Mężczyźni znają się od kilku lat. Kumplowali się jeszcze, gdy obaj mieszkali w Inowrocławiu. Mimo to 31 lipca 2009 roku w Bydgoszczy poszli na noże. Jak do tego doszło? Proces toczy się w bydgoskim Sądzie Okręgowym.
Samochód zajechał drogę
Ostatniego dnia lipca dwa lata temu Daniel S. wraz z żoną przyjechał do firmy mieszczącej się przy ul. Smoleńskiej.
Przeczytaj także:Makabra w Sandomierzu: 18-latek zadźgany nożem, dwie dziewczyny ciężko ranne!
Wszedł do biura, żeby odebrać 40 tys. za sprzedany złom. Tam zaczepił go mężczyzna, który oferował mu ochronę w czasie transportowania pieniędzy. S. nie skorzystał z propozycji, wyszedł z budynku i odjechał. Kilkaset metrów dalej drogę zajechał mu inny samochód. Wysiadło z niego dwóch mężczyzn. Jeden z nich to Krzysztof J., wspomniany dawny sąsiad S.
- Oddawaj kasę - miał krzyknąć J., i wyciągnąć S. z auta.
Między mężczyznami doszło do szarpaniny. W aktach sprawy czytamy, że J. wyciągnął nóż i ranił nim Daniela S. w rękę. Marzena, żona S. wezwała policję. Zanim przyjechali mundurowi Maciej P., rzekomy wspólnik J. zdążył wyciągnąć z samochodu pieniądze i uciec.
Kij ma dwa końce
Nieco inną wersję zdarzeń prezentuje oskarżony Krzysztof J. Twierdzi, że wcześniej pożyczył S. 200 tys. zł na zakup starej masarni w miejscowości Zakrzewo. Daniel S. miał tam otworzyć dyskotekę. Gdy interes nie wypalił, J. zażądał zwrotu pieniędzy. Ponieważ nie mógł się ich doprosić, postanowił odzyskać chociaż ich część.
Przeczytaj także:27-latka podejrzana o usiłowanie zabójstwa. Pijana zaatakowała znajomego nożem kuchennym
- Tę sprawę prokuratura już dwa razy umorzyła - mówi pełnomocnik pokrzywdzonego S. - Trafiła w końcu do sądu, bo skierowaliśmy do niego tak zwany subsydiarny akt oskarżenia. Inaczej niż w normalnym trybie, gdy oskarżenie wnosi prokurator.
Do tej sprawy jeszcze wrócimy. Proces trwa.
Czytaj e-wydanie »