Sprawa pobicia małego Adriana zbulwersowała nie tylko mieszkańców Bydgoszczy.
Dziecko przywieziono do szpitala z odbitymi nerkami, uszkodzeniem wątroby, krwawieniem wewnątrz czaszki. Obrażeń było jeszcze więcej, niemowlaka trzeba było wprowadzić w stan farmakologicznej śpiączki na czas leczenia. Rodzice twierdzili, że dziecko wypadło z łóżeczka, ale zasinienia i "zespół maltretowanego dziecka" mówiły same za siebie.
Podczas przesłuchania do popełnienia przestępstwa przyznał się ojciec chłopczyka. Zdaniem śledczych matka nie brała udziału w pobiciu. Zmywała w tym czasie naczynia. Szum wody i grające w kuchni radio zagłuszyły płacz dziecka.
Do tej pory nie ma racjonalnego wytłumaczenia tego, co się stało. Policja nie miała wcześniej problemów z 22-letnim mieszkańcem ulicy Pomorskiej, ani z jego żoną. Małżeństwo nie korzystało także z opieki społecznej. - To była normalna rodzina - twierdzą sąsiedzi.
Prokuratura Rejonowa Bydgoszcz-Północ postawiła zatrzymanemu mężczyźnie zarzut ciężkiego pobicia, które mogło skutkować śmiercią. Grozi mu do 10 lat więzienia. Jak dowiedziała się "Pomorska" jego proces rozpocznie się dokładnie za miesiąc. W ubiegłym roku doszło do 1316 przypadków przemocy w rodzinie. Dzieci do 13 roku życia padały nią 147 razy.