Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zagraniczne markety dyktują ceny polskiej żywności! Kto pracuje na ich zyski?

Rozmawiała: Lucyna Talaśka-Klich, Fot. Archiuwm tel. 052 32 63 132 [email protected]
Wojciech Knieć: - W Polsce kilka francuskich, niemieckich i angielskich sieci supermarketów może dyktować warunki i przejmuje sporą część zysków
Wojciech Knieć: - W Polsce kilka francuskich, niemieckich i angielskich sieci supermarketów może dyktować warunki i przejmuje sporą część zysków
Koncentracja rynku żywności w sprzedaży detalicznej, w marketach na terenie Unii Europejskiej, sięga średnio 72 procent - rozmowa z doktorem Wojciechem Knieciem, socjologiem wsi z UMK w Toruniu

- Rolnicy psioczą na bardzo niskie ceny w skupie zbóż i mleka. Mówią o nieopłacalności produkcji. A pewien mieszkaniec Inowrocławia stwierdził, że polscy gospodarze zawsze narzekali i tak im pozostało. Czy mają powody, aby się skarżyć?

- Mają i to nie tylko ze względu na tegoroczną sytuację na rynku zbóż czy mleka. Od lat trudno im cokolwiek zaplanować jak w normalnej firmie. Ciągle ich zaskakują skoki cen. Ci, którzy uwierzyli w to, że tylko wąska specjalizacja jest najlepszą drogą do sukcesu, przepadli. Przykładem mogą być producenci trzody chlewnej. Świńskie górki i dołki mogły wielu z nich doprowadzić do bankructwa.


- Unia Europejska miała ten rozchwiany rynek wyregulować.

- Polscy rolnicy też na to liczyli, ale okazało się, że Unia ma bardzo nikły wpływ na regulowanie rynku rolnego.

- Dlaczego? Przecież nawet wprowadziła kwotowanie w przypadku niektórych rodzajów produkcji rolnej. Krowa nie powinna dawać za dużo mleka, bo jej właścicielowi może grozić kara za przekroczenie limitu. To miało służyć opłacalności produkcji! Co się zatem stało?

- Zawiniła globalizacja i koncetracja. Problem w tym, że koncentracja rynku żywności w sprzedaży detalicznej, w marketach na terenie UE, sięga średnio 72 procent. W Polsce doszliśmy już do 70 procent! Oznacza to, że kilka francuskich, niemieckich i angielskich sieci supermarketów może dyktować warunki i przejmuje sporą część zysków.

Zabiera je także z kieszeni rolników i coraz częściej przetwórców. Między innymi dlatego tylko 30 procent stawki za mleko sprzedawane w sklepie i 35-40 procent za wieprzowinę, trafia do portfeli gospodarzy.

Resztę pochłaniają przetwórcy i pośrednicy, choć trzeba przyznać, że ci pierwsi zarabiają coraz mniej i za kilka lat znajdą się w takiej sytuacji jak dziś rolnicy.

- Czy to prawda, że w Norwegii jest jeszcze gorzej?

- W Norwegii aż 95 procent sprzedaży detalicznej odbywa się w sklepach sieci handlowych i dlatego w tragicznej sytuacji znaleźli się nie tylko rolnicy, którzy już nawet nie protestują i deklarują, że chcą wejść do Unii Europejskiej, ale także konsumenci. Oni nie mają wielkiego wyboru: na przykład dwa rodzaje masła na sklepowej półce a ceny wywindowane. Ale jeszcze gorzej jest w Stanach Zjednoczonych. Do kieszeni amerykańskiego farmera z dolara za żywność sprzedaną w sklepie trafia średnio dziewięć centów! Bo trzydzieści procent ceny trafia do przetwórcy, a aż sześćdziesiąt procent zabiera korporacja będąca właścicielem sieci marketów.

- I farmerom takie ochłapy wystarczą, żeby przetrwać?

- Jeśli uprawiają ponad tysiąc hektarów, to dają sobie radę. Ale liberalizacja handlu zabiła „ducha Ameryki”, bo zniszczyła małe gospodarstwa. W latach trzydziestych minionego wieku banki masowo przejmowały je za długi. Obawiam się, że to samo czeka także wielu polskich gospodarzy.

- Ale nasze rolnictwo to przede wszystkim niewielkie, rodzinne gospodarstwa. Czy nie ma dla nich ratunku?

- Jest. Profesor Andrzej Kaleta (socjolog, zajmuje się zagadnieniami rozwoju wsi i rolnictwa - przyp.red.) od dawna mówi o tym, że ratunkiem dla małych gospodarstw jest poszukanie dodatkowych źródeł dochodów na przykład w agroturystyce, telepracy, produkcji biomasy.

- Nie każdego to interesuje. Rozmawiałam niedawno z rolnikami, którzy chcą po prostu siać, orać, żniwować. Tak jak ich ojcowie i dziadowie. Nie chcą przyjmować turystów pod swój dach, ani w inny sposób dorabiać. Problem polega na tym, że każdy z nich ma po kilkanaście hektarów i coraz większe problemy z utrzymaniem rodzin. Co ich czeka?

- Będą musieli podjąć decyzję: albo dodatkowe źródło dochodu albo bankructwo. Coraz częściej będziemy świadkami dramatycznych wyborów, bo problem dotyczy połowy polskich gospodarstw.

- A gdyby rolnicy połączyli swe siły i stworzyli własne centra dystrybucji żywności? Zachęcał ich do tego między innymi minister rolnictwa Marek Sawicki. Co pan sądzi o takim pomyśle?

- Od dawna mówię rolnikom, że powinni się ściślej zorganizować. Centra dystrybucyjne w rękach gospodarzy to dobry pomysł. Znacznie ciekawszy od „inspekcji robotniczo-chłopskich” czyli kontrolowania cen w sklepach przez członków specjalnego zespołu. W Danii świetnie działają rolnicze spółdzielnie, które stały się dużymi firmami. Dzięki temu aż 50-60 procent ceny za żywność sprzedawaną w handlu detalicznym, stanowią pieniądze trafiające do kieszeni tamtejszych rolników.

- Liberalizacja handlu zaszkodziła gospodarzom. Czy nie ma innego sposobu, by ochronić ich interesy?

- W Norwegii zrobiono pierwszy ukłon nie tylko w stronę rolników, ale i konsumentów i wprowadzono prawo, które nakazuje marketom bezpłatne wpuszczenie na sklepową półkę w supermarkecie towarów mających chronione oznaczenie geograficzne. Faktem jest, że Norwegia nie ma wielu produktów tradycyjnych, ale to już coś. Takie metody na pewno nie podobają się właścicielom korporacji handlujących żywnością, ale są potrzebne. Tak samo jak dekoncentacja handlu. Bez tego także wielu polskich rolników pójdzie drogą, którą przeszli właściciele mniejszych farm w USA. Ona prowadzi do bankructwa.

 

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska