W piatek rektoracie pracowników nie było, roiło się natomiast od funkcjonariuszy policji i firm ochroniarskich.
Horror w Wyższej Szkole Huma-nistyczno-Ekonomicznej we Włocławku trwa. Na terenie rektoratu uczelni pojawiła się policja, wezwana przez Bogusława Stroszejna, kanclerza uczelni, który nie został wpuszczony do swojego gabinetu. - Drzwi zostały zaplombowane, otrzymałem też wymówienie z pracy - tłumaczył Stroszejn "Pomorskiej". Wypowiedzenia nie przyjął, bowiem - jak twierdzi - rektor nie ma prawa do podejmowania decyzji kadrowych.
Wymieniając zamki w drzwiach do rektoratu wielu pracownikom, w tym kanclerzowi Bogusławowi Stro-szejnowi, odebrano możliwość wchodzenia do budynku. - Dlatego nie mogę stąd wyjść - przekonywał wczoraj Stroszejn. - Jestem bowiem, zgodnie ze statutem, osobą odpowiedzialną za mienie uczelni. Kanclerz (były?) nie zareagował więc na wezwania policji do opuszczenia rektoratu.
Spory na temat legalności kolegium rektorskiego trwają od kilku tygodni. Zdaniem kanclerza rektor uczelni, prof. Andrzej Giziński, pełniący funkcję od 1 września, nie miał prawa podpisać umów o pracę z kandydatami na prorektorów - prof. Mirosławem Krajewskim i dr. Marianem Urbańskim. Umowy są niezgodne z prawem, więc kolegium również jest nielegalne. W dodatku statut uczelni nie daje rektorowi uprawnień do podpisywania umów o pracę. Tymczasem kilku członków nieistniejącego już zarządu Włocławskiego Towarzystwa Naukowego - założyciela uczelni - powołało już następcę Stroszejna. Pełnienie obowiązków kanclerza powierzono... profesorowi Mirosławowi Krajewskiemu.
Stronę Stroszejna trzyma większość pracowników uczelni. Niektórym z tego powodu nowy rektor już wręczył wypowiedzenia. Jednym ze zwolnionych, nie przyjmującym tego faktu do wiadomości, jest Andrzej Sołtysiak, rzecznik uczelni, którego ukarano wypowiedzeniem za... udział w konferencji prasowej. - Wszyscy pracownicy rektoratu i część pracowników administracyjnych uczelni nie przyszli wczoraj do pracy, na znak protestu przeciwko nielegalnym praktykom, stosowanym przez rektora i jego popleczników - mówi jedna z osób, zatrudnionych w WSHE.
- Starania rektora uczelni i jego współpracowników zmierzają do odbudowy pożądanego naboru na I rok studiów i przywrócenia zaufania studentów oraz lokalnej społeczności - zapewnia w oficjalnym komunikacie dr Marian Ur-bański, jedyna osoba, upoważniona przez prof. Andrzeja Giziń-skiego, do kontaktów z mediami.
I wygląda na to, że im gorzej, tym lepiej. W ostatnich dniach bowiem liczba kandydatów na studia w WSHE zwiększyła się do blisko 700 osób.