Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Za ile chcieli nas kupić kandydaci do europarlamentu

(RAV)
Parlament Europejski
Parlament Europejski Fot. sxc
Są kandydaci, którzy na kampanię wyborczą nie wydali nic. Reszta wydała "niewiele". Jednak dla jednych to słowo oznacza kilkaset złotych, dla innych - kilkadziesiąt tysięcy.

Już w najbliższą niedzielę wybory do europarlamentu. Kandydaci "pozdrawiają" nas z billboardów, telewizyjnych ekranów czy radiowych głośników. Spotykają się też z wyborcami bezpośrednio. Sprawdziliśmy ile walka o nasze głosy kosztowała polityków z Bydgoszczy.

Jedni w spotach, inni na plakatach

Konstanty Dombrowicz jr. wydał na kampanię nieco ponad 30 tys. zł. - To niewiele - twierdzi Michał Sztybel, szef sztabu kandydata PO. - Większość wykorzystaliśmy na spoty telewizyjne, a resztę na wizytówki, plakaty i spotkania z wyborcami.

Trzy razy mniej za pozyskiwanie potencjalnych wyborców zapłacił Tomasz Latos. - Nie mamy jeszcze dokładnych wyliczeń, ale wydaliśmy około dziesięciu tysięcy - informuje Gustaw Nowicki ze sztabu PiS.

Bydgoski kandydat partii Jarosława Kaczyńskiego promował się głównie za pośrednictwem plakatów i spotkań z wyborcami. - Najmniej wydaliśmy na spoty telewizyjne - zauważa Nowicki.
- My nie jesteśmy tak bogaci, jak platforma czy PiS, a poza tym czasy są takie, że ludzie nie mają pieniędzy i zbyt duże wydatki są źle widziane, więc kampania posła Janusza Zemke była skromna - podkreśla Ireneusz Nitkiewicz, szef sztabu wyborczego SLD.

Po czym informuje, że promowanie kujawsko-pomorskiej "jedynki" kosztowało... ok. 40 tys. zł. - Wszystkiego nie podsumowaliśmy, ale suma nie przekroczą pięćdziesięciu tysięcy - zapewnia Ireneusz Nitkiewicz.

Kampania Janusza Zemke polegała głównie na spotkaniach z wyborcami, których miał odbyć około setki.

Tanio, ale czy dobrze?

Na bezpośrednim pozyskiwaniu zwolenników skupili się także kandydaci mniejszych ugrupowań. - To jest najlepszy, a do tego najtańszy sposób na kampanię wyborczą - uważa Leszek Matowski, szef struktur Unii Polityki Realnej w regionie.

Czy najlepszy - to się okaże. Na pewno tani, bo na kampanię Romana Puchowskiego z Bydgoszczy, czyli swojego nr 1, UPR wydała zaledwie kilkaset złotych.

Równie niewiele kosztowała wyborcza promocja Andrzeja Dorszewskiego z Libertas. prócz bezpośrednich spotkań z wyborcami, poprzestałem na udziale w radiowych i telewizyjnych debatach - tłumaczy bydgoski kandydat eurosceptyków.

"Nie musimy się przypominać"

- My pracowaliśmy dla ludzi przez cały rok, więc nie musimy się przypominać plakatami, reklamami i nieszczerymi spotkaniami - uważa z kolei Grzegorz Kulczycki, szef regionalnych struktur Polskiej Partii Pracy i twierdzi, że ani pochodząca z Bydgoszczy Irena Laskowska, ani żaden inny kandydat tej partii nie wydał na kampanię nawet złotówki.

Kłopotliwe pieniądze...

Ile wydał Eugeniusz Kłopotek, czyli PSL-owska "jedynka" nie wiadomo, bo pełnomocnik finansowy posła będzie osiągalny dopiero w czwartek. - Jednak nie wiem czy w ogóle podamy te dane - uprzedza Krzysztof Niesłuchowski, asystent posła. - To są prywatne pieniądze i nie musimy się z nich rozliczać, a wyciąganie tych informacji i przygotowywanie takich zestawień wydaje się być szukaniem dziury w całym.

Jednocześnie asystent Eugeniusz Kłopotka zapewnia, że kandydat nie ma nic do ukrycia...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska