Męczyzna opuścił szpitalną izbę przyjęć w środę 25 marca o godzinie 17. Do tej pory nie wrócił do domu. Jan Zagert ma 47 lat, w chwili wyjścia ze szpitala miał na sobie brązowo-beżową kurtkę, granatowy seter we wzory oraz jasną koszulę. Nosił zielone dżinsy i czarne buty.
- Poszukiwany mężczyzna liczy 176 cm wzrostu, waży 90 kg - mówi Sławomir Ruge z Komndy Wojewódzkiej Policji w Bydgoszczy. - Jest dobrze zbudowany, ponadto - twarz okrągła, włosy koloru ciemny blond z przebijającymi siwymi.
Osoby, które mogą pomóc w odnalezieniu Jana Zagerta, są proszone o kontakt z Komisariatem Policji Bydgoszcz - Śródmieście pod numerem telefonu 052 588 11 59, lub z najbliższą jednostką policji. Można też dzwonić pod numer 112.
To już drugi przypadek w ciągu ostatnich dwóch dni, gdy policja poszukuje pacjentów wypisanych ze Szpitala im. Jurasza w Bydgoszczy. Wczoraj późnym wieczorem znaleziono ciało kobiety, która we wtorek opuściła klinikę.
- Pacjentka cierpiała na zaniki pamięci. Na oddział ratunkowy szpitala przywiozła ją karetka po tym, jak straciła przytomność - mówi Sławomir Ruge.
Na oddziale ratunkowym kobieta została przebadana, a następnie wypuszczona ze szpitala:
- Z relacji lekarzy wynika, że nie podczas badania pacjentki nie zauwazyli żadnych oznak zaników pamięci. Została poddana tomografii komputerowej i innym badaniom - mówi Kamila Wicińska, rzecznik bydgoskich szpitali uniwersyteckich.
W Szpitalu im. Jurasza dowiedzieliśmy się, że osoby w starszym wieku, które mogą mieć problemy z pamięcią, są traktowane tak samo, jak inni pacjenci.
- Zwykle nie informujemy rodziny o tym, że dana osoba jest wypisywana ze szpitala - tłumaczy Kamila Wicińska - Inaczej jest tylko w przypadku dzieci i osób ubezwłasnowolnionych. Jednak dorośli pacjenci wychodzą z kliniki na własną odpowiedzialność. Mimo próśb lekarzy, którzy badali pacjentkę, ta nie chciała zostać w szpitalu na obserwacji.
Kobieta podpisała specjalny formularz, w którym potwierdziła, że zdaje sobie sprawę ze stanu zdrowia.
- Powiedziała, że poczeka na ławeczce w izbie przyjęć, aż przyjadą po nią krewni - dodaje Wicińska. - Po chwili po prostu zniknęła.
Okoliczności śmierci pacjentki wyjaśnia Policja. Do sprawy jeszcze wrócimy.