Elegancki, zadbany, otoczony ogrodem DPS przy Mińskiej to dom spokojnej starości. - Ale ostatnio u nas spokojnie nie jest - mówią pracownicy.
I opowiadają o niepracującej (już teraz) koleżance. O tym, że podejrzewają ją o przywłaszczenie kilkunastu tysięcy złotych z kasy DPS. Niektórzy twierdzą, że to nawet kilkadziesiąt tysięcy. Nie są to pieniądze przekazywane przez pensjonariuszy czy wypracowane przez placówkę, tylko tzw. pieniądze pracownicze. Proceder wyprowadzania pieniędzy mógł trwać kilka lat.
Kontrola wykazała
Ewa Zaderecka, dyrektor DPS:
- Na teraz nie znamy kwot. Wyjaśni to prowadzone śledztwo.
Pani dyrektor kontynuuje:
- Nieprawidłowości wykazała kontrola Pracowniczej Kasy Zapomogowo-Pożyczkowej, przeprowadzona przez Komisję Rewizyjną w lutym.
A kontrola była przeprowadzona po tym, jak kilka osób chętnych uzyskać pożyczkę, usłyszało odmowę. Nie, żeby pracownicy się nie kwalifikowali. Powodem był niby brak kasy… w kasie.
Tak to tłumaczyła księgowa, która kasę zapomogowo-pożyczkową prowadziła.
Kary mają być zaostrzone. Pijak straci prawo jazdy na 15 lat!
Koniec pracy
To na nią padły podejrzenia. Krótko po ujawnieniu sprawy kobieta odeszła z pracy. A długo była związana z tą placówką.
- Księgowa rozpoczęła pracę u nas w 2000 roku - zaznacza Zaderecka.
I, jak podkreśla pani dyrektor, nigdy wcześniej zarzutów wobec tej pracownicy nie było. Teraz księgowa nie jest uchwytna.
Miejski Ośrodek Pomocy Społecznej, w strukturach którego DPS działa, prawdopodobnie dzisiaj zacznie w nim kontrolę. Z półrocznym wyprzedzeniem.
Policjanci też pracują nad sprawą. - Funkcjonariusze z wydziału do walki z przestępczością gospodarczą ją badają - informuje nadkom. Maciej Daszkiewicz z biura prasowego bydgoskiej policji. - Za wcześnie jednak, aby mówić o jakichkolwiek efektach.
Czytaj e-wydanie »