Jeszcze w środę mieszkańcy Nowych Marzów korzystali z każdej okazji, aby wyrazić swoje niezadowolenie z powodu zlikwidowanego przystanku autobusowego. Przygotowujący plany zapomnieli o nim. Gdy już się wydawało, że dojeżdżający do pracy czy szkoły PKS-em będą skazani na korzystanie z innych przystanków np. w Starych Marzach lub Świętym, okazało się, że sprawa jest do załatwienia. Decyzja zapadła wczoraj. W najbliższym czasie wiata stanie w miejscu wskazanym przez mieszkańców. - Niezwykle się cieszę, że nasze racje znalazły uznanie w oczach szefów Generalnej Dyrekcji Dróg i Autostrad - mówi Andrzej Lorenc, wójt Dragacza. - Ktoś z zewnątrz powie, że to niewielka sprawa, ale gdyby przyszło mu codziennie robić dodatkowych kilka kilometrów, po ciemku i na dodatek w deszczu z pewnością uznałby, że jest inaczej.
W ocenie wójta autostrada to dla gminy niemal same korzyści. - Pierwsza sprawa to tereny inwestycyjne, które z dnia na dzień stały się bardzo atrakcyjne - wylicza Lorenc. - W planie zagospodarowania przestrzennego chcemy na początek zarezerwować na ten cel 150 ha. Już są na nie chętni. Druga sprawa to miejsca pracy. Przy utrzymaniu autostrady ma być zatrudnionych około 190 osób. Kolejna rzecz to odciążenie dróg przebiegających przez gminę. Przede wszystkim autostrada w znacznej mierze wyeliminuje w "jedynki" TIR-y. Te z jednej strony przyspieszały niszczenie dróg, a z drugiej powodowały różnego rodzaju niebezpieczne sytuacje.
Już za kilka miesięcy można będzie pokusić się o pierwsze analizy bezpieczeństwa. Dotychczasowe doświadczenia pokazują, że można spodziewać się spadku liczby wypadków o kilkadziesiąt procent.
Z perspektywy jednostki
Każdy szczegół związany z tą inwestycją od początków swoich rządów uważnie analizuje wójt Warlubia. Wie doskonale, że ta "nadgorliwość" opłaca się. Właśnie dzięki tym zabiegom zadecydowano o budowie dodatkowego węzła właśnie w Warlubiu. - To dla nas szansa na rozwój terenów inwestycyjnych - podkreśla Krzysztof Michalak. - Firma Gzella już deklaruje budowę centrum spedycyjnego. W jej ślad zapewne pójdą kolejni przedsiębiorcy. Z perspektywy gminy, województwa czy nawet kraju taka droga to rzecz cenna, szczególnie gdy weźmiemy pod uwagę liczbę autostrad w Polsce. Inaczej rzecz może się mieć z punktu widzenia jednostki.
Nie wszystkim - z oczywistych względów - odpowiada to sąsiedztwo i teraz próbują szukać ratunku. - To nie leży w gestii gminy - tłumaczy Michalak. - Nie jesteśmy w stanie nikogo wykupić. Chociaż jeśli zajdzie taka potrzeba podejmiemy się mediacji.