W tym gronie możemy to sobie powiedzieć: obywatel poseł Pęk Boguś z Ligi Polskich Rodzin wpadł na genialny pomysł. Tak genialny, że dech mi zaparło. Boguś otóż jest kandydatem do Parlamentu Europejskiego. A dlaczego zdecydował się kandydować? Oto jest pytanie, na które odpowiedź mógł dać tylko on sam.
Otóż wcale nie dlatego, by w Strasburgu zrobić porządek z okupantami europejskimi. I nie po to, żeby krzewić idee Ligi od Lizbony po Białystok. I wcale nie dlatego, by kroić miesięcznie po kilkadziesiąt tysięcy złotych, co podczas pięcioletniej kadencji daje grubo ponad milion. Pęk Boguś kandyduje po to, aby tej forsy nie zgarnęli inni, a szczególnie - euroentuzjaści. "Oprócz wynagrodzeń, które tam biorą parlamentarzyści, są też duże pieniądze na prowadzenie biura, na asystentów. To są pieniądze, które poszłyby do naszych przeciwników ideowych i programowych. Naszych wrogów!"
To jest majstersztyk, panie Pęk. Co więcej - głębokie przesłanie dla nas, Polaków, że warto się czasami pomodlić, żeby na krowy sąsiada padło morowe powietrze, a na jego pole spadł wielki grad. I pomyśleć: w takiej Samoobronie gwiazda bydgoskiego, co ja mówię - europejskiego! - biznesu zbrojeniowego Sadowska Małgosia płaciła partii za miejsce na liście. W dodatku gdzieś na głębokich rubieżach kraju. Nie, proszę obywateli Europejczyków: należy kandydować. Ale tylko po to, żeby kasy nie zgarnęła konkurencja partyjna. Albo - nie daj Boże - jakieś homusie z Warszawy czy Krakowa, co to ciągle chcą paradować na ulicach.
Pośród głupawych reklamówek wyborczych panapękowa argumentacja wyróżnia się zarówno w formie, treści jak i zawartości intelektualnej. Ale nie dziwota. Przecież nie kto inny, jak Pęk Boguś łajał Jana Pawła II: "Gdyby papież lepiej znał warunki polskiego członkostwa w UE - nie wypowiadałby się w ten sposób. To pewnie prezydent Aleksander Kwaśniewski namówił go, by tak otwarcie poparł integrację Polski z Unią Europejską". Pęk, prócz członkostwa LPR, ma jeszcze kilka poważnych atutów skłaniających go do kandydowania: "Nieźle władam rosyjskim w mowie i w piśmie. W sposób bierny znam niemiecki, potrzebuję pół roku, by sobie o nim przypomnieć". I to kolejny przykład na wysoce niekonwencjonalny sposób uprawiania polityki przez Pęka. Bo - jak sam mówi - należy do ludzi, którzy radzą sobie literalnie w każdej sytuacji.
Nie ukrywam, że zarówno Pęk, jak i duża część kandydatów do Parlamentu Europejskiego przypomina mi dojrzałą Rebekę Zweigold. Domagała się ona otóż, by mąż Moryc założył w oknach sypialni żaluzje.
- Moryc, żaluzje są niezbędne! Naprzeciwko mieszka młody oficer i boję się, że będzie mnie cały czas podglądał.
- Rebeko, słoneczko, poczekajmy jeszcze troszkę. Jak raz cię zobaczy, wtedy on założy żaluzje...
Żaluzje na większość polskich kandydatów do Parlamentu Europejskiego możemy opuścić tylko w jednej sposób: idąc pojutrze do urn i głosując na wykształconych kandydatów przewidywalnych partii.
Załóżmy żaluzje
Wasz Makler