„Sąd sądem, a sprawiedliwość musi być po naszej stronie” - wydaje się, że ten zabawny cytat z komedii Chęcińskiego najlepiej oddaje klimat konfliktu jaki wybuchł w jednej z klatek bloku przy ul. Bydgoskiej w Grudziądzu. Skłócone ze sobą kobiety toczą batalie słowne i sądowe. Żadna nie zamierza odpuścić.
- Pogodzić się z tą babą? Nigdy! Już dwa razy wyciągała do mnie rękę. I z powrotem się kłóciła - mówi pani Dobromira.
- Zgoda? Po tylu przykrych słowach? Panie! Ja się boję, że ona mnie kwasem obleje! - odpowiada pani Lubomira.
Jak długo się kłócą? Nie wiadomo
Kiedy zaczęła się kłótnia i o co? Obie kobiety dokładnie nie mogą sobie przypomnieć.
- Zaczęło się 5 lat temu. Kiedy w Smoleńsku spadł samolot - mówi jedna. - Oskarżyła mnie o kradzież firanki. Ale wcześniej też mnie nękała. Z nudów to robiła. Bo znajomych jej brakuje.
- To już trwa 40 lat. Od początku istnienia bloku - mówi druga. - Sąsiadka szukała „punktu”, na którym mogłaby wyładować złość. Tym punktem jestem ja! Nie wytrzymuję już tego.
- Jest na odwrót. To ona się znęca nade mną. Wyzywa mnie od świń i słów na „k”! - mówi kobieta z dołu.
A ta z góry: - Nie przeszłyby mi takie słowa przez usta. Za to sąsiadka używa ich codziennie. Spluwa na chodnik kiedy obok niej przechodzę.
- Nieprawda! To ona wyzywa mnie od różnych. Ja jej tylko mówię: „nawzajem”. Kiedyś powiedziałam jej: „dzień dobry”. A ona na to: „pocałuj mnie w d..ę” - odparowuje sąsiadka z dołu.
Kobiety mieszkają na dwóch ostatnich piętrach bloku. W jednej klatce, ale nie w tym samym pionie. Na szczęście. - Bo ta baba by mnie zabiła. To chora osoba. Powinna się leczyć psychicznie - mówi pani z czwartego.
- Z tego co wiem, to właśnie ona siedziała w Świeciu w zakładzie psychiatrycznym. A ja? Owszem, jestem chora. Na cukrzycę i nadciśnienie - odbija piłeczkę pani z trzeciego.
Między kobietami dochodzi do rękoczynów. - Boję się schodzić na dół obok drzwi tej kobiety. Kiedy mnie słyszy, wychodzi i zastawia mi przejście, przepycha się - mówi pani Lubusia.
- A ja się boję, że się z nią w piekle spotkam. To ona mi przejście zastawia. Ona mnie za włosy szarpała! - denerwuje się Dobrusia. - To zła kobieta. Puszczała się na lewo i prawo.
- Do chłopaka mojej wnuczki powiedziała na podwórku, żeby się trzymał od nas z daleka. Bo go w piwnicy zamkniemy - mówi Lubomira.
Dobromira odpowiada: - Tak, zgadza się! Chciałam chłopaka przestrzec! Bo ona nawet swojego męża zamykała w piwnicy.
- Kiedyś odchody i butelki po alkoholu wyrzuciła na moim półpiętrze, bo wiedziała, że jest moja kolej na sprzątanie...
- A ona do mnie nieustannie dzwoni telefonem. W południe i w nocy...
- Niech pan jej nie wierzy! To istna aktoreczka, jakich mało nawet w telewizji...
- Kłamie w żywe oczy!
- Założę jej kolejną sprawę w sądzie!
- Niech zakłada. Nie wiem czy dożyję.
I tak w koło Macieju. Wzajemnych żali i epitetów jest więcej. Książkę można napisać. Co na to sąsiedzi? Zdecydowana większość bierze stronę sąsiadki z trzeciego piętra.
- To ta na górze tak mąci. Wyzywa ludzi, dzieci straszy. Jęzor ją świerzbi. Jest agresywna i arogancka - mówią ludzie z pechowej klatki. - W dodatku chodzi po osiedlu jak szpicel z notatnikiem w ręku i wszystko sobie zapisuje. Na każdego coś ma.
- Ale pani z dołu nie pozostaje jej dłużna - zauważają inni. - Chodzi od mieszkania do mieszkania i obgaduje tę z góry.
Winne są obie strony
O konflikcie wiedzą policjanci. - W tej klatce ciągle coś się dzieje. Wiele razy dzielnicowi odwiedzali te panie. Doszli do wniosku, że obie są winne - mówi Marzena Solochewicz-Kostrzewska, rzeczniczka grudziądzkiej policji. - Panie powinny spór ostatecznie rozstrzygnąć w sądzie. Najlepiej byłoby jednak, gdyby się pogodziły.
Imiona pań zostały zmienione.