- Jak trafił pan do DPS?
- A tak jakoś się ułożyło. Pracowałem jako owczarz w pegeerach, a po rozwodzie trafiłem do Bydgoszczy do zakładów chemicznych, potem na budowy. I zostałem bezdomny. Odmroziłem sobie nogi, a po amputacji skierowano mnie ze szpitala do DPS w Kamieniu i tak od 1997 r. tu jestem. Nauczyłem się chodzić w protezach.
- Musi to być pański dom, skoro to już tyle lat w Kamieniu...
- Ano nie jest źle, teraz to mam nawet własną pracownię, ale jakiś czas tam nie chodzę, bo poślizgnąłem się w łazience i teraz noga tak boli, że protezy nie włożę.
- To luksus taka własna pracownia. A gdzie nauczył się pan rzeźbić?
- Tu w Kamieniu. Kiedyś do DPS przyjechał Kędzierski z Przymuszewa i pokazywał, jak się robi ptaszki z drewna. Dał mi nóż, kawałek drewna i papier ścierny, więc rzeźbię, ile wlezie.
- Ale talent pan ma, bo pańskie rzeźby wielu ludzi chce mieć..
- To się wie, bo z tych 1500 rzeźb wszystkie po ludziach. Nawet do Niemiec, do Stanów i Anglii pojechały. Co roku wystawy miałem w Kamieniu, Sępólnie czy Sośnie. A w konkursach w DPS jakoś tak zawsze pierwsze miejsce mam. Widać te moje rzeczy podobają się.
- A co pan najchętniej rzeźbi?
- Wszystko od matko Boskiej, po ręce i płaskorzeźby, byleby drewno było dobre. Ostatnio burmistrz załatwił mi lipę z cmentarza z Płocicza i dobra jest. Mam 54 lat , dłutek w bród i do końca życia powinny mi służyć. Oby tylko chciało się rzeźbić.