Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wyrok po latach za napad na „Wileński” w Toruniu

MO
archiwum
„Dawać, k...wa, wszystkie pieniądze!” - krzyczał Ryszard K. z pistoletem w ręku, terroryzując ekspedientki sklepu. Do napadu przyznał się po 20 latach. Teraz usłyszał wyrok..

Trzy lata więzienia - to wyrok dla recydywisty Ryszarda K. za napad na sklep „Wileński” przy Szosie Chełmińskiej 92 w Toruniu, a dokładniej - „za dokonanie rozboju z użyciem niebezpiecznego narzędzia i spowodowanie obrażeń u jednej z pracownic, w warunkach tzw. recydywy”. Bandycie groziło od 3 do 15 lat pozbawienia wolności.

Sąd Okręgowy w Toruniu wymierzając karę wziął pod uwagę to, że mężczyzna sam się ujawnił. Wyrok zapadł po półrocznym procesie i jest już prawomocny, bo nie odwoływały się od niego ani prokuratura, ani obrońca Ryszarda K.

Wyrok uznaliśmy za słuszny. Sąd wymierzył najniższą możliwą karę z uwagi na postawę sprawcy. Było to zgodne z naszym wnioskiem - mówi prokurator rejonowy Krzysztof Lipiński.

Sam się zgłosił

Historia jest wyjątkowa, bo przez 20 lat wydawało się, że sprawcy napadu na „Wileński” w Toruniu nigdy nie zostaną osądzeni. Tymczasem do rozboju, który miał miejsce w tym sklepie 18 stycznia 1999 roku, przyznał się sam jeden z bandytów. 45-letni obecnie Ryszard K. napisał do prokuratury list z więzienia, w którym wyjawił, że to on przed laty dopuścił się przestępstwa.

Mężczyzna jest groźnym recydywistą. Obecnie odsiaduje w zakładzie karnym w Korono-wie wyrok 25 lat za zabójstwo, którego dokonał podczas innego napadu - na hurtownię alkoholi „Lotek” przy ul. Chrobrego w Toruniu. Na koncie ma serię brutalnych rozbojów pod koniec lat 90. i na początku XXI wieku: na jubilera przy Wojska Polskiego, na agencję PKO przy Łubinowej, na taksówkarza, którego później więził w mroźną noc w szopie. Sumienie bandyty obciąża też uprowadzenie auta z ulicy Gagarina, z ciężarną kobietą w środku. Często działał z młodszym bratem Dariuszem.

Gdy Ryszard K. napisał list do prokuratury, śledczy natychmiast wszczęli postępowanie. I Prokuratura Rejonowa Toruń Centrum-Zachód oskarżyła mężczyznę o to, że napadu dopuścił się wspólnie z inną osobą o nieustalonej tożsamości, z bronią w ręku. Oskarżony do winy się przyznał, ale nie zdradził, z kim obrabował sklep.

Proces Ryszarda K. toczył się przed Sądem Okręgowym w Toruniu od czerwca 2019 roku. Przestępca przez swojego adwokata domagał się wyłączenia jego jawności, gdy dowiedział się, że sprawę będą relacjonować media. Sędzia Marta Gutkowska taki wniosek jednak oddaliła. Stąd znane są wstrząsające relacje dawnych pracownic „Wileńskiego”, które po 20 latach musiały wrócić do dnia napadu i zrelacjonować to, co zapamiętały, na sali sądowej. Nie było to dla nich łatwe.

Dramat na zapleczu

W chwili napadu w „Wileńskim” trzy kobiety pracowały na zapleczu sklepu. Pierwsza z nich, obecnie 67-letnia kobieta, złożyła w czerwcu zeszłego roku poruszające zeznania w sądzie.

Jeszcze bardziej dramatyczne były te, które składała tuż po napaści - 18 stycznia 1999 roku - a które sędzia odczytał. Tamtego poniedziałku kobieta nie zapomni do końca życia.

Było około godziny 9. Kobieta miała na biurku pieniądze wyjęte z sejfu. Liczyła utarg po weekendzie, by wpłacić go do banku. Nagle do pokoju wpadł mężczyzna w czarnej kominiarce, z pistoletem w ręku wycelowanym w kierowniczkę. - „To jest k...wa napad! Dawać wszystkie pieniądze!” - krzyczał. I jeszcze „Pozabijam k...wy! Kłaść się na podłogę!” - zeznawała przed laty kobieta.

Wtedy zapamiętała, że drugi sprawca - wyższy, grubszy, też zamaskowany - stał na schodach. Tak jakby pilnował.

„Swoim zachowaniem sprawiał wrażenie, jakby się bał” - relacjonowała tuż po napadzie.

W czerwcu ub.r., stojąc przed sądem, nie była już pewna tego, czy w ogóle widziała drugiego mężczyznę. Przyznała jednak, że nie miała w 1999 roku żadnego interesu w tym, by kłamać.

Kobieta niskiego (ok. 160-165 cm wzrostu) i raczej szczupłego napastnika nie przeraziła się. Chwyciła go za kominiarkę i nawet częściowo mu ją zerwała. Wtedy bandyta uderzył ją rękojeścią broni w skroń. Przeszła kilka kroków i upadła.

- Obudziłam się dopiero w szpitalu. Miałam wstrząśnienie mózgu, połowę twarzy granatową i zwolnienie chorobowe na sześć tygodni - zeznawała. - Na prośbę szefa wróciłam do sklepu szybciej. Trzeba było zrobić remanent. Wydawało mi się, że dam radę. Ale nie dałam psychicznie...

Wspólnik pozostaje nieznany

Kto towarzyszył Ryszardowi K. w napadzie? Wciąż nie wiadomo.

Biorąc pod uwagę dziwne koleje tej sprawy, nie sposób wykluczyć, że po latach poznamy tożsamość i drugiego napastnika. Byłe pracownice sklepu przy Szosie Chełmińskiej 92, który zresztą już nie istnieje, chciałyby jednak o sprawie zapomnieć. A przynajmniej nie wracać do niej w sądzie.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Uwaga na chińskie platformy zakupowe

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska