- Nie obwiniam pogotowia za śmierć taty - podkreśla syn zmarłego. - Ale gdyby chodziło o innego pacjenta i trzeba byłoby go przewieść szybko do szpitala, to jak strażacy wtargaliby go na ten wielki samochód?
Do zdarzenie doszło w woj. zachodniopomorskim. Do ciężko chorego mężczyzny w miniony poniedziałek przyjechali strażacy, zamiast karetki pogotowia. Pierwszej pomocy udzielił lekarz z przychodni, który piechotą przyszedł do domu chorego. Rodzina chorego była w szoku.
- Tata miał nowotwór - opowiada jeden z synów pacjenta. - Jego stan bardzo się pogorszył, więc zadzwoniliśmy po pogotowie. Gdy nie przyjeżdżało, mój brat pobiegł do pobliskiej przychodni po lekarza.
Czytaj też: Policja przez pół dnia szukała lekarza, który wystawi akt zgonu 34-letniej kobiecie
Chwilę później do chorego mężczyzny przyjechali strażacy wozem bojowym. Okazało się, że nie było wolnej karetki i dyspozytorka poprosiła strażaków o pomoc, bo są szkoleni w zakresie pierwszej pomocy. Zadzwoniła też do przychodni i wezwała karetkę z odległych o kilkadziesiąt kilometrów Międzyzdrojów. Zanim dojechała pacjent zmarł.
- Nie obwiniam pogotowia za śmierć taty - podkreśla syn zmarłego. - I tak by od nas odszedł, bo nowotwór był nieuleczalny. Ale gdyby chodziło o innego pacjenta i trzeba byłoby go przewieść szybko do szpitala, to jak strażacy wtargaliby go na ten wielki samochód?
Okazuje się, że to nie pierwszy taki przypadek, kiedy pogotowie prosi strażaków o pomoc. Niedawno ratowali mężczyznę z podejrzeniem zawału serca. W Kamieniu są bowiem tylko dwie karetki pogotowia ratunkowego. Obsługują Kamień, Golczewo, Świerzno, Dziwnów. Wystarczy jakiś wypadek drogowy i robi się poważny problem.
- Nie mamy wpływu na ilość karetek - tłumaczy Elżbiet Sochanowska, rzeczniczka Wojewódzkiej Stacji Pogotowia Ratunkowego. - To ustala ustawa o państwowym ratownictwie medycznym.
Strażacki wóz bojowy przyjechał do chorego zamiast karetki. Mężczyzna zmarł
Czytaj e-wydanie »