www.pomorska.pl/torun
Więcej informacji z Torunia znajdziesz na stronie www.pomorska.pl/torun
W lecznicy przy ul. Batorego oficjalny zakaz odwiedzin obowiązywał od kilkudziesięciu dni.
Krystyna Zaleska, dyrektor szpitala, dwa tygodnie temu mówiła nam : - Zakaz jest, choć nie rygorystyczny. Ordynator zgodzi się na wizytę krewnego, jeśli uzna, że kontakt pacjenta z rodziną byłby wskazany. Epidemiolodzy twierdzą, że grypa z wielkich miast przeniesie się do małych, więc poczekamy aż przejdzie także przez nasze. W szpitalu znajdują się przecież osoby z obniżoną odpornością. Chcemy ich ustrzec przed niebezpieczeństwem. Robimy to dla nich dobra.
I rzeczywiście w tym tygodniu w Toruniu zmarła kobieta, u której wykryto wirus AH1N1.
Tłumy na oddziałach
Okazuje się jednak, że ograniczenia nie są respektowane. Zwróciła na to uwagę nasza Czytelniczka, pani Małgosia, której mama jest pacjentką ortopedii w tej lecznicy.
- W szpitalu wisi kartka z informacją o zakazie, ale nikt się nią nie przejmuje. Uważam, że w tej sytuacji, kiedy jest takie zagrożenie "świńską grypą", to bardzo nieodpowiedzialne. Dlaczego dyrekcja nie reaguje, gdy na oddziałach widać tłumy odwiedzających? - mówi wzburzona.
Sama z mamą kontaktuje się telefonicznie i to od niej wie, jak wygląda sytuacja wewnątrz placówki.
- Bardzo chciałabym odwiedzać mamę, ale skoro nie wolno, to są ku temu powody. Nie zamierzam więc ani jej, ani innych chorych narażać na dodatkowe kłopoty. U mamy na sali leży kilka osób i dosłownie do każdej z nich codziennie przychodzi średnio po trzech odwiedzających! Nie sądzę, żeby ordynator na to pozwolił - irytuje się pani Gosia.
Na dwóch nadal nie wolno
Krystyna Zaleska natychmiast zareagowała na te uwagi i po sprawdzeniu sytuacji, podjęła decyzję o utrzymaniu zakazu odwiedzin na oddziałach kardiologiczno-internistycznym i chirurgicznym. Na pozostałych do chorych można przychodzić, ale tylko w godz. 15- 18.
- Do jednego pacjenta maksymalnie dwie osoby - dodaje pani dyrektor. - Takie informacje są już w szpitalu. Będziemy tę sprawę weryfikować na bieżąco. W tej chwili w samej placówce nie ma podejrzeń grypy, dlatego na razie łagodzimy obostrzenia. Tym bardziej, że nie ma nic gorszego niż nie respektowane zarządzenia.
Wcześniejszy zakaz wprowadzono, ponieważ trzy leżące w szpitalu osoby podejrzewano o to, że mogą być zarażone wirusem AH1N1. Na szczęście badania to wykluczyły.
Krystyna Zaleska uczuliła personel, aby pilnował nowego zarządzenia.
- Przykro mi, że odwiedzający nie spełnili naszej wcześniejszej prośby, a personel tego nie dopilnował - mówi. - Drzwi nie mogliśmy zamknąć ze względów bezpieczeństwa, a na to, żeby postawić przy nich kogoś, kto będzie je otwierał i zamykał, to nas nie stać. Sama mam mamę, która jest w zakładzie opiekuńczo-pielęgnacyjnym, gdzie jest zakaz odwiedzin i ja go respektuję.