Przypomnijmy krótko historię sporu na linii ratusz - kibice.
Na ceremonii otwarcia Mistrzostw Świata Juniorów w Lekkiej Atletyce w lipcu ubiegłego roku grupa kibiców wywiesiła transparenty na trybunach stadionu przy ulicy Gdańskiej. Na transparentach widniały m.in. napisy: "Od lat każdy wie, że w Bydgoszczy jest Zawisza. teraz mamy prezydenta, który o tym nie pamięta" oraz "Stadion miejski to ściema". Miał być to protest przeciwko planom miasta dotyczącym usunięcia z nazwy stadionu słowa "Zawisza".
W lutym tego roku siedmiu fanów sportu zostało za to skazanych wyrokiem nakazowym na miesiąc ograniczenia wolności. Złożyli sprzeciw od wyroku.
Na dzisiejszej rozprawie w Sądzie Grodzkim przy Nowym Rynku 10 w Bydgoszczy wyrok jeszcze nie zapadł.
- Sąd czeka jeszcze na dostarczenie dwóch dodatkowych dowodów w sprawie. O jeden poprosiliśmy Urząd Miasta Bydgoszczy, a drugi - w postaci zdjęć i materiałów wideo z monitoringu - ma dostarczyć policja - mówi sędzia Piotr Wiśniewski.
Rozprawa została odroczona do 13 maja. - Z tych dowodów, które dostarczyła sądowi bydgoska straż miejska, wynika jednoznacznie, że moi klienci nie są winni. Nagrania z monitoringu są niewyraźne i można na nich rozróżnić tylko sylwetki kibiców - tłumaczy Łukasz Kaczanowski, obrońca obwinionych - Mam tylko nadzieję, że następna, majowa rozprawa będzie jednocześnie ostatnią.
Jednym ze świadków w sprawie był Maciej Grześkowiak, zastępca prezydenta Bydgoszczy: - Całą tę historię mogę nazwać jako harcerstwo. Tu juz nie chodzi o samo zachowanie kibiców podczas imprezy - o to, że pojawiły się transparenty i rozlegały się gwizdy. Takie zachowania można zwyczajnie narazić miasto na szkody. Jakie? IAAF wcale nie musi powierzyć zorganizowania następnej wielkiej imprezy sportowej miastu, które nie potrafi zadbać o bezpieczeństwo podczas zawodów.
Czytaj więcej w papierowym wydaniu Gazety Pomorskiej, które ukaże się już w czwartek 9 kwietnia.