻ: Policja poszukuje matki zmarłego dziecka zostawionego w oknie życia
We wtorek około godz. 20 zakonnice znalazły w oknie życia torbę sportową. W środku był noworodek. Dziewczynka była ubrana w koszulkę i owinięta w kocyk. Obok zakonnice znalazły pluszowego misia i kartkę, na której widniał napis: "Martynko, u innych ludzi będzie ci lepiej". Nie wiadomo na razie, czy dziecko żyło, gdy zostało przyniesione do okna życia.
Okno życia przy Rydygiera jest wyposażone w specjalny alarm. Gdy tylko zostanie otwarte, prowadzące je siostry boromeuszki otrzymują o tym sygnał. - Tak było i tym razem. Siostra zjawiła się na miejscu jakąś minutę po tym gdy uruchomił się alarm. Dziecko już nie oddychało. Wezwałyśmy pogotowie. Ale na ratunek było już za późno - mówią portalowi GazetaWroclawska.pl zakonnice z ul. Rydygiera.
Sprawą zajęła się już prokuratura. - Wyjaśniamy wszystkie okoliczności tej sprawy. Nie znamy jeszcze przyczyny zgonu - mówi Małgorzata Klaus, rzeczniczka Prokuratury Okręgowej we Wrocławiu.
Jak się dowiedzieliśmy, lekarz z pogotowia stwierdził że znaleziona w oknie życia dziewczynka była wcześniakiem. - Według niego, urodziła się w piątym, może szóstym miesiącu ciąży. I tak nie miałaby dużych szans na przeżycie. Trafiła do nas kilka godzin po porodzie - mówią zakonnice.
Okno życia powstało z myślą o dzieciach, których rodzice z różnych powodów nie chcą lub nie mogą wychować swego dziecka, czy też urodziły je w tajemnicy przed rodziną i bliskimi. Matki pozostawiające swe dziecko w oknie życia nie są poszukiwane, a maleństwo po badaniach w szpitalu kierowane jest do adopcji.
PRZECZYTAJ TEŻ: Likwidacja okien życia? To jak powiedzieć: Idź i wyrzuć dziecko do śmietnika