Casy były dobre, ale...
Samoloty Casa spełniają swoje zadania, ale kilka lat temu zapadła decyzja, iż na wyposażenie naszej armii trafi pięć używanych herculesów w ramach amerykańskiej pomocy wojskowej dla Polski. Co prawda samoloty zostały wyprodukowane w 1971 r. i mają już swoje lata, ale - po remontach w USA - mają jeszcze przez kilkanaście lat latać z biało-czerwonymi szachownicami.
Początkowo dostawy miały objąć lata 2007-2009, ale najprawdopodobniej ostatnie dolecą do nas w połowie przyszłego roku.
WZL chętnie naprawią
Jak się dowiedzieliśmy, Wojskowe Zakłady Lotnicze nr 2 w Bydgoszczy, które - po kilku latach starań - podpisały umowę z firmą Lockheed Martin na wspólne biuro planowania obsługi technicznej F-16 dla Polski, chętnie zajęłyby się remontami części podzespołów (np. hydrauliki lub pneumatyki) dla herculesów.
Umożliwiłoby to np. powstanie Krajowego Centrum Serwisowego właśnie w Bydgoszczy. Kiedyś zakłady były mocno zaangażowane w technikę Wschodu (remontowały i modernizowały konstrukcje radzieckie i polskie), a teraz najwyższa pora na technologie z Zachodu. Jednak herculesy będą stacjonowały w Powidzu i obecnie szkolą się do ich obsługi eksperci wojskowi.
Nie ma uprawnień do naprawy
- Specjaliści z WZL zapoznawali się z herculesem w Powidzu - mówi major Marcin Rogus, rzecznik prasowy Dowództwa Sił Powietrznych. - Jednak nie mają uprawnień do ich naprawy. Byłoby dobrze, gdyby powstało centrum serwisowe, ale nie posiadam informacji, czy i na jakim etapie jest taki projekt.
W WZL-ach przekonują, że specjaliści z cywila wiążą się z zakładem na dłużej niż wojskowi, którzy z czasem odchodzą "pod kapelusz". A poza tym, bardzo przydałyby się nowe kontrakty.
