"Witam. Mamy nadzieję, że pomimo tego, że mówił Pan na swoich wykładach o Unii Europejskiej, to nie jest pan lewakiem, bo takich ludzi na naszym roku nie szanujemy i mogłoby to obrócić się źle wobec Pana. Pozdrawiamy" - elektroniczna wiadomość o takiej treści trafiła do wykładowcy z Wydziału Prawa i Administracji na Uniwersytecie Mikołaja Kopernika.
Czytaj też: Badania za 400 tysięcy trafiły do... kosza
Sprawa do rektoratu UMK trafiła we wtorek i od razu została skierowana do rzecznika dyscyplinarnego UMK. Nadawca wiadomości nie został jeszcze zidentyfikowany. - W prowadzonym postępowaniu ocenimy, na ile pogróżki spełniają definicję czynu zabronionego - informuje Ewa Walusiak-Bednarek z Biura Prasowego UMK w Toruniu.
Jaka kara może czekać nadawcę za strony UMK? - Sprawa jest dość poważna, ale trudno powiedzieć co w tej sytuacji zaproponuje rzecznik - informuje Ewa Walusiak-Bendarek. - To zależy od wielu czynników, między innymi od postawy tej osoby. Najwyższa z możliwych kar, to wydalenie z uczelni.
Do sprawy wrócimy.
