Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Z SOR na ulicę bez pomocy. Dramatyczny list córki pacjenta

Magdalena Olechnowicz
Pacjent został wypisany z SOR. Nie miał telefonu, aby wezwać taksówkę lub powiadomić rodzinę. Pomogli mu obcy ludzie.
Pacjent został wypisany z SOR. Nie miał telefonu, aby wezwać taksówkę lub powiadomić rodzinę. Pomogli mu obcy ludzie. Archiwum
80-letni mężczyzna, który został przywieziony na SOR karetką jako przypadek nagły, został wypisany po dziesięciu godzinach i - zdaniem rodziny - "wywalony na ulicę bez żadnej pomocy".

Dramatyczny list w tej sprawie przysłała do naszej redakcji córka pacjenta.

- Ręce i nogi opadają - pisze kobieta (nazwisko do wiadomości redakcji).

- Ojciec trafił na oddział około godziny 6 rano. Jest świeżo po rozległym zawale serca, przywieziony został karetką jako przypadek nagły. Przebywał na SOR do godziny 16, czyli 10 godzin bez żadnego pokarmu, a jest cukrzykiem, i żadnych informacji. Nauczony doświadczeniem z poprzedniego pobytu, miał ze sobą butelkę wody, bo zapewne nikt by mu jej nie podał - opisuje kobieta.
Najbardziej bulwersujący jest jednak fakt, jak potraktowano starszego pana po wypisie z oddziału.

- Nie chce się wierzyć, jak tak można. Wypuszczono go z oddziału bez żadnej pomocy. Wywalili - ot tak sobie - starego, chorego, ogłupiałego po 10-godzinnym pobycie w tym młynie człowieka prosto na ulicę. Przyjechał pogotowiem, a nikogo nie interesowało, jak on się z tego szpitala wydostanie. A ojciec błąkał się po szpitalnych korytarzach, gdyż nie umiał znaleźć wyjścia na ulicę, o zorganizowaniu sobie transportu do domu w Ustce już wcale nie wspominając. Wygląda na to, że nikogo nie obchodzi, co się stanie z pacjentem poza progami oddziału, czy w ogóle trafi do domu, czy przeżyje - pisze rozżalona kobieta.

Dlaczego mężczyźnie nikt nie pomógł, dlaczego nie powiadomiono rodziny o wypisie lub nie wezwano transportu medycznego dla niego? Takie pytania zadaliśmy Monice Zacharzewskiej, rzecznikowi prasowemu słupskiego szpitala.

- Transport medyczny wzywany jest dla pacjenta tylko w ściśle określonych sytuacjach. Jeśli pacjent zostaje wypisany przez lekarza w stanie dobrym, jest świadomy, kontaktowy i sprawny, to nie ma takiej potrzeby - wyjaśnia Monika Zacharzewska.

- W takich sytuacjach standardowo powiadamia się rodzinę o wypisie, jeżeli pacjent wskazał osobę uprawnioną do udzielania informacji o stanie zdrowia. Najprawdopodobniej w tym przypadku było tak, że pacjent nie życzył sobie, aby informować rodzinę. Niestety, bez znajomości nazwiska nie jesteśmy w stanie ustalić, czy tak na pewno było.

Córka pacjenta nie życzy sobie, aby podawać nazwisko.

- Mój ojciec, który był jedną z ofiar opisanych przeze mnie poczynań tamtejszego personelu, od początku wstrzymywał mnie od występowania w tej sprawie. Ja jednak uważam, iż tak nikczemne traktowanie potrzebujących pomocy i opieki pacjentów jest absolutnie nieetyczne, niegodziwe i nie powinno być po ich powrocie do domu ignorowane i zamykane w niepamięć. Nie chodzi mi o jakieś "dochodzenia", śledztwa czy doszukiwanie się winnych. Intencją moją jest zwrócenie uwagi na te nieludzkie zachowania pracowników SOR oraz aby szefowi tego oddziału otworzyły się oczy i serce, głównie serce właśnie - pisze kobieta.

Zobacz także: Jerzy Owsiak z wizytą w słupskim szpitalu

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Z SOR na ulicę bez pomocy. Dramatyczny list córki pacjenta - Głos Pomorza

Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska