https://pomorska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Wroński, inspektor ochrony roślin: - Sąsiedzka wymiana nasion wciąż kwitnie

Lucyna Talaśka-Klich
Rozmowa z Marcinem Wrońskim, Wojewódzkim Inspektorem Ochrony Roślin i Nasiennictwa w Bydgoszczy o przestrzeganiu prawa na polach i sytuacji na rynku żywności

 

Sadownicy niedawno protestowali w Warszawie. Narzekają, że szczególnie jabłka są tanie, owoców jest na polskim rynku za dużo  i dlatego wciąż odczuwają skutki rosyjskiego embarga. Czy jest szansa, że więcej jabłek będzie można wyeksportować także z naszego regionu?

Sytuacja w sadownictwie rzeczywiście nie jest najlepsza, ale istnieje szansa, że przynajmniej część jabłek uda się wyeksportować do Wietnamu i do Chin. W Państwie Środka kilogram jabłek to mniej więcej równowartość sześciu złotych. Oczywiście do tego należy doliczyć np. koszty transportu, ale mimo wszystko to bardzo obiecujący rynek. 

 

Szansa na nowe rynki zbytu to efekt zabiegów dyplomatycznych władz naszego kraju. Protokół między polskim Ministerstwem Rolnictwa i Rozwoju Wsi i chińskim Generalnym Urzędem ds. Nadzoru Jakości Inspekcji i Kwarantanny w sprawie wymagań fitosanitarnych dla eksportu jabłek z Polski do Chin, kilka miesięcy temu został podpisany. Teraz czekamy na przedstawicieli służb fitosanitarnych Chin, którzy w październiku przyjadą na kontrole do Polski.

 

Do naszego województwa także przyjadą?

W Kujawsko-Pomorskiem odwiedzą jedno, może dwa gospodarstwa sadownicze. 

 

Ile gospodarstw sadowniczych w naszym regionie jest zainteresowanych handlem z Chińczykami?

Początkowo zgłosiło się do nas jedenaście podmiotów, które mają sady oraz dwa, które zajmują się przechowywaniem i pakowaniem owoców. Po pewnym czasie dwóch sadowników zrezygnowało. 

Wroński, inspektor ochrony roślin: - Sąsiedzka wymiana nasion wciąż kwitnie

Przestraszyli się, zraziły ich wymogi fitosanitarne?

Być może tak. Nasz region nie jest takim potentatem w produkcji jabłek jak np. Mazowsze, ale mamy sadowników, którzy świetnie sobie radzą także na międzynarodowych rynkach. Jeden z nich już wcześniej miał kontakty z Chińczykami, bo sprzedawał jabłka do Szanghaju. 

 

Wasza inspekcja zajmuje się wydawaniem paszportów roślin i świadectw fitosanitarnych. Co nasi rolnicy wysyłają najczęściej do innych krajów?  

Do krajów Unii Europejskiej wymagane są paszporty. Najwięcej wydaliśmy ich dla sadzeniaków ziemniaków. Od początku tego roku do dziewiątego września, oddziały naszego wojewódzkiego inspektoratu wydały 98 871 paszportów roślin, 65 975 z nich dotyczyło sadzeniaków ziemniaków. To aż 67 procent wydanych paszportów!

 

Z kolei, by sprzedać takie towary do państw trzecich, potrzebne są świadectwa fitosanitarne. Do 9 września (także od początku 2016 roku) wydaliśmy ich 360 do takich krajów jak: Australia, Azerbejdżan, Białoruś, Federacja Rosyjska, Chińska Republika Ludowa, Gruzja, Izrael, Japonia, Kazachstan, Katar, Meksyk, Mongolia, Mołdawia, Norwegia, Nowa Zelandia, Tadżykistan, Ukraina, USA, Zjednoczone Emiraty Arabskie.

 

Czy te świadectwa także dotyczyły głównie sadzeniaków?

Nie, najwięcej świadectw wystawiliśmy w związku z eksportem świeżych owoców i warzyw, a także tych suszonych oraz mrożonych. Wśród eksportowanych towarów znalazły się również: mączka, susz, rośliny do sadzenia, a nawet siano.

 

Siano? Dokąd zostało sprzedane?

Do Federacji Rosyjskiej. Tam też ma szansę wyjechać materiał szkółkarski, bo w dwóch szkółkach (w pow. brodnickim oraz inowrocławskim), atestowanych przez Federację Rosyjską, niedawno przeprowadzono rekontrole. Rosjanie pobrali tam próby do badań, wyników jeszcze nie poznaliśmy. 

 

Rosjanie nie chcą naszych jabłek, ale są zainteresowani polskim materiałem szkółkarskim. Czy nie podcinamy gałęzi, na której siedzimy? 

Każde państwo broni swojego rynku, stosuje mniejszy lub większy protekcjonizm. 

 

Kiedyś dostrzegł pan taki protekcjonizm u Ukraińców.

Byłem wtedy wiceprezesem Agencji Rynku Rolnego i pojechałem z ówczesnym wiceministrem rolnictwa oraz grupą polskich urzędników na Ukrainę, by przekonać sąsiadów do zniesienia embarga na nasz drób. Zasiedliśmy do rozmów z przedstawicielami władz, ale większość ukraińskiej grupy stanowili reprezentanci tamtejszej branży drobiarskiej, którzy zdecydowali, że będą bronić swojego rynku i tyle. Nie mogę ich za to źle ocenić. 

 

A jak oceni pan decyzję przedstawicieli Unii Europejskiej, by w ramach pomocy dla Ukrainy wprowadzać bezcłowe kontyngenty na zboże?

To nie była dobra decyzja, bo taka pomoc dla Ukrainy najbardziej odbiła się na polskim rynku, wpływając na ceny ziarna. Przecież to było do przewidzenia, że najwięcej tego zboża trafi na sąsiedni rynek, czyli do Polski.

 

Gospodarze mówią, że z Ukrainy dociera do Polski sporo nielegalnych pestycydów. 

Z naszych obserwacji wynika, że najwięcej pestycydów, które nie są dopuszczone do stosowania na polskim rynku, trafia do nas w wyniku tzw. importu równoległego z Chin, Republiki Południowej Afryki, albo z Indii. 

 

Na czym polega ten proceder?

Środki docierają do Polski nie bezpośrednio np. z RPA, ale z jednego z państw UE. Bo  pestycydy dopuszczone do stosowania np. w Belgii, nie muszą znajdować się w rejestrze środków zatwierdzonych przez polskie ministerstwo rolnictwa, zatem ich stosowanie może być u nas nielegalne. 

 

Co może zrobić rolnik, by nie złamać prawa i stosować tylko te legalne środki?

Zwracać uwagę np. na informacje zawarte na etykietach. Jeśli wzbudzą one jakąkolwiek wątpliwość, warto zadzwonić do naszego inspektoratu i zapytać, czy ten środek jest dopuszczony do obrotu i stosowania w Polsce.  Informacji na ten temat można też szukać na stronie resortu rolnictwa lub naszej inspekcji. Gdy na etykiecie nie ma informacji w języku polskim, to lepiej z tego środka zrezygnować.

Wroński, inspektor ochrony roślin: - Sąsiedzka wymiana nasion wciąż kwitnie

Rolnicy o tym nie wiedzą?

Mogą być tego nieświadomi. Dlatego przeprowadzamy wiele szkoleń  dla rolników dotyczących środków ochrony roślin. W tym roku było ich już 162, wzięło w nich udział 3151 osób. 

 

Gospodarze chętnie biorą w nich udział?

Raczej tak, chociaż czasami robią to tylko dlatego, że muszą mieć aktualne szkolenie,  jeśli np. chcą pracować z opryskiwaczem. Jednak najbardziej zależy nam na tym, by rolnicy byli świadomi jak należy stosować środki ochrony roślin.

 

Jak wypadają kontrole stosowania środków ochrony roślin w gospodarstwach?

Całkiem dobrze. W tym roku inspektorzy bydgoskiego WIORIN-u przeprowadzili 1032 kontrole, w tym 16 rekontroli. Stwierdzono 77 nieprawidłowości, które dotyczyły najczęściej niewłaściwego prowadzenia lub braku ewidencji wykonanych zabiegów (24 przypadki), braku badań technicznych opryskiwaczy (23) lub ukończenia szkolenia (16). W 11-stu przypadkach okazało się, że rolnicy użyli środków ochrony roślin niezgodnie z informacjami na etykiecie.  

 

Czy ukaraliście rolników za - na przykład -wykonywanie oprysków w samo południe, gdy pszczoły są aktywne?

Nie, chociaż wiem, że do takich sytuacji dochodzi. Dlatego chcemy wspólnie z pszczelarzami i rolnikami zaproponować takie rozwiązania prawne, by doprecyzować zasady stosowania środków ochrony roślin. Co prawda rolnik stosujący się do kodeksu dobrej praktyki rolniczej, nie wyrządzi szkody owadom, jednak warto inne przepisy uszczegółowić. 

 

A co z materiałem siewnym? Od dawna mówi się o tym, jakie ziarno lub sadzeniaki można legalnie stosować, tymczasem Agencja Nasienna stwierdza kolejne nieprawidłowości.

Świadomość jest coraz większa, jednak wielu rolników wciąż wykorzystuje nasiona np. od sąsiadów, nie stosując się do zasad dotyczących choćby odstępstwa rolnego. Bo tak robili ich ojcowie, dziadkowie i nie widzą w tym niczego złego. Dlatego trzeba ich dalej uświadamiać. 

 

Najbardziej rolników przekonują dobre plony. Dzięki temu, że wykorzystują np. coraz więcej kwalifikowanego materiału siewnego, zbierają coraz więcej ziarna. Dotyczy to także kwalifikowanych sadzeniaków. Jednak wykorzystanie takiego materiału w Polsce stanowi zaledwie 7-8 proc.,  w krajach Europy Zachodniej - 90 proc., w Czechach - 50 proc. Zatem mamy jeszcze wiele do zrobienia. 

Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska