Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zagrożenie jeszcze nie minęło - mówi Stanisław Krzyżelewski, p.o. kierownika stopnia wodnego we Włocławku

Małgorzata Goździalska
WA
Pracowaliśmy po kilkanaście godzin dziennie, po szesnaście, osiemnaście, do późna w nocy - mówi Stanisław Krzyżelewski p.o kierownika stopnia wodnego we Włocławku.

- Ostatnio oczy całej Polski były skierowane na tamę we Włocławku. Miał pan tego świadomość podejmując decyzje?

- Nie myślałem o tym. Praca na stopniu wodnym to systematyczne i konsekwentne realizowanie zadań. Ostatnio sytuacja wymagała jednak większej, uwagi, skupienia, mobilizacji niż dotychczas. Pracowaliśmy po kilkanaście godzin dziennie, po szesnaście, osiemnaście, do późna w nocy.

- Najtrudniejsza decyzja?

- Ta o przejęciu bezpośredniego sterowania gospodarką wodną. Podjąłem ją z uwagi na występujące różnice w obliczeniach. Wiązała się ona z systematycznym obserwowaniem poziomów wody, dokonywaniem przeliczeń i podejmowaniu decyzji o ilości spiętrzanej i spuszczanej wody, wychyleniu zasuw. Musieliśmy to łączyć z obserwowaniem wskazań czujników na stopniu.

- Wysoka fala co roku przepływa przez Włocławek. Tym razem sytuacja była wyjątkowa.
- Stres był maksymalny. I nie minął. Bo mamy do czynienia z niezmiernie długą falą i wyjątkowo wysoką. Nic nie jest pewne i wszystko szybko się zmienia.

- A ryzyko było duże?

- Podejmowanie decyzji wiąże się z ryzykiem. Cały czas zadawaliśmy sobie pytanie, czy uda się przepuścić tak dużą ilość wody bezpiecznie. Największy stres był przy maksymalnym poziomie przepływu. Średni roczny przepływ to 930 metrów sześciennych na sekundę. Tym razem mieliśmy sześć, siedem razy większy. Martwiliśmy się, czy wskazania będą takie, jak wychodziło z obliczeń i czy wszystkie urządzenia bę-dą działały bezawaryjnie.

- W którym momencie pomyślał pan: Najgorsze za nami!

- Rozładowanie napięcia nastąpiło, gdy uzyskaliśmy informację, iż woda dopływająca do Włocławka będzie niższa. Stało się tak wskutek przerwania wału poniżej Kępy Polskiej. Może to było szczęście w tym całym nieszczęściu.

- Co w pana pracy pracy liczy się najbardziej?

- Wiedza, praktyka i opanowanie. Tego nam i tym razem nie brakło. Mówię nam, bo na zaporze pracuje więcej osób. Teraz spokój mieliśmy wyjątkowy, bo nie pozwoliłem, by gnębili nas dziennikarze. Pani pierwszej udzieliłem wywiadu.

- To koniec zagrożenia?

- Zdecydowanie nie. Mogą jeszcze zapaść różne decyzje, choćby ze względu na konieczność prac naprawczych w Świniarach.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska