Tegoroczna Fiesta była na pewno bardzo urozmaicona i ciekawa. Poszukiwacze regionalnych i ludowych wątków mogli się dobrze bawić na spektaklach Teatru Snów z Gdańska i Makata z Warszawy. Ten pierwszy zaserwował przypowieść o legendarnym kaszubskim bohaterze Remusie, drugi - o weselnym obyczaju.
Rewelacyjny był spektakl Józefa Markockiego pt. "Szczelina". Nie tylko dlatego, że w dość obcesowy sposób zapraszał widzów do wspólnej zabawy, ale dzięki zgrabnej metaforze kondycji ludzkiej - od aktu urodzenia po kres żywota. I jak to jest zagrane! Scena narodzin to majstersztyk, podobnie jak "formowanie" się dorosłego już człowieka w jakimś przyrządzie do tortur składającym się z okiennych ram. Słyszymy brzęk tłuczonej szyby i pewnie wszyscy czujemy dreszcz...Jak to życie boli...
Przeczytaj również: Zakończył się Festiwal Sztuki Ulicznej "Chojnicka Fiesta 2010".
A na koniec zawojowali publiczność poznaniacy. Teatr Ósmego Dnia pokazał "Czas matek", widowisko tak przejmujące i zapierające dech, że długo pozostaną pod powieką obrazy z tego spektaklu. Tu też mamy narodziny, które przypominają gwałt. Mamy beztroskie dorastanie potomstwa, podlewanego w wózkach konewką, mamy pierwsze smakowanie świata - miłości, zabawę, używki...I nagle trach! Trzeba iść na wojnę. Trzeba ginąć. Nieważne, jaka to wojna. Ważne, że każda matka opłakuje swojego syna. "Ósemki" wykorzystują w spektaklu cały arsenał środków technicznych, który wzbogaca widowisko. Są projekcje obrazów z rzutnika, machiny, które pełnią różne funkcje. Wszystko logicznie podporządkowane antywojennej wymowie spektaklu, który wyreżyserowała Ewa Wójciak.
W sumie - warto było iść na tę Fiestę. Czekamy teraz na jubileusz!
Czytaj e-wydanie »