https://pomorska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Wyścig z czasem na S5. Kumaka nie znaleźli, ale wiadomo, kto zrobił błędy w raporcie

Bogdan Dondajewski [email protected] tel. 052 32 63 150
"Gazeta Pomorska" dowiedziała się nieoficjalnie, kto odpowiada za błędy w raporcie o środowiskowych uwarunkowań drogi ekspresowej S5.

Okazało się, że są to autorzy raportu z firmy Scott Wilson.

Sprawa miała wyjść na jaw podczas wtorkowych poszukiwań kumaka nizinnego na łąkach pod Kowalewem. Przez ponad dwie godziny małej żabki szukali tam przedstawiciele drogowców, Regionalnego Dyrektora Ochrony Środowiska i firmy Scott Wilson. Akcję jednak przerwano, gdy porównano mapy. Okazało się, że kumak zamieszkuje ten obszar, ale w innej odległości, niż wynika z map dołączonych do raportu.

Problemów jest więcej

Wbrew pozorom jest do dobra wiadomość, bo dzięki nowym ustaleniom uda się obalić jeden z powodów odrzucenia raportu. Przypomnijmy jednak, że Generalny Dyrektor Ochrony Środowiska wskazał w nim jeszcze szereg innych uchybień. W opracowaniu brakuje między innymi danych o oddziaływaniu drogi na cztery kolejne siedliska przyrodnicze. Nie ma też informacji o gatunkach chronionych poza obszarem Natura 2000, a w którego skład wchodzą łąki pod Kowalewem. No i brakuje informacji o przejściach dla zwierząt.

Gdyby nie te przepisy...

- O kumaku wiedzieliśmy już trzy tygodnie temu, ale o pozostałych zarzutach dowiaduję się z prasy. Zajmiemy się nimi, jak tylko GDOŚ prześle nam oficjalne pismo z wnioskiem o uzupełnienie raportu - mówi Marek Kowalczyk, dyrektor bydgoskiego oddziału GDDKiA.

Dodaje, że sprawdzi nasze informacje o starych mapach, na których oparto raport. Uważa ponadto, że kłopoty z raportem wynikają z przepisów towarzyszącym wszystkim inwestycjom drogowym współfinansowanym ze środków unijnych. - Zawierają wymogi, bez przestrzegania których już dawno rozpoczęlibyśmy budowę. Ponadto pierwszy raz mamy z nimi do czynienia i nie trudno o drobne błędy - mówi.

Zawalili też Inowrocław

Nam jednak udało się zdobyć więcej informacji na temat projektantów ze Scott Wilson. Okazuje się, że w Kujawsko-Pomorskiem pracują oni jeszcze przy obwodnicy Inowrocławia.

I, co ciekawe, z nią też jest wiele problemów. Najpoważniejszy to pominięcie w projekcie zjazdu z obwodnicy do Sanktuarium Królowej Miłości i Pokoju w Markowicach.

- To było kompletne nieporozumienie. Przecież tylko w ubiegłym roku odwiedziło nas ponad sto tysięcy pielgrzymów. Na szczęście dzięki protestom i wsparciu samorządowców udało się wszystko odkręcić - mówi ks. proboszcz Aleksander Doniec.

Ale to nie koniec. Kłopoty z uzgodnieniami trasy obwodnicy mają też władze Inowrocławia. Nieoficjalne mówi się nawet o zmianie projektu już po jego uzgodnieniach.

Autorzy projektu o S5 nabierają wody w usta, a po wszelkie informacje odsyłają do inwestora, czyli do... GDDKiA. - Jesteśmy z nimi w stałym kontakcie. Wszyscy zgodnie twierdzą, że są w stanie obronić się przed zarzutami GDOŚ - twierdzi Kowalczyk.

Zdaniem naszego informatora jest na to duża szansa, bo wprawny inżynier powinien sobie poradzić z opisanymi przez "Pomorską" uwagami w dwa tygodnie.

Trzeba się spieszyć

Na razie tym prognozom sprzyjają jeszcze doniesienia z Warszawy. Otóż nie tylko "piątka" ma problemy z raportem o oddziaływaniu inwestycji na środowisko.

Kłopoty mają też projektanci południowej obwodnicy Warszawy, którzy kolejną wersję raportu mają przygotować do 30 sierpnia. Ich inwestycja wciąż rywalizuje z "piątką" o unijne dofinansowanie. Jest na liście rezerwowej projektów kluczowych Programu Operacyjnego "Infrastruktura i Środowisko" i tylko czeka, by zająć miejsce projektów z listy podstawowej.

Wszystko więc zależy teraz od bydgoskich drogowców. Jeśli uzupełnią raport nawet w ciągu miesiąca, to jest jeszcze szansa na budowę przynajmniej większego odcinka S5 przed Euro 2012. Z każdym kolejnym miesiącem szanse na to będą systematycznie maleć. Bardziej prawdopodobna stanie się za to możliwość odebrania pieniędzy na jej budowę.

Komentarze 2

Komentowanie zostało tymczasowo wyłączone.

Podaj powód zgłoszenia

o
obserwator
Zgadzam sie z moim przedmowca o nicku "Ja", uzgonienia do uzgodnien, to tak jak w niemczech, krazy anegdota dlaczego niemcy maja 3 a nawet 4 warstwowy papier toaletowy, juz wyjasniam ze kazda podkladka potrzebuje podkladki. Mysle, ze te wszystkie uzgodnienia, to tylko naciaganie na kase.
Eco-oszolomy, jak zostali przez mego przedmowce nazwani, maja sie dobrze i dysponuja calkiem niemalym kapitalem - mysle ze jet to takze przechowalnia dla niektorych skompromitowanych gosci, ktozy w danym momenci nie moga sie odnalesc na aktualnej scenie politycznej. Mimo wszystko to zciaganie haraczy za przyzwoleniem panstwa.
J
Ja...
Farsa nie budowanie dróg, ktoś wziął i bierze niezła kasę za ciągłe uwalanie wszelkich prób ruszenia budowy dróg w polsce ,nie ma drogi w tym kraju aby nie przedłużać i odwlekać w nieskończoność momentu rozpoczęcia budowy , ciągłe w kółko uzgadnianie uzgodnionego, a jak juz nie ma czego uzgadniać to terminy mineły ,i od nowa uzgadnianie, jak już w bólach się urodzi ostateczna decyzja, to zaczyna się kołomyja z wyłonieniem wykonawcy, znowu szlak trafi decyzję, bo terminy mineły i od nowa uzgadnianie . jak juz wszystko uzgodnią, wykonawca wchodzi na plac budowy ,to ekooszołomy wkraczają do akcji i znowu zaczyna się uzgadnianie uzgodnionego, i tak w kólko macieju, A1 tak budują tylko 20lat, już doszli pod Grudziądz, za ile lat dojdą do granicy na południu???czy następne 20-30 lat wystarczy???wątpię.
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska