Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Z miłości do starych aut. Rypinianin wziął udział w „Złombolu"

Tomasz Błaszkiewicz
Tomasz Błaszkiewicz
Filip Gumowski, wspólnie z kolegą, przejechał 4,5 tys. km Skodą Favorit z 1991 roku. Meta zeszłorocznego „Złombolu” była zlokalizowana na Półwyspie Chalcydyckim w Grecji.
Filip Gumowski, wspólnie z kolegą, przejechał 4,5 tys. km Skodą Favorit z 1991 roku. Meta zeszłorocznego „Złombolu” była zlokalizowana na Półwyspie Chalcydyckim w Grecji. Nadesłane
W miniony weekend w Katowicach wystartował wyścig „Złombol”. Uczestnikiem zeszłorocznej edycji był Filip Gumowski z Rypina, który opowiada Pomorskiej o oryginalnej pasji.

Jak zaczęła się twoja przygoda z tak nietypową odmianą motoryzacji?

Właściwie od dziecka interesowałem się samochodami, pasję przekazał mi ojciec. Kiedyś wspólnie kupiliśmy jaguara z 1984 roku, ale mechanika tego auta nas przerosła. Potrzebny był dość profesjonalny warsztat, trudno było też dostać części. W międzyczasie usłyszałem o „Złombolu”. Porozmawiałem z kolegą i uznaliśmy, że wystartujemy, już innym samochodem.

Na czym polega „Złombol”?

To rajd wymyślony przez znajomych z Katowic, 13 lat temu. Idea jest taka, żeby pokonać trasę autem komunistycznym, wyprodukowanym w PRL-u. Są to np. skody, nysy, polonezy. W zeszłym roku meta była zaplanowana w Grecji. Główny cel to nie tylko dobra zabawa, ale też konkretna pomoc. Żeby wystartować trzeba zebrać 2 tys. zł od darczyńców. Pieniądze trafiają do domów dziecka. Nie w formie gotówki, ale np. w ramach wykupionych kursów językowych. Co ważne, rajd nie ma żadnych sponsorów, nawet złotówka nie trafia na naprawy itd.

Jakim autem pojechaliście do Grecji?

Skodą Favorit. Auto kupiliśmy w styczniu 2018 roku. Było proste w obsłudze, znalazłem je w internecie. Poza słabymi hamulcami wszystko było ok.

Nie było obaw, że samochód nie wytrzyma kilku tysięcy kilometrów?

Istniało takie ryzyko, ale staraliśmy się je zminimalizować. Wzięliśmy tylko te części, które sami byliśmy w stanie wymienić. Uczestnicy mogą korzystać z aplikacji złombolowej, za pomocą której można zgłosić awarię. Jeśli ktoś jest w pobliżu, zawsze może pomóc, bo są wysyłane powiadomienia. Zawsze można też poprosić o pomoc w najbliższym warsztacie.

Jak wyglądał wyścig w praktyce?

Wzięliśmy ze sobą kempingowe rzeczy: grilla, karimaty. Organizatorzy proponowali dwie trasy: albańską i węgierską. My wybraliśmy pierwszą. Była trudniejsza, ale chcieliśmy mieć szybszą drogę powrotną ze względu na ograniczenia urlopowe. Jechaliśmy przez Czechy, Austrię, Chorwację. W Zagrzebiu był pierwszy nocleg. Potem dotarliśmy do Bośni, tam poznaliśmy ekipę z Poznania i już do samej mety trzymaliśmy się razem. Dalej była Czarnogóra i ciekawa Albania. O ile np. w Chorwacji są dobre autostrady, to w Albanii trzeba na siebie uważać. Jest hierarchia na drodze, nie warto trąbić na tubylców, bo można się narazić. Następnie dojechaliśmy do Macedonii, a kolejnego dnia byliśmy już w Grecji, na Półwyspie Chalcydyckim.

Co przyciąga do tego rajdu?

Chęć sprawdzenia się. Podróż w jedną stronę to tylko cztery dni, ale bardzo intensywne. Pojechało ponad 800 załóg. Jedna ekipa podróżowała maluchem z dodatkowym silnikiem na dachu (śmiech). Łącznie pokonaliśmy 4,5 tys. km. To świetna przygoda.

Agro Pomorska odcinek 61,

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Dziennik Zachodni / Wielki Piątek

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska