Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Z wózka na koński grzbiet

Jadwiga Aleksandrowicz [email protected]
Krzysztof Sieradzki "Broda" i Joanna Goebel oraz klacz Casablanca
Krzysztof Sieradzki "Broda" i Joanna Goebel oraz klacz Casablanca fot. autorka
Najpierw uczyli się na nowo żyć, potem przyszedł czas na prawdziwe jeździectwo.

Żartują, że aby wziąć udział w obozach i zawodach organizowanych od lat w Nowym Ciechocinku w gminie Aleksandrów Kujawski, trzeba spełnić dwa kryteria: mieć złamany kręgosłup i chęć jazdy na końskim grzbiecie.

Z początkiem maja do Nowego Ciechocinka przyjechało dwanaścioro jeźdźców, którzy na co dzień poruszają się na wózkach. Niewielu, bo Ośrodek Sportów Konnych jest w stanie pomieścić zaledwie 15 osób. Ale tym razem nie chodziło o zajęcia na obozie rehabilitacyjnym, od lat organizowanym w Nowym Ciechocinku, a o udział w I Ogólnopolskich Jeździeckich Zawodach Osób Niepełnosprawnych. Polski Związek Jeździecki uznał tegoroczne zawody za imprezę ogólnopolską, wpisaną do kalendarza zawodów jeździeckich. Przyjechali więc najlepsi.

W kowbojskim siodle
- Marzy nam się zorganizowanie tu zawodów międzynarodowych dla ludzi na wózkach - nie ukrywa Andrzej Czopek z Fundacji Aktywnej Rehabilitacji w Warszawie. Fundacja uczy ludzi po urazach kręgosłupa żyć bez sprawnych nóg i rozwija ich zainteresowania, nie tylko sportowe.

- Nikt w Polsce nie uczy, jak żyć na wózku inwalidzkim. Nie uczą tego też w szkołach medycznych. Na organizowanych przez nas obozach takich, jak te w Nowym Ciechocinku, pokazujemy, że można traktować wózek jak buty - tłumaczy. To nie jest łatwe, bo po wypadkach ludziom świat rozsypuje się na kawałeczki. - Pojawiają się myśli samobójcze. Jeśli w porę ktoś nie uświadomi, że można całkiem znośnie żyć na wózku i realizować swoje pasje, może być różnie - mówi Czopek, który w wieku 21 lat idąc uderzył głową w przeszkodę, której nie zauważył. Złamał górną część kręgosłupa.

Na obozach rehabilitacyjnych na pierwszym etapie ludzie uczą się samoobsługi, potem Fundacja proponuje różne formy zajęć: od kursów komputerowych i kursów prawa jazdy po rozmaite sporty: jeździectwo, żeglarstwo, narciarstwo, nurkowanie, pływanie i inne. A gdy ktoś znajdzie coś dla siebie - kieruje go na szkolenie. To już etap trzeci.

Dziesięć lat temu Andrzej Czopek spotkał Urszulę i Zbigniewa Bedlińskich z Nowego Ciechocinka. Mieli rancho pod Olszyną. I konie. - Zapytałem, czy przyjmą na obóz ludzi na wózkach. Zaznaczyłem, że nie chodzi o hipoterapię, tylko prawdziwe jeździectwo. Od razu odpowiedzieli: tak - mówi Andrzej Czopek. Jego zdaniem, w Polsce tylko Bedlińscy nie boją się organizować obozów jeździeckich i zawodów na końskim grzbiecie dla osób z niesprawnymi nogami.

- Wiele osób boi się odpowiedzialności, konsekwencji spadku z konia osoby niepełnosprawnej, bo w tym sporcie z konia spadają także ludzie zdrowi i sprawni - mówi Zbigniew Bedliński. - My postanowiliśmy spróbować. I trwa to już dziesięć lat.

Zawody w Nowym Ciechocinku różnią się od imprez dla ludzi sprawnych tym, że nie ma skoków. Jest natomiast powożenie, jazda w terenie, "rysowanie" figur w czworoboku. No i koniom zakłada się inne siodła, kowbojskie ze specjalną gałką z przodu, by było się czego uchwycić przy wsiadaniu i zsiadaniu.

Oaza pod olchami
W rzeczywistości Fundację Aktywnej Rehabilitacji z ośrodkiem Bedlińskich skojarzył Krzysztof Sieradzki "Broda" z Ciechocinka, przykuty do wózka od 26 lat. "Brodzie" aktywności może pozazdrościć niejeden zdrowy człowiek. Jest też świetnym jeźdźcem. - Jeździłem konno jeszcze przed wypadkiem. Uznałem, że wózek inwalidzki nie może być przeszkodą w uprawianiu tego sportu. Więc jeżdżę - śmieje się. Ma Brązową Odznakę Polskiego Związku Jeździeckiego. Jest również sędzią bilardowym i licencjonowanym nurkiem, świetnie pływa. Na zawodach w Nowym Ciechocinku od lat bierze czołowe nagrody. Rywalizują o pierwsze miejsce z Jarosławem Muczyńskim z Brańska koło Białegostoku. Jednego roku "Broda" wygrywa, kolejnego Muczyński. Zwycięstwo w tegorocznych zawodach przypadło "Brodzie", który zdobył Puchar Marszałka Województwa Kujawsko-Pomorskiego. Jego największy rywal był drugi.

Muczyński porusza się na wózku od 11 lat. Wypadek przy pracy. W czasie rozładunku przygniotło go drzewo. Pracuje w Domu Pomocy Społecznej w Brańsku jako asystent księgowego. Jest też instruktorem w Fundacji Aktywnej Rehabilitacji, prowadzi szkolenia dla niepełnosprawnych w swoim regionie.

Od samego początku do Nowego Ciechocinka przyjeżdża Zbigniew Surdyk z Radziejowa. - Już trzydzieści osiem lat mam nogi na kołach - żartuje. Raz nawet wygrał tutejsze zawody, raz zdobył II nagrodę. W tym roku uplasował się na dziewiątej pozycji. Miał szesnaście lat, gdy spadł na niego balkon. Pomagał ojcu przy pracach budowlanych. Konno nauczył się jeździć u Bedlińskich. - Wcześniej nigdy nie siedziałem w siodle - nie ukrywa. Drugą jego pasją jest wędkarstwo.

Joanna Goebel z Krakowa stara się żyć normalnie. Miała 17 lat, kiedy spadła z trzeciego piętra. - Na początku nie mogłam przyjąć do wiadomości, że wózek ma mi zastąpić nogi na zawsze. Teraz umiem już z nim żyć - przyznaje. Skończyła organizację i zarządzanie, teraz studiuje farmację. Uważa, że inwalidztwo nie przeszkodzi jej w prowadzeniu apteki. - Traktuję jeździectwo raczej rekreacyjnie.

Przyjechałam do Nowego Ciechocinka po raz pierwszy siedem lat temu, potem była przerwa i znów od trzech lat tu bywam. Tu jest świetna atmosfera - podkreśla. W zawodach uplasowała się na 10. pozycji.

Michał Ławryszek z Malborka znalazł Fundację w internecie. W ubiegłym roku po raz pierwszy pojawił się na obozie i zawodach u Bedlińskich. Dziewięć lat temu tylko on wyszedł z wypadku samochodowego z konsekwencjami na całe życie. - Byłem pasażerem. Jechaliśmy z kolegami zbyt szybko. Wpadliśmy na drzewo - opowiada beznamiętnie. Koledzy wyszli z wypadku cało. Michał skończył pedagogikę ogólną. Poza jeździectwem uprawia nurkowanie, pływanie i żeglarstwo. Przyzwyczaił się, że wywołuje u ludzi szok, gdy z basenu wchodzi na wózek. - W wodzie nie widać, że mam niesprawne nogi - uśmiecha się. Z tegorocznych zawodów w Nowym Ciechocinku wyjechał z trzecią nagrodą. Chciałby kiedyś jeździć na zawody międzynarodowe. Na razie jako nurek ogląda świat podwodny, na przykład w Chorwacji.

Najważniejsza jest rehabilitacja
Wiele osób po wypadkach, które mogą się poruszać tylko na wózku, opuszcza szpital i nie bardzo wie, co ma ze sobą zrobić. Nie wszystkim tak jak Joannie Goebel o Fundacji Aktywnej Rehabilitacji powiedział lekarz pierwszego kontaktu. Najczęściej dowiadują się o niej z internetu lub pocztą pantoflową.

- Pomagamy nie tylko nauczyć się żyć z niesprawnymi nogami, ale też szkolimy instruktorów, którzy sami siedząc na wózku, uczą osoby niepełnosprawne, jak uporać się z codziennymi problemami, jak rozwijać swoje zainteresowania, po prostu jak żyć. Wiemy, że do końca życia musimy się rehabilitować - tłumaczy Andrzej Czopek. Jedną z jej form jest jeździectwo, które mogą uprawiać praktycznie tylko w Nowym Ciechocinku.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska