Polacy nie wezmą udziału w wyborach prezydenckich 10 maja
To już pewne, że Polacy nie wybiorą prezydenta w najbliższą niedzielę, 10 maja. Zaledwie kilka dni przed planowanym terminem głosowania, w środę, po godz. 22 na Twitterze poinformowało o tym Prawo i Sprawiedliwość. Jak to będzie wyglądało od strony proceduralnej?
- Po 10 maja 2020 roku oraz przewidywanym stwierdzeniu przez Sąd Najwyższy nieważności wyborów, wobec ich nieodbycia, marszałek sejmu ogłosi nowe wybory prezydenckie w pierwszym możliwym terminie - informuje PiS.
Oznacza to jednak, że wybory się odbędą, ale Polacy nie będą mieli możliwości oddania swojego głosu, ponieważ lokale wyborcze będą zamknięte, a Poczta Polska nie jest w stanie przeprowadzić tego dnia procedury głosowania korespondencyjnego.
To efekt dogadania się Jarosława Kaczyńskiego z Jarosławem Gowinem. Porozumienie poparło ustawę o głosowaniu korespondencyjnym, którą od tygodni forsuje PiS, ale z zastrzeżeniem, że będzie ona musiała przejść nowelizację, której treść ustali Zjednoczona Prawica.
Kolejny termin wyborów prezydenckich wyznaczy marszałek Elżbieta Witek. Najbardziej prawdopodobna wersja to 12 lipca.
Internet się śmieje
Polacy nie zagłosują, ale co z ciszą wyborczą? W końcu wybory formalnie się odbędą
Polskie prawo stanowi, że cisza wyborcza rozpoczyna się 24 godziny przed rozpoczęciem dnia głosowania. Oznacza to, że będzie ona obowiązywała od północy w piątek, 8 maja. Zgodnie z prawem powinna zakończyć się w niedzielę, 10 maja, razem z głosowaniem, czyli zwyczajowo o godz. 21 kiedy zamykane były lokale wyborcze.
Wybory korespondencyjne w ogniu krytyki. MEMY internautów mó...
- W okresie ciszy wyborczej nie wolno prowadzić agitacji wyborczej. Agitacją wyborczą jest publiczne nakłanianie lub zachęcanie do głosowania w określony sposób. W praktyce nie wolno m.in.: zwoływać zgromadzeń, organizować pochodów i manifestacji, wygłaszać przemówień czy rozpowszechniać materiałów wyborczych. Dotyczy to również internetu - informuje Państwowa Komisja Wyborcza.
Zabroniona jest także publikacja sondaży. Za złamanie ciszy wyborczej grozi grzywna od 500 do miliona złotych.
- Nie ma ciszy wyborczej, jak nie ma wyborów, ale w tym przypadku nie jest to takie oczywiste. Cała ta sytuacja wystawia nam opinię nieudaczników. Mamy demokrację, ale nie potrafimy z niej korzystać - powiedział dr Ryszard Piotrowski w rozmowie z Polsat News.
Zdaniem eksperta opinię w tej sprawie powinna wydać Państwowa Komisja Wyborcza. Z kolei prof. Tomasz Pietrzykowski uważa, że formalnie cisza wyborcza będzie nas obowiązywała.
- Tak, bo z punktu widzenia prawnego wybory się toczą. Skoro rzeczywistość odbiegła od tego, co powinno wydarzyć się 10 maja, nie ma innego wyjścia, jak stwierdzenie nieważności tych wyborów - ocenił prof. Pietrzykowski w rozmowie z Marcinem Zasadą dla Dziennika Zachodniego.
Obejrzyj dokładnie
Zobacz koniecznie
Bądź na bieżąco i obserwuj
